{1}

308 21 17
                                    

Na początek, żeby było jasne... to wyobraź sobie, że jesteś normalnie polką, ale mieszkającą w Seulu od piątego roku życia. [T/I] - Twoje Imię. [T/N] - Twoje Nazwisko.


Ten tydzień był dla Ciebie jakiś taki dziwny. Nic Ci nie wychodziło. W pracy co jakiś czas myliłaś zamówienia, tłukłaś talerze, przez co szef nie wytrzymał i wywalił Cię na zbity pysk. W szkole też Ci nic nie wychodziło, co było zaskoczeniem dla twoich nauczycieli. W ciągu tygodnia nałapałaś chyba ze pięć pał, jak nic. Jakby tego było mało twoi rodzice oznajmili Ci, że wyjeżdżają z kraju do Ameryki w pogoni za karierą, a ty sobie będziesz mieszkać sama i zarabiać na siebie. No bo w końcu dorosła jesteś. Co z tego, że niedawno skończyłaś dwadzieścia lat i dopiero wkraczasz w dorosłość. Oni uznali, że to najwyższy czas, abyś się usamodzielniła, tak po prostu. W tobie aż krew wtedy zawrzała. Miałaś ochotę zamknąć się w pokoju i z niego nie wychodzić, aż do śmierci. No, bo w końcu wszystko zaczęło się walić, a ty już nie wyrabiałaś i nie dawałaś sobie psychicznie jak i fizycznie rady. Jednak postanowiłaś dać sobie w policzek z liścia, aby się obudzić i powiedzieć [T/I], dasz sobie radę. Masa ludzi teraz cierpi. Weź się w garść! Tak! Zmotywowałaś sama siebie. 

Po tych wydarzeniach minęło trochę czasu jakieś dwa tygodnie. W szkole spotkałaś swoją kochaną przyjaciółkę, która zawsze starała się Ciebie wesprzeć w tych dla ciebie trudnych momentach. Kochałaś ją za to, że nie pyta tylko od razu jak widzi Cię smutną, zbitą przytula i stara Cię rozweselić. Taką przyjaciółkę to tylko ze świecą szukać. Wiedziała o tym, że kochasz rap (wybaczcie jeśli, któraś z was go za bardzo nie lubi), więc puszczała Ci różnych raperów ze swojego telefonu, bo przez Ciebie się zaraziła rapem i też go słucha na okrągło. Dzięki temu jakoś magicznie na twoją twarz wkraczał maleńki uśmiech. Oczywiście po za rapem lubiłaś posłuchać od czasu do czasu jakąś klasykę, pop. Najbardziej ubóstwiałaś melodię z twojego ulubionego filmu Narnia (jeśli ktoś nie oglądał to polecam, a jak ktoś nie lubi to przepraszam) pt: "Evacuating London" (melodia jest na samej górze w mediach). Przy tej melodii mogłaś się odprężyć, czasem słuchałaś jej na fula w domu i wypłakiwałaś się w poduszkę, jak Ci coś leżało na duszy. Czasem tańczyłaś do niej coś w pokroju baletu. Wtedy czułaś się jak w innym świecie, gdzie wszystko jest możliwe. 

Któregoś dnia w sobotę spotkałaś się ze swoją przyjaciółką w kawiarni, ponieważ chciała Ci coś bardzo ważnego powiedzieć. 

- To co chciałaś mi powiedzieć?- spytałaś się jej, po czym zaczęłaś powoli pić i rozkoszować się smakiem cappuccino o smaku karmelu.

