3. Pierwszy wspólny patrol.

972 54 6
                                    

- Całą szkołę przez dwie godziny spacerkiem można przejść około czterech razy. Wiem, że to ciężka robota, bo sama byłam Prefektem Naczelnym i musiałam przechodzić przez koszmar, jakim są te patrole. Chciałabym was dzisiaj wyręczyć, ale mam już swoje lata i taki spacer raczej nie zrobiłby dobrze moim starym kościom. - mówiła szybko profesor McGonagall idąc w stronę Wielkiej Sali. Za nią szli Hermiona i Draco, ledwo dotrzymując kroku dyrektorce.

"Ta kobieta jest ode mnie cztery razy starsza, a ma lepszą kondycję niż ja." - pomyślała Hermiona - "Ona mogłaby obkrązyć cały Hogwart 10 razy i nawet by tego nie poczuła!

- Dobrze, odtąd zaczniecie. - powiedziała kobieta zatrzymując się przy drzwiach Wielkiej Sali. - Ze względu na to, że macie za sobą jeszcze dzisiaj tą podróż, a teraz ten patrol, pomyślałam że obydwoje będzie zwolnieni jutro z pierwszej godziny lekcyjnej, byście mogli się wyspać.

Prefekci pokiwali głowami na znak, że się zgadzają. Draco przybił sobie w myślach piątkę, że nie musi iść jutro na transmutację, z czego niebywale się cieszył.

Gdy nauczycielka zostawiła ich samych, między nimi powstało jakieś dziwne napięcie, przez co Hermiona poczuła się niezręcznie.

- To idziemy? - spytał Draco, kiedy po odejściu profesor McGonagall mięło parę minut a oni nadal stali w miejscu.

- Oh, tak. - odpowiedziała szybko szatynka i ruszyła przed siebie w głąb korytarza.

Było już parę minut po dwudziestej drugiej, więc korytarze Hogwartu świeciły pustkami. Gdyby nie latarnie pozapalane co jakiś czas, korytarze byłyby całkowicie ciemne.

Hermiona nienawidziła ciemności. Od dziecka się jej bała. Jak miała osiem lat wierzyła, że gdy jest całkowicie ciemno, wszystkie potwory wychodzą ze swoich kryjówek, by atakować niewinne małe dziewczynki.

Teraz miała osiemnaście lat i chodź nie wierzyła już w potwory, nadal wolała spać przy zapalonej lampce. W dodatku przez wojnę była jeszcze bardziej przewrażliwiona i potrafiła wzdrygnąć się nawet wtedy, kiedy ktoś stojący za nią niespodziewanie położył jej rękę na ramieniu.

Nie ma się więc co dziwić, że nawet odgłos wiatru z dworu sprawił, że pisnęła cicho przestraszona.

- Wszystko w porządku Granger? Zachowujesz się jak przestraszona wiewiórka. - odezwał się do niej Malfoy drugi raz, podczas tego wieczoru.

Jedynym plusem tej ciemności, jaka panowała pomiędzy nimi było to, że chłopak nie mógł teraz zobaczyć rumieńców, jakie pojawiły się na jej policzkach.

- Bardzo śmieszne Malfoy. Już wolę być wiewiórką niż fretką.

Na jej słowa blondyn cicho się zaśmiał. Brakowało mu tych jej odzywek. Specjalnie ją sprowokował, by usłyszeć jedną z nich.

- Nie sądzę, żeby dzisiejszy patrol tak naprawdę był potrzebny. - odezwał się znów po krótkiej chwili ciszy chłopak.

- Ja też. Nie sądzę, żeby jakiemukolwiek uczniowi chciało się zrobić dzisiaj jakiś kawał.

- Jeśli dzięki mylnym podejrzenią McGonagall mam jutro mieć odwołaną transmutację, to w sumie mogę przejść się parę razy po szkole. Może w ramach rekompensaty za naszą ciężką, a niepotrzebną pracę dadzą nam jutro cały dzień wolny? - zamyślił się ślizgon, czy taki obrót spraw byłby możliwy.

- Nie rozmarz się za bardzo Malfoy. W tym roku czeka nas dużo pracy, a w dodatku jeszcze trzeba zdać OWTM-y! - powiedziała Hermiona z normalną dla niej przesadą w głosie, jeśli chodzi na naukę.

- Na Merlina, Granger! Jest pierwszy dzień szkoły a ty już myślisz o egzaminach, które są pod koniec roku? - spytał niedowierzając Malfoy.

- Zobaczysz jeszcze jak to szybko zleci. Żebyś potem w maju nie prosił mnie o pomoc z nadrobieniem materiału. - ostrzegła.

