1. Jak to się zaczęło?

2.4K 69 107
                                    

Czy to możliwe aby jeden dzień zmienił całe twoje dotychczasowe życie?

Wyobraź sobie, że jesteś zwykłą jedenastolatką o błękitnych oczach i bardzo jasnych (można by rzec że platynowych) blond włosach (co jest trochę dziwne zwłaszcza że twoi rodzice są brunetami, ale twierdzą że kolor włosów odziedziczyłaś po dawno zmarłej babci) mieszkającą w centrum Londynu.

Twoi rodzice nie są jacyś bardzo bogaci, ale nie są też biedni. Niczego do szczęścia ci nie brakuje. Wiedziesz sobie spokojnie beztroskie życie, a tu nagle BUM.

Do twojego domu wbija starzec z siwą brodą do kolan, okularami połówkami ubrany w długą fioletową szatę ze złotymi wzorami i w kapeluszu do kąpletu do szaty, i tak ni ztąd, ni z owąd oznajmia ci że jesteś czarodziejką i dostałaś się do jakiejś Szkoły Magi i Czarodziejstwa w Hogwarcie do której pojedziesz 1 września by zacząć swój pierwszy rok nauki w szkole dla czarodziejów.

Jak się czujesz?

Właśnie tak w tamtej chwili czuła się Olivia McLevis. Stała na środku salonu w swoim domu z szeroko otwarta buzią już dobre parę minut. Zdawała się nie zwracać uwagi na to, że jej długie blond włosy wchodzą jej do buzi, co musiało wyglądać dosyć głupio. Wpatrywała się otępiałym wzrokiem w niezapowiedzianego gościa, który jak gdyby nigdy nic siedział sobie na kanapie i popijał herbatkę uśmiechając się szeroko.

Jeśli jej reakcja była taka, to chyba lepiej nie wspominać o rodzicach Liv. Mama blondynki już po raz setny czytała trzymany w drżących dłoniach list. Natomiast tata dziewczynki, gdy pierwszy szok już minął, postanowił odzyskać zdrowy rozum.

- Więc... - zaczął z trudem siląc się by jakiekolwiek słowo przeszło przez jego zaschnięte z wrażenia gardło - ...przypomni Pan, jak się Pan nazywa?

-Oh... - odpowiedział niezapowiedziany gość i uśmiechnął się dobrodusznie. Sprytne oko Olivii zdołało zauważyć cień politowania jaki przeszedł przez twarz starca, jakby to, że ktoś nie zna jego nazwiska było czymś niemożliwym - Nazywam się Albus Dumbledore i jestem dyrektorem Hogwartu.

- Hogwart...ta szkoła...czy... Czy mógłby pan... - pan McLevis starał się skleić jakieś sensowne zdanie, jednak jego język się ciągle plątał.

- Opowiedzieć więcej o tej szkole? - dokończył za niego profesor Dumbledore. - Ależ oczywiście. W końcu po to tu jestem. - posłał w stronę Olivii wesoły uśmiech. Dziewczynka odwzajemniła go nieśmiale. - Na samym początku chciałbym zaznaczyć, że nie będą musieli państwo nic płacić za uczęszczanie waszego dziecka do tej szkoły. Wszystkie koszty pokrywa Ministerstwo Magii. W Hogwarcie Olivia będzie się uczyła takich przedmiotów jak transmutacja, eliksiry, czy obrona przed czarną magią. Cały rozpis książek potrzebnych na pierwszy rok nauki znajduje się w liście - spojrzał na skrawek papieru trzymamy w dłoniach pani McLevis - Książki będzie można kupić na Ulicy Pokątnej znajdującej się w Londynie. Aby się na nią dostać zostawiam państwu trochę proszku Fiuu z instrukcją jak go użyć. Coś jeszcze... - staruszek podrapał się po głowie zastanawiając się czy o czymś nie zapomniał - Ach, tak! Pociąg do Hogwartu odjeżdża z dworca King's Cross z peronu 9 i 3/4 o godz.9.00. I..to chyba wszystko.

Olivia spojrzała na rodziców. Pan McLevis pokiwał zwolna głową dając znak, że powoli przyswaja sobie te informacje, natomiast mamie Liv dłonie przestały się już tak trząść, co przyszła czarodziejka wzięła za dobry znak. Kobieta spojrzała się na córkę.

- Od zawsze wiedziałam, że jest wyjątkowa. - powiedziała cicho i dyskretnie otarła łzy wzruszenia wolno spływające po jej policzku. - Panie profesorze czy...czy te wszytkie dziwne rzeczy jakie działy się w dzieciństwie były przez to.. że moja córka jest....jest - wzięła głęboki oddech zanim wypowiedziała następne słowo - czarodziejką?

Przeznaczeni Sobie/DramioneWhere stories live. Discover now