Rozdział 32: Igrając z wężem - część druga

7.8K 573 350
                                    

Rozdział 32: Igrając z wężem – część druga

Obudziło go pukanie do drzwi. Otworzył oczy, przeciągnął się i podniósł ziewając, jeszcze nie do końca rozbudzony. Nie chciał by Abraxas długo czekał pod drzwiami. Był pewien, że puka Malfoy, bo przecież zdążył się przekonać o tym, że Riddle nic sobie nie robi z tego, że to był jego pokój i wchodzi tutaj jak do swojego. Otworzył drzwi. Uśmiechnięty Abraxas trzymał zgrabny pakunek, który musiał być jedzeniem. Aren odpowiedział uśmiechem i bez słowa przesunął się w drzwiach, równocześnie kolejny raz ziewając i przeciągając się.

– Widzę, że odpoczynek dobrze ci zrobił. Wyglądasz o niebo lepiej niż wczoraj – zauważył blondyn siadając na fotelu, który wczoraj zajmował Riddle i kładąc na stole przyniesioną paczkę.

– To było właśnie to czego potrzebowałem – stwierdził Aren wyciągając komplet ubrań i rozkładając je na łóżku oraz ręcznik: – Wracam za pięć minut. Jakbyś mógł otworzyć klatkę Lime, to bardzo cię proszę. Niech wie, że może w każdej chwili wyjść.

– Lime? – powtórzył zaskoczony Malfoy patrząc na stworzenie.

– Tak nazwałem tego ptaka.

– W sumie całkiem urocze. Pasuje idealnie do upierzenia. Czemu się śmiejesz? Powiedziałem coś zabawnego?

– Głównym pomysłodawcą był Riddle. Chciałbym zobaczyć jego reakcję na twój komentarz. Zwłaszcza na słówko „urocze". Generalnie ptak skojarzył mu się całkiem słusznie z limonką. Na podstawie tego skleciłem imię. To właściwie cała historia wyboru imienia, więc póki co idę wziąć prysznic – zakończył przemowę Grey i zniknął za drzwiami łazienki.

Abraxas nie zdążył nic powiedzieć. Po chwili stwierdził, że może to i dobrze, bo właściwie nie wiedział jak zareagować. Riddle musiał tu przyjść po ich powrocie. Pytanie tylko dlaczego... Byli przecież z Greyem pokłóceni. Raczej można było spodziewać się po nich kilku dni ciszy, ewentualnego zabijania wzrokiem. Coś jednak musiało się zdarzyć, że przełamali ten etap. Aren był w lepszym humorze, więc można było założyć, że doszli do jakiegoś kompromisu. Ze względu na Turniej tak byłoby lepiej.

Doszedłszy do tego wniosku, Abraxas westchnął i pomyślał, że jedzenie to jedno, ale zamierzał również wyleczyć Arena. Avery przekazał mu na osobności, że zauważył sporej wielkości siniaki na szyi zielonookiego chłopaka. To było niepokojące, ale przecież tak prawdę mówiąc nie bardzo wiedzieli co wydarzyło się w Atarium.

Wciąż myśląc o tych rozmaitych kłopotach, Abraxas podszedł do klatki Lime i otworzył drzwiczki. Stworzenie oczywiście łypnęło na niego niezbyt przyjaznym spojrzeniem, więc po spełnieniu prośby Arena po prostu wrócił na swoje miejsce. Jego myśli uciekły znowu do dręczącej go sprawy.

Po co ich Pan tutaj przyszedł... Mógł też również powiedzieć sobie, że odpoczynek dobrze zrobił Arenowi, ale wiedział dobrze, że zawsze gdy jakoś dojdzie do porozumienia z Riddle'm, co z jednej strony było dla niego niepojęte to jednak wstępuje w niego dosłownie jakaś nowa siła. Nie podobało mu się to. Za każdym razem, kiedy tylko o tym myślał, czuł złość. Jakoś nie wierzył, że Tomowi nie zależy na Arenie w sposób odmienny niż na innych ludziach. Nie był ślepy, jak czasami wydawało się Orionowi. Widział zmiany zachodzące w Tomie... Te zmiany pojawiły się wraz z jego zainteresowaniem Greyem. Jeśli ktoś znał Riddle'a, to bardzo rzucały się w oczy. Już choćby to, że był zbyt zaabsorbowany Arenem, by stosować swoje typowe metody kształcenia członków ich grupy. Nie żeby było na co narzekać, ale równocześnie te wszystkie zmiany były niepokojące. To nie było dobre.

Idąc tym tropem Malfoy doszedł do wniosku, że kontakt z Greyem spowodował zmiany nie tylko w Tomie, ale również w większości z nich. Avery nigdy by się nie zbliżył do niego, Abraxasa, ani do Oriona, gdyby nie było Arena. Przyjaźń jego samego z Blackiem też jakby odżyła na nowo dzięki zielonookiemu Ślizgonowi. To sprawiło, że mógł być wobec Oriona nieco bardziej szczery. Wcześniej konkurował z nim o uwagę Riddle'a i ich stosunki uległy przez to pogorszeniu. Orion nigdy nie stawiał dobra innych nad swoje własne. Nigdy dotąd nie ryzykował. Zawsze oceniał na zimno szanse jakiegoś planu, zanim do niego przystąpił. Przystał jednak na szalony projekt Greya. To było co najmniej dziwne i zupełnie niepodobne do niego.

Signum TemporisWhere stories live. Discover now