Rozdział 6

1.5K 104 21
                                    

Dni mijały, zmieniając się w tygodnie. James dalej był bardzo skąpy w udzielaniu odpowiedzi Jane, ale kobieta wyczuła zmianę w jego zachowaniu. Gdziekolwiek się nie ruszyła, czuła na sobie jego wzrok, obserwował jej każdy krok. Zaczynało ją to powoli irytować. Zastanawiała się, co mogło spowodować tę metamorfozę, ale nie potrafiła znaleźć przyczyny.

Czasem, gdy zasypiała miała wrażenie, że Bucky siada pod jej drzwiami i czuwa. Być może się jej zdawało, ale jej intuicja podpowiadała, że ma rację. A jej intuicja nigdy nie zawodzi.

***

Była to jedna z niewielu nocy, kiedy Jane się wyspała. Nie oznacza to ośmiogodzinnego snu, tylko zwykły, czterogodzinny, ale za to bez koszmarów. Od momentu zamknięcia oczu i oddania się w objęcia Morfeusza, kobieta przebywała w pustce. Ogarniała ją nicość, wspaniała i błoga. Pełna spokoju. Jeśli tak wygląda śmierć, to czemu by nie umrzeć, nawet teraz, zaraz – przemknęło jej przez myśl, gdy zaczynała się wybudzać. Kiedy jej powieki wyprostowały się niczym struny i Jane była pewna, że nie zamknie ich na dłużej niż ułamek sekundy, postanowiła wstać. Gdy tylko odgarnęła kołdrę, a chłód powietrza opatulił jej ciało, kobieta z powrotem postanowiła zatopić się w pościeli. Dni stawały się coraz chłodniejsze, szybko robiło się ciemno. Zima nadchodziła nieubłaganie. Jeśli ona i Bucky mają spędzić tutaj kolejne tygodnie, trzeba zaopatrzyć się w drewno. Chociaż dla Zimowego, to pewnie nie będą skrajne temperatury. Na Syberii panują znacznie gorsze warunki. Zresztą nie bez przyczyny ma ten cały pseudonim, który przez ostatnich siedemdziesiąt lat siał postrach.

Jednak od pewnego czasu, Bucky zmienił nastawienie nie tylko do niej, ale do wszystkiego innego. Nie jest już tak agresywny. Widać, że stara się ze wszystkich sił odnaleźć się w tym świecie, co momentami musi być dla niego przytłaczające. Można zauważyć, że zmaga się z czymś wewnętrznie. Jakby był rozdarty. I to jego spojrzenie... Jane znała je aż za dobrze. Tak samo smutne oczy spoglądały na nią za każdym razem, gdy przeglądała się w lustrze. Kobieta potrafiła dużo wyczytać z zachowania Bucky'ego. Ona też go obserwowała. Ostatnimi czasy coraz częściej. Przyglądała się mu, gdy zapatrzony w przestrzeń przed siebie intensywnie o czymś rozmyślał. Obserwowała podczas ćwiczeń. Zastanawiała się co robi, gdy nie ma go na widoku albo co sprawdza na tym swoim laptopie. Rozważa czy ją zabić? A może czy uciec? Z drugiej strony, gdyby chciał dokonać którejś z tych dwóch rzeczy, to już dawno by to zrobił. Potrafił zabijać bez przymrużenia oka. Przy niej nie czyniłby pewnie wyjątków.

I tak każde z nich sprawowało niemą pieczę nad sobą nawzajem, starając się rozgryźć, co kłębi się w głowie tego drugiego.

***

Po kolejnej próbie, Jane postanowiła opuścić ciepłe łóżko. W końcu trzeba zacząć trening. Ta czynność umilała jej spędzanie czasu w tym okropnym miejscu. To zabawne i ironiczne zarazem, biorąc pod uwagę fakt, że niegdyś na słowo trening miała ochotę zemdleć lub zapaść w śpiączkę.

Kobieta wzięła głęboki oddech i na palcach pobiegła do krzesła, na którym leżały ubrania. Zabrała je pod pachę, wzięła ręcznik i ruszyła w stronę łazienki. Najpierw pomyślała o ciepłym prysznicu, ale później doszła do wniosku, że po ćwiczeniach będzie cała spocona i lepka, więc kąpiel zostawiła sobie na później. Wyszorowała porządnie zęby, przemyła twarz i spięła swoje długie włosy w luźny kok. Na to poświęciła najwięcej czasu. Tego dnia czupryna na głowie stała się naprawdę nieznośna i Jane o mało nie dostała spazmy, ujarzmiając ją.

Kiedy wreszcie uporała się z włosami, mogła zejść na dół. W kuchni na stole zastała samotnie leżące jabłko, a obok niego butelkę wody. Pewna była, że wczoraj wszystko pochowała. Jednak burczenie w jej brzuchu zmusiło ją do zaprzestania roztrząsania, skąd wziął się owoc. W tamtej chwili mógł przylecieć nawet z kosmosu. W kilka minut kobieta pochłonęła całą przekąskę. Burczenie w brzuchu nie zniknęło całkowicie, ale Jane wiedziała, że przed treningiem nie ma co się objadać, bo to raczej nie mogłoby dobrze się skończyć.

Metal HeartWhere stories live. Discover now