- To na pewno się nie wydarzy. - mimo, że nie widziała jego twarzy, szatynka dałaby sobie rękę uciąć, że blondyn mówiąc to przewrócił oczami. - Dobra chodź trochę szybciej, bo nigdy nie skończymy tego patrolu.

~•~

- Jesteś pewny że już? Mieliśmy zaczekać do północy. - dwójka puchonów biegła wzdłuż korytarza na najwyższym piętrze.

- Do północy Prefekci będą tutaj z jakieś trzy razy. Co jeśli zauważą którąś ze Skoczkopiłek? - spytał drugi nerwowo przeskakując z nogi na nogę.

- Dobra, masz rację. Teraz? - jego przyjaciel kiwnął twierdząco głową i obaj nacisnęli razem na czerwony przycisk, który znajdował się na specjalnym pilocie do uruchomienia wszystkiego.

I właśnie w tamtej chwili zaczęło się dziać.

~•~

- Daleko jeszcze? - spytała Hermiona.

- Żartujesz Granger? Jesteśmy dopiero na czwartym piętrze.

Gryfonka westchnęła zrezygnowana. Była zmęczona i strasznie chciała położyć się spać.

W tej samej chwili usłyszeli straszny hałas dochodzący z góry. Hermionie od razu skojarzył się on z dźwiękiem, jaki wydaje z siebie piłka kauczukowa, jak się ją upuści na ziemię. Tylko że ten dźwięk brzmiał tak, jakby tych piłek było conajmniej z milion.

- Uważaj! - krzyknął Draco i szybko wyczarował wokół siebie i swojej towarzyszki ochronną tarczę, dzięki której żadna ze zmierzających w ich kierunku piłek, nie zrobiła im krzywdy.

- Co to do cholery jest?! - Draco starał się przekrzyczeć uderzające o ziemię piłki.

- To chyba Skoczkopiłki. Ginny opowiadała mi, że jej bracia mają coś takiego wprowadzić do sklepu. - powiedziała Hermiona gorączkowo myśląc nad tym, jak się pozbyć ich wszystkich ze szkoły.

- No jasne. Tylko któryś z Weasley'i byłby w stanie wymyślić coś takiego. - powiedział Draco z nutą kpiny w głosie. - Jak się tego pozbędziemy?

- Chyba mam pomysł. - szatynka zdjęła z ręki bransoletkę i przetransmutowała ją w wielki worek, na który jeszcze rzuciła zaklęcie, żeby ten worek był bez dna. - Trzymaj. - podała go Draco - Pamiętam jak Ginny opowiadała, że jak na jedną piłkę rzuci się Drętwotę to wszystkie w zasięgu pięciu metrów przestają skakać. Potem wystarczy, że rzucimy na nie zaklęcie, żeby wszystkie wleciały do tego worka. - tłumaczyła.

- Mam rozumieć że nie wymyślisz nic mniej czasochłonnego? - spytał blondyn, ale widząc surową minę gryfonki od razu skupił się na złapaniu jednej z piłek.

~•~

- Wiedziałam! Wiedziałam, że coś planują. - profesor McGonagall nie mogła się uspokoić.

Było wpół do dwunastej w nocy, kiedy Hermiona i Draco przyszli do jej gabinetu.

- To nie pani wina, profesor McGonagall. Na szczęście pozbyliśmy się już wszystkich piłek. - uspokajała Hermiona chcąc trochę załagodzić sytuację.

- Jak mogłam nie zauważyć, że ten żartowniś rzucił na wszystkie pomieszczenia w zamku zaklęcie wyciszające? - nauczycielka nadal nie przestawała chodzić w kółko i mówić.

- Przynajmniej żaden z uczniów się przez to nie obudził. - dodał Draco, też chcąc uspokoić dyrektorkę.

- Musicie znaleść osobę, która jest za to odpowiedzialna. - nauczycielka usiadła w końcu przy swoim biurku zaprzestając chodzenia.

- My?! - odparli chórem uczniowie.

- Nie mam pojęcia kto to zrobił, ale za wszelką cenę musi ponieść konsekwencje. - powiedziała już swoim poważnym i oficjalnym tonem. - Możecie już iść. Dochodzi północ. Wypocznijcie i jeszcze raz gratulacje że poradziliście sobie z tym nieśmiesznym żartem. Każde z was dostaje po pięćdziesiąt punktów dla swojego domu.

- Dziękujemy. Dobranoc pani profesor. - powiedziała cicho Hermiona i razem z Draco opuściła gabinet dyrektorki.

Przeznaczeni Sobie/DramioneWhere stories live. Discover now