{3}

140 14 14
                                    

Obudziłaś się z wielkim bólem, po otwarciu oczu zauważyłaś, że jesteś z kołdrą na podłodze. 

- Jakim kurwa cudem?!- bez kolejnego z twoich ust komentarzem wstałaś i kołdrę rzuciłaś chamsko na łóżko. Z sianem, nie! Przepraszam z szopą na głowie poszłaś do kuchni, potykając się o podwinięty dywan. Można powiedzieć, że piątek trzynastego to tylko głupi przesąd, a jednak! Można mieć pecha. Nalewając wrzątek do kubka przez przypadek polałaś się tą wodą, parząc swoją biedną rękę. Oczywiście, jakby tego było mało potrąciłaś talerz, który poszedł się bujać. Wkurzona po polaniu swojej ręki lodowatą wodą, pozbierałaś kawałki talerza. 

Po ogarnięciu wszystkiego i przy okazji siebie, nie chciało Ci się nigdzie wychodzić, ale niestety miałaś iść do banku coś załatwić. Wyszłaś ze składaną parasolką w torebce, zakupiłaś sobie ją niedawno, a z tego względu, że zbierało się na jakiej ulewy to masz ją ze sobą. 

Schodząc po schodach na dół, bo oczywiście winda się zepsuła poślizgnęłaś się na nich i gdyby nie pewien mężczyzna leżałabyś jak długa z obolałą głową.

- Nic, Pani nie jest?- spytał lekko zaskoczony mężczyzna.

- Nie, znaczy tak. Znaczy nie wiem, od rana mam jakiegoś głupiego pecha. Dziękuję.- ukłoniłaś się dziękując. Widziałaś jak mężczyzna miło się uśmiecha, Miły facet. Tak sobie pomyślałaś i poszłaś dalej. Wychodząc z klatki uderzyłaś jakiegoś chłopaka drzwiami, tak brawo ty! Przepraszałaś go zażenowana lekko tą sytuacją, on postanowił wziąć to w nie pamięć.  Myślałaś chyba, że gorzej nie będzie. Jednak kurde myliłaś się. Idąc w stronę banku całe szczęście nic sobie nie zrobiłaś ani nikomu innemu. Jednak wracając, twój pech walnął Cię ze zdwojoną siłą. Najpierw rzucił się na Ciebie wielki pies, przez którego o mały włos uderzyłabyś głową o krawężnik, dostałaś w metrze łokciem w nos od jakiegoś kretyna, który nawet nie przeprosił. W sklepie okazało się, że nie masz gotówki i musiałaś płacić kartą znowu się zadłużając. Wracając z zakupami oczywiście nie obeszło się od tego, że rowerzysta w Ciebie wjechał i głupio się tłumaczył, że Cię nie zauważył, no jak miał skoro jedną ręką prowadził, a drugą pykał se coś w telefonie. Po ogarnięciu się z chodnika i zakupów miałaś już dość tego jakże zajebistego dnia. Będąc już jakieś pięć minut od swojego domu musiałaś kurde na kogoś wpaść, dokładniej rzecz biorąc upadając na niego. 

- Chryste! Przepraszam, Pana bardzo.- byłaś lekko przerażona, że mogłaś mu coś zrobić. On się jednak zaśmiał i nie dowierzając spojrzałaś na poszkodowanego. Był nim chłopak od parasolki. 

- Mi nic nie jest, a Tobie?- spojrzał na Ciebie lekko rozbawiony zaistniałą sytuacją, bo dalej na nim siedzisz. Zawstydzona wstałaś szybko z niego, a on poszedł w twoje ślady. Zaczęłaś zbierać zakupy, a chłopak zaczął Ci pomagać. Po zebraniu wszystkiego wziął od Ciebie siatki, a ty patrzyłaś na niego dziwnie. - Zaniosę za Ciebie.- tylko kiwnęłaś głową i szliście obok siebie w milczeniu. Poczułaś jak Cię objął ręką w talii i pociągnął Cię tak, że stałaś oparta o jego tors dość blisko. Rozejrzałaś się i zobaczyłaś rowerzystę, który przejechał obok was.
- Drugi raz by wjechał we mnie rowerzysta. Jakaś katastrofa.- nie kontrolując się zrezygnowana oparłaś swoje czoło o jego tors.
- Jak to drugi raz?- odsunęłaś się od niego.

