Rozdział 15

1.2K 75 26
                                    

Na początku małe wyjaśnienie. Fragmenty, których bohaterem jest Bucky lub któryś z Avengersów, toczą się w czasie teraźniejszym, to znaczy długo po ataku i procesie. Tam, gdzie pojawia się Jane, jest taka mała retrospekcja, czyli czas zaraz po porwaniu. Mam nadzieję, że time skipy nie wprowadzą dużego zamieszania i z łatwością się odnajdziecie. Oczywiście czekam na wasze komentarze i opinie. Miłej lektury :)

Dni zmieniały się w tygodnie, tygodnie w miesiące, a po Jane ani śladu. Od momentu ataku na kryjówkę, Bucky'emu wydawało się, że czas zlał się w jedność. Jakby oczekiwanie na jakąkolwiek wieść o możliwym pobycie Jane było niekończącą się godziną niemocy. Od pierwszego procesu minęło już dziesięć miesięcy. Za kolejne trzy, ma odbyć się ostateczna rozprawa, na której ława przysięgłych zadecyduje o jego losie. Być może już to zrobili. Jednak dla Jamesa nie miało to znaczenia. Jedyne co się liczyło to fakt, że Jane jest gdzieś i rozpaczliwie potrzebuje jego pomocy, a on nie może kiwnąć palcem. Mieszkał w Avengers Tower wbrew sobie i niektórym członkom tej grupy. Raz w miesiącu odwiedzał go prokurator Peter, który robił wszystko co mógł, by upokorzyć Bucky'ego i obedrzeć go z jakiejkolwiek nadziei na odzyskanie Jane. Tylko dzięki Rhodesowi udawało mu się uzyskać prawdziwe informacje o poczynaniach rządu. James był mu ogromnie wdzięczny za wstawiennictwo, biorąc pod uwagę, jak bardzo się nie lubili. Zresztą, wiedział od Steve'a, że porucznik Rhodes robi to nie ze względu na niego, ale Jane, ponieważ miał okazję ją poznać i wiedział, że żołnierz taki, jak ona, jest wart ratunku. Okazało się, że rząd wysłał kilka misji poszukiwawczych, jednak nie zebrał do tego ani najlepszych ludzi ani najlepszego wyposażenia. Jednym słowem zbagatelizowali sprawę. Po pewnym czasie Bucky nie miał już siły na złość. Siedział zamknięty w swoim pokoju odcinając się od wszystkich, nawet od Steve'a. Spotykał się z innymi tylko wtedy, gdy musiał lub gdy przez przypadek na kogoś wpadł. Całą swoją uwagę poświęcał przeszukiwaniu Internetu w celu znalezienia jakichkolwiek informacji. Z dnia na dzień był coraz lepszy, a doświadczenie w tajnej komunikacji, jakie nabył w Hydrze czyniło go zaradniejszym. Tak przynajmniej zdawało mu się na początku, gdyż po kolejnej bezsennej i bezowocnej nocy zwątpił w swoje możliwości. Mimo wszystkiego nie poddawał się, bo był to winien Jane. Był to jej, cholera, winien.

***

– Szanse, że odnajdziemy pannę Smith żywą, z dnia na dzień spadają. Statystyki nie kłamią. W zasadzie już możemy uznać ją za martwą – odezwał się Vision.

– Tobie jak zwykle brak wyczucia i taktu – rzuciła Wanda, patrząc na niego spod byka, chociaż tak naprawdę podzielała jego zdanie. Całą swoją uwagę skupili na poszukiwaniu Jane, której już raczej nie odnajdą. Czas skupić się na sobie i na tych, którym da się jeszcze pomóc.

– On ma rację. W zwyczajnych sprawach porwania szanse odnalezienia zaginionej osoby znacznie maleją już po siedemdziesięciu dwóch godzinach od momentu zniknięcia – powiedział Banner, nadając myślom Wandy rzeczywisty wydźwięk.

– Ale to nie jest zwyczajne porwanie – żachnął się Steve. On nigdy nie da za wygraną. Będzie jej szukać, dopóki nie odnajdzie. Nawet jeśli miałby wrócić z samymi szczątkami.

***

Bucky nie miał zielonego pojęcia, która jest godzina. Ani jaki jest dzień. Jego oczy były suche jak wióry od wpatrywania się w ekran komputera. Chciał siedzieć jeszcze dłużej, ale przemęczenie wzięło górę. Nie wmawiał sobie, że zmęczony niczego nie wskóra. Nie chciał się usprawiedliwiać. Pragnął po prostu zamknąć oczy i zasnąć. W drodze do łóżka musiał podciągnąć spodnie, które mimo zawiązanego ciasno sznurka, wciąż spadały. Schudł ostatnio i zmienił się nie do poznania. Wymizerniał i stał się słabszy. Nie robił tego specjalnie, po prostu zapominał o jedzeniu. Tak bardzo skupiał się na przeszukiwaniu Internetu, że nie zwracał uwagi na fizyczne potrzeby. Wreszcie był zbyt zmęczony, by zjeść, więc po prostu kładł się do łóżka. Gdyby nie Natasha, pewnie umarłby z głodu. Romanoff wręcz wmuszała w niego jedzenie.

Metal HeartWhere stories live. Discover now