- Wyjeżdżam.- automatycznie, po usłyszeniu tego z ust przyjaciółki zakrztusiłaś się wylewając przy tym trochę cappuccino na stolik. Nie mogłaś w to uwierzyć. Myślałaś, że złe chwile dawno minęły w nie pamięć. Lecz się myliłaś. Do pytałaś się jej czy na długo.- Przepraszam, wyjeżdżam do mamy na stałe, do Londynu. Okazało się, że jest poważnie chora. Ona oprócz mnie nie ma nikogo. Chciałabym tutaj zostać, ale rozumiesz. Nie mogę tego jej zrobić. Naprawdę, Cię przepraszam. - patrzyłaś na nią jak na ducha. Nie mogłaś w to uwierzyć. Miałaś zostać tutaj zupełnie sama, samiuteńka. Ocknęłaś się i lekko uśmiechnęłaś.
- To twoja mama. Bardzo ją kochasz. Nie mogę Cię tutaj przecież siłą zatrzymać. Masz swoje życie. Jedyne co mogę Ci powiedzieć, to... miłej podróży. Nie zapomnij o mnie. Ucałuj ode mnie swoją mamę i przekaż jej ode mnie życzenia: szybkiego powrotu do zdrowia. - spojrzałaś na nią ze łzami w oczach, które zaczęły spływać tak o sobie. Wzięłaś swoje rzeczy i wyszłaś z kawiarenki, za nim byś się tam rozpłakała na dobre. Chciałaś się przejść, poukładać to sobie, przemyśleć. Postanowiłaś, że puścisz sobie przez słuchawki radio. Posłuchasz może jakieś rozweselającej audycji. Usiadłaś na jednej z ławek w parku, po turecku. Właśnie leciała piosenka w wykonaniu rapera Rap Monstera pt:"Do you". Zamknęłaś oczy, odchyliłaś głowę do tyłu opierając się plecami o oparcie ławki i wsłuchiwałaś się w słowa. Mimowolnie zaczęły Ci łzy spływać. Ta piosenka była tak prawdziwa, te słowa do Ciebie przemawiały i miały racje w stu procentach. 
Poczułaś zimny powiew wiatru i krople na twarzy. Otworzyłaś oczy i widziałaś zachmurzone niebo oraz krople deszczu spadające na ziemię. Nie miałaś siły wstać, wszystko Cię przytłaczało. Chciałaś raz, chociaż ten jeden raz, aby nikt nie widział, że płaczesz. 

Teraz mocno lunęło, a ty siedząc na ławce w tej samej pozycji co wcześniej pozwalałaś aby łzy dalej wypływały z twoich oczu. Czułaś jak twoje ubrania przylegały do twojego ciała i robi Ci się zimno. Jednak nie przejmowałaś się tym. Po jakimś czasie, nic nie poczułaś. Zdziwiło Cię to i otworzyłaś oczy. Zobaczyłaś nad swoją głową parasolkę. Spojrzałaś na właściciela. Trzymał parasol na tobą i ze smutnym wyrazem na twarzy patrzył się na ciebie. Miał ciemne oczy, jak każdy Koreańczyk, ale miał nietypowy kolor włosów, ponieważ miał je koloru ciemnego fioletu, coś jakby purpura, którą nie była. 

- Pewnie coś się stało. Na pewno. Inaczej nie siedziałabyś w tym deszczu i nie mokła. Więc żebyś się już nie martwiła...- dalej patrzyłaś na chłopaka ze zdziwieniem. Coś w stylu Co on odpierdala?  Nagle uchwycił twoją dłoń i przekierował na rączkę od parasola i puścił. W tym momencie trzymałaś jego własność. On się uśmiechnął, przy czym zobaczyłaś jego śliczny uśmiech przez, który ukazały się jego dołeczki, które same w sobie są urocze. Ten chłopak w ciągu kilkunastu sekund sprawił, że twoje zmartwienia poszły daleko, a jego osoba Cię zaintrygowała. Tak po prostu.- ... daję Ci tę parasolkę, abyś nie wracała w tej ulewie.- on założył kaptur na głowę, maskę na twarz i ruszył tylko w jego sobie znanym kierunku. Ty natomiast stałaś oszołomiona coś w stylu: Co, się tutaj właśnie stało?  Postanowiłaś jednak wrócić do domu. Zabrałaś swoje rzeczy i z parasolką poszłaś do swojej małej kawalerki. Złożyłaś parasol i odstawiłaś na bok, po tym jak przekroczyłaś próg mieszkanka. Zdjęłaś buty i na bosaka skierowałaś się do sypialni aby wziąć piżamę i ruszyłaś do łazienki. Po trzydziestu minutach kąpieli w ciepłej wodzie, wysuszyłaś się i ubrałaś w piżamkę oraz założyłaś ciepłe kapciusie. Nie miałaś na nic siły więc poszłaś z powrotem do sypialni i walnęłaś się na łóżko. Owinęłaś się kołdrą tak, że wyglądałaś jak gąsienica i próbowałaś usnąć. Przez cały czas myślałaś kim był ten chłopak, którego spotkałaś w parku. W pewnym momencie zaczęłaś odpływać do krainy snu, gdzie wszystko jest możliwe.

================================

I jak wam się podoba? To moje pierwsze imagine jakie kiedykolwiek pisze.

Czekam na wasze opinie i reakcje. 

Rap Monster {IMAGINE} ✎Where stories live. Discover now