- W ramach podziękowania za ratunek przed zderzeniem zapraszam Cię na kawę do mnie. Zaprosiłabym Cię do jakiejś kawiarni, ale mam na dzisiaj dość mojego dzisiejszego pecha. Jeszcze się coś stanie to się chyba popłaczę.- uśmiechnęłaś się smutno.Chłopak się zgodził. 

Po dziesięciu minutach byliście w twoim mieszkaniu. Zrobiłaś herbatę, bo o nią poprosił. Usiadłaś po turecku na kanapie i razem zaczęliście powoli pić napój.

- Mów mi Rap Monster.- spojrzałaś na niego zaskoczona, mimo to też się przedstawiłaś.

- Czekaj, nazywasz się tak samo jak ten raper od piosenki "Do you", którą ostatnio słuchałam jak Cię spotkałam w tamten deszczowy dzień.- spojrzałaś na niego podejrzliwie.

- No, bo to ja.- powiedział lekko zmieszany, bał się że będziesz inaczej go traktować. Bardziej jak gwiazdę, a nie jak normalnego chłopaka. Bardzo mu zależało na tym, abyś go normalnie traktowało, bo nie wiedzieć czemu, ale czuł do Ciebie coś więcej.
- Serio? Wow. Dobrze wiedzieć, że rozmawiam z jednym z ulubionych raperów.- zaskoczyło go twoje wyznanie. - No co? Wielbię rap. Jesteś solowym raperem czy w zespole?- odetchnął z ulgą, bo traktujesz go dalej jak kolegę.

- W zespole. Słyszałaś o Bangtan Boys w skrócie BTS?- zastanowiłaś się przez chwilę.

- Coś tam słyszałam, ale nie za wiele. w koreańskim rapie siedzę od niedawna tak samo jak w k-popie. Więc wybacz. - kiwnął głową.

- Więc mówi, o co chodzi z tym pechem?- westchnęłaś ciężko i zaczęłaś mu opowiadać co Ci się przytrafiło. - No, powiem szczerze, myślałem że tylko ja mam takiego pecha. Może jak poczytasz więcej o zespole, w którym jestem to dowiesz się że jestem Bogiem destrukcji.- zaśmiałaś się, a on Cię spiorunował wzrokiem. Gadaliście tak, do puki nie zadzwonił jego telefon. Musiał się już zbierać, więc odprowadziłaś go do drzwi.

- Czekaj.- poszłaś do pokoju i wróciłaś z parasolką. - Masz, jak już się spotkaliśmy, a zaczęło padać.- uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki. Otworzyłaś mu drzwi, a chłopak pomachał Ci ręką i obiecał, że się jeszcze odezwie. Zniknął za drzwiami windy. Westchnęłaś lekko i wróciłaś z powrotem do mieszkania. Dzięki temu potworkowi, zaczęłaś się znowu uśmiechać. Posprzątałaś trochę mieszkanie słuchając swojej ulubionej playlisty, w której oczywiście był tylko rap. Zrobiłaś sobie obiadokolację, a po jej zjedzeniu poszłaś pod prysznic. Poszłaś do salonu wycierając swoje mokre włosy i włączyłaś sobie telewizor, bo leciała twoja ulubiona drama. Po obejrzeniu trzech jej odcinków postanowiłaś się położyć. Chłopak obiecał, że się odezwie i tak zrobił. Pisaliście ze sobą do północy, potem on musiał już kończyć, więc postanowiłaś iść spać. Zastanawiałaś się jaki będzie kolejny dzień.

========================================
I jak się podoba? 

Czekam na wasze opinie.

Piosenka w mediach:

BTS - Good Day 

Rap Monster {IMAGINE} ✎Where stories live. Discover now