Rozdział 27: Cena zaufania

11.9K 635 366
                                    

Rozdział 27: Cena zaufania

Abraxas nie miał spokojnej nocy. Próbował na wszelkie sposoby usnąć, ale nie był w stanie. Czuł niepokój. Leżał wpatrując się w plecy spoczywającego na drugim łóżku Greya, a po głowie tłukły mu się rozmaite myśli nie poprawiające nastroju. Wzdychał co jakiś czas po cichu przeklinając okropnego pecha, który wyraźnie ostatnio go prześladował, a miał związek z Arenem i z Malfoyem seniorem.

Co do tego co zrobił ojciec, Abraxas podchodził z pewnym fatalizmem i wielkim strachem. Miał pełną świadomość, że najgorsze jeszcze przed nim. Widział ludzi, których napojono eliksirem zaaplikowanym mu przez ojca i miał wątpliwą przyjemność obserwować na nich skutki. Nawet patrzenie nie było miłe. Cały czas czujnie wsłuchiwał się w swój organizm. Nie miał jeszcze objawów, ale jak wiedział pierwsze pojawią się z pewnością niedługo. Ujawniały się po rozmaitym czasie od podania. Zależało to jak się zdaje od predyspozycji organizmu. Wszystko jeszcze było przed nim.

Westchnął ponownie i w duchu podsumował swoje obawy. Bał się skutków tego eliksiru i bał się, że Aren źle o nim myśli po tym co zobaczył na Wieży Astronomicznej. Nie chciał go stracić. I tak bolało go, że Grey odsunął się po przedświątecznej awanturze. Dość już się chyba nadenerwował z tego powodu. Gdyby teraz zielonooki chłopak definitywnie się od niego odwrócił to Abraxas czuł, że załamałby się zupełnie. Prześladowało go wspomnienie zszokowanego zielonego spojrzenia i ucieczki jego posiadacza. Co będzie dalej? Jak się zachowa? Czy go potępi? A może będzie chciał się zemścić i opowie co zobaczył? Abraxasowi wydawało się, że o ile znał Ślizgona, to ten tak nie postąpi, ale czy go znał na tyle dobrze? Przecież nie podejrzewał go o tak wielką odwagę, by rzucić otwarcie, na forum publicznym, wyzwanie Tomowi. Zaobserwował, że ostatnio o czym by nie myślał, to jego umysł wciąż nawracał do jednego, a mianowicie do Greya. Zdawało się, że jakoś tak krążył wokół zielonookiego chłopaka i wciąż, i wciąż, i wciąż.

W tym momencie poczuł zawroty głowy. Na razie niezbyt silne, ale wiedział, że zaczęło się to czego bardzo się obawiał. Pojawiły się pierwsze objawy eliksiru, które stopniowo będą się nasilać. Postanowił, że rano zje śniadanie, a później znajdzie jakąś kryjówkę, by przetrwać tam najgorsze. Jedno było pewne. Wiedział, że już nie zaśnie.

Rano wstał wcześnie i na poranny posiłek ruszył jako pierwszy ze Ślizgonów. Podejrzewał, że trudno mu będzie cokolwiek przełknąć, ale postanowił się do tego zmusić. Musiał mieć siłę do walki z objawami eliksiru. W Wielkiej Sali było jeszcze prawie pusto. Przy stołach siedziało jedynie kilkoro Gryfonów i Puchonów. Nalał sobie soku pomarańczowego, który natychmiast wypił i wziął się za śniadanie. Kątem oka zarejestrował kogoś idącego w jego stronę i zerknął, by przekonać się kto to taki. Okazało się, że to Albert, ale jakoś tak słabo i niepewnie wyglądający. Młody Mafloy niemal natychmiast skojarzył, że musiało mieć to związek z czymś, co wydarzyło się kiedy tamten szukał wczoraj Greya. Krukon usiadł przy swoim stole plecami do Abraxasa co pozwalało spokojnie porozmawiać, ale nie dawało podstaw podejrzeniom o bliższą znajomość. Cichej rozmowy nikt z obecnych w sali nie mógł usłyszeć, dlatego Abraxas zagaił rozmowę:

– Wyglądasz fatalnie, czyżby poszukiwania Greya nie poszły tak dobrze jak oczekiwałeś?

– Obaj i ty i Riddle jesteście nienormalni. Macie jakąś pieprzoną obsesję na punkcie tego chłopaka. Nie mam zamiaru ponownie stać się celem waszego prefekta. Ty jednak upewnij się, że charłak nie rozpowie wszystkim o tym kim jesteśmy naprawdę. Nie wątpię, że masz świadomość, że ma nas obu w garści. Może zechcieć się na tobie zemścić. Ma świetny argument. Niestety przy okazji ja dostanę rykoszetem, a to mi się nie uśmiecha. – Brwi Malfoya uniosły się w zdumieniu. Nie przypuszczał, że Albert natknie się na Toma. Co do Arena miał nadzieję, że mimo wszystko zielonooki chłopak nie wykorzysta zdobytej wiedzy, chociaż... nie mógł być tego zupełnie pewien dlatego z wahaniem zaczął:

Signum TemporisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz