8. "Prawdziwy" przyjaciel.

819 42 40
                                    

Każdy z was na pewno kiedyś był w takiej sytuacji, gdzie atmosfera była tak gęsta, że można było ją kroić nożem, a każda próba odezwania się chociażby jednym słowem wydawała się nie na miejscu. Miej więcej tak czuli się na każdym patrolu Hermiona i Draco. Był to czas, kiedy we dwoje musieli przejść wszystkie korytarze szkoły i pilnować porządku. Już lepsze było codzienne pilnowanie Mike'a i Davida - dwóch puchonów od kawału - bo tam przynajmniej nie byli sami. Czasami owszem, zdarzały się wyjątki, że zamienili ze sobą parę zdań, lub nawet prowadzili dłuższą konwersację, ale gdy tylko temat się urywał, pomiędzy nimi znowu zapadała ta niezręczna cisza, której obydwoje tak nienawidzili.

Nie ma się więc co dziwić, że gdy usłyszeli cichą rozmowę kogoś na korytarzu, odetchnęli z ulgą. Dla bezpieczeństwa wyjęli różdżki i trzymając je blisko przy sobie podeszli do ściany. Przylgnęli do niej chcąc zobaczyć - i trochę podsłuchać - kto rozmawia na korytarzu szkoły po godzinie dwudziestej trzeciej. Nie rozpoznali żadnego z głosów nauczycieli, wiec musieli to być jacyś uczniowie.

- Przysięgam na Merlina, że jeśli mnie wsypiecie, to skończy się to dla was źle. - usłyszeli trochę głośniejszy szept jednego z uczniów. Na te słowa Draco i Hermiona szybko wymienili spojrzenia nic nie rozumiejąc.

Gryfonka chciała już iść w ich stronę, ale ślizgon złapał ją delikatnie za łokieć na znak, żeby jeszcze trochę poczekała. Hermiona, czując jak przez całą jej rękę przechodzą dreszcze wywołane dotykiem blondyna, kiwnęła głową na znak, że rozumie i wycofała się. Kątem oka zerknęła jednak w stronę rozmawiających uczniów. Zdziwiła się rozpoznając w jednym z nich gryfona z szóstego roku, Patrick'a Villa. Nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że to jeden z Gryfonów właśnie komuś groził.

- To nie fair, że przez ciebie nie możemy grać i mamy szlaban na dwa tygodnie. - usłyszeli głos kolejnej osoby. Szybko na siebie spojrzeli nadal nic nie rozumiejąc.

- Obiecałeś, że nie dowiedzą się, że to my. - usłyszeli głos trzeciej osoby. Tym razem wiedzieli jednak, że należy on do Dawida Smith, jednego z puchonów od kawału ze Skoczkopiłkami.

- Rozumiesz co to znaczy? - szepnęła ledwie słyszalnie Hermiona.

- Że ktoś zmusił dwóch czwartoroczniaków do zrobienia kawału? - odpowiedział jej równie cicho Draco. Dziewczyna pokiwała głową na znak, że zgadza się z jego tezą.

- Jeśli piśniecie choćby słowo o tym, że to ja wam kazałem wysypać w całej szkole Skoczkopiłki, to obiecuję, że zafunduje wam takie piekło, jakiego nig... - w tym momencie prefekci zdecydowali się w końcu zainterweniować.

Cała trójka jak ich zobaczyła, była przerażona. Puchoni dlatego, że sądzili że przez przebywanie na korytarzu po godzinach nabawią się jeszcze większej kary, a Patrick (Hermiona się nie myliła) dlatego, że bał się, że któryś z prefektów naczelnych słyszał rozmowę.

- Zmuszanie młodszych uczniów do zrobienia kawału w szkole, wsypanie ich w karę, a teraz jeszcze groźby? I ty niby jesteś z Gryffindor'rze? - powiedział Draco patrząc się na przerażonego gryfona, który zrozumiał, jak bardzo wielkie ma teraz kłopoty.

- Dlaczego nic nie powiedzieliście? - spytała spokojnie Hermiona Davida i Mike'a.

- Nikt nie lubi kablów. - odpowiedział cicho ten drugi.

- Wszyscy do dyrektorki. Teraz. - zarządził Malfoy.

~•~

Następnego dnia, czyli w sobotę, przy śniadaniu została ogłoszona wiadomość o wyrzuceniu ze szkoły Patrick'a Villa. Ani Herm, ani Draco nie wiedzieli, o czym rozmawiała profesor McGonagall wczoraj wieczorem z puchonami i (byłym)gryfonem, bo nie było ich przy rozmowie, ale nauczycielka jak widać była surowa. Był to straszny wstyd dla wszystkich uczniów domu lwa. Żaden z gryfonów nie mógł uwierzyć, że któryś z nich byłby w stanie grozić młodszym uczniom i zmuszać ich do robienia psikusów.

Przeznaczeni Sobie/DramioneWhere stories live. Discover now