Rozdział 38: Trucizna uczuć

10.3K 534 594
                                    

Rozdział 38: Trucizna uczuć

Noc powoli dobiegała końca, ale Herbert wytrwale siedział przy śpiącym Arenie Co jakiś czas kontrolował jego stan zdrowia i rozmyślał.

Zielonooki chłopak miał ogromne szczęście, że żył. Parametry stanu zdrowia wykazywały, że jak na osobę potraktowaną takim zaklęciem, jego stan był zaskakująco dobry, bardzo stabilny i w zasadzie niedługo będzie można go wybudzić. To było zdumiewające. Beery głęboko zamyślił się nad tym. To że żyje i ma się coraz lepiej, Grey zawdzięczał tylko i wyłącznie własnemu geniuszowi. Właściwie podstawowe pytanie powinno brzmieć: po co chłopcy użyli eliksiru?

Ciekawy był jaki eliksir zażyli Aren i Samuel. Nie kojarzył takiej mikstury, ale jak widać istniała. W zasadzie interesujące byłoby dowiedzieć się jak ten twór dokładnie działa. Poradził sobie z tą klątwą. To w zasadzie nie powinno być możliwe, więc... może Reid wyciągnie cokolwiek na ten temat od Relina. Efekty, jak widać po Greyu, były rewelacyjne.

Jego myśli wróciły znowu do Arena. Był pod wielkim wrażeniem umiejętności chłopaka. Co prawda wiedział, że ma fenomenalną intuicję i umiejętności jeśli chodzi o tworzenie eliksirów, co stwierdził Slughorn, ale i on sam był o tym przekonany, natomiast wykonanie eliksiru o tak rewelacyjnym działaniu bez dostępu do magii, to jednak było coś...

Wiele pytań, mało odpowiedzi. Tak zazwyczaj było z wydarzeniami wokół Greya. Herbert długi czas poświęcił na zastanawianie się jakim cudem Relin znalazł się w kwaterach uczestników Hogwartu. To właściwie nie powinno się zdarzyć, powinien zostać o takim fakcie automatyczne powiadomiony przez zabezpieczenia... a jednak. To nie jedyna sprawa, która go frapowała. Byli jeszcze Liam i James, z którymi rano zamierzał przeprowadzić ważną rozmowę. Zdumiewające było, że akurat ta dwójka znalazła się tam... gdzie nie trzeba. Co prawda widok Collinsa był pozytywnym zaskoczeniem, ale Hilla już nie koniecznie.

Czas mijał. Herbert popatrzył na spokojną twarz Arena pogrążonego we śnie i uśmiechając się lekko, wyszeptał w zasadzie do siebie:

– Już drugi raz znaleźliśmy się w podobnej sytuacji Aren. Wtedy również kombinowałeś coś na boku... Znam cię już na tyle, żeby wiedzieć, że to co robiłeś było z pewnością powodowane chęcią pomocy. Czasami jednak przesadzasz. Tak bardzo poświęcasz się sprawie, że zapominasz o sobie... nie zwracasz uwagi na otoczenie, na konsekwencje swojego postępowania... Napędziłeś nam wszystkim ogromnego strachu. O dziwo najbardziej poruszoną i przerażoną osobą był Tom. Tak, tak... właśnie ten, który nie zwykł epatować otoczenia takimi emocjami.

Przerwał monolog, rozpamiętując tamte wydarzenia. Wszystko działo się tak szybko... Jeszcze raz, po kolei przypominał sobie i analizował, jak zachowywał się Riddle. Ponownie wyszło na to, że czerwonooki chłopak nie był przerażony faktem jakiego zaklęcia użył tylko tym, że trafiło ono właśnie w Arena. Herbert był pewien, że gdyby zaklęcie dosięgło Samuela, Tom nie przejąłby się tym zupełnie. Jeszcze pewnie z satysfakcją obserwowałby efekty. Jego dramatyczna i niezwykle jak na niego żywiołowa reakcja zastanawiała.

To skłoniło Beery'ego do ponownego przemyślenia relacji między tymi dwoma chłopcami. Miał na to teraz czas. Wcześniej przypuszczał, że podstawą były tajemnice wokół Arena. Podejrzewał, że Tom próbuje zdobyć informacje, rozwikłać je i stąd wzajemna obserwacja, trzymanie się na baczności. W końcu sam wiedział najlepiej, że wrogów trzyma się najbliżej. Teraz był już w zasadzie pewien, że to nie było tylko to... Trudno mu było uwierzyć w pomysł, który pojawił mu się w głowie. Wydawał się być nierealny, ale odbiegające od codziennego zachowanie Toma, jak się wydawało zazdrosnego i z tego powodu wściekłego wskazywałoby, że być może niemożliwe było jednak możliwe. Musiał to sprawdzić. Ponownie wyszeptał:

Signum TemporisWhere stories live. Discover now