Rozdział 1

549 53 14
                                    

Naprawdę nienawidzę tego momentu, kiedy jest sobota, w końcu mogę cały dzień spędzić w łóżku... A o godzinie 10, co jest dla mnie najwcześniejszym rankiem na świecie, moje gardło upomina się o nawilżenie. Kiedy ja w końcu nauczę się, żeby zawsze koło swojego łóżka mieć jakieś picie? Debil. Istny debil ze mnie, w ogóle nie uczę się na błędach. Zamruczałem coś, nawet dla mnie niezrozumiałego, pod nosem, po czym niechętnie zacząłem uchylać powieki, ciesząc się, że przynajmniej o zasłonięciu na noc rolet nie zapominam. Chyba bym umarł, jakby teraz Słońce dopadło moje biedne, zaspane oczy. Rozejrzałem się jeszcze po pokoju, z cichą nadzieją, że może znajdę gdzieś resztki jakiegoś napoju, ale jak można się domyślić - nadzieja matką głupich. 

-Nie zwlekaj, Valtersen. I tak będziesz musiał wstać po tę cholerną wodę - mruknąłem pod nosem, próbując siebie jakoś zmotywować. Cóż... Nie jestem zbyt dobry w motywowaniu ludzi, co raczej idzie zauważyć.  Chwilę jeszcze powierciłem się na łóżku, jednak orientując się, że oprócz pragnienia, zaczyna doskwierać mi również głód, jęknąłem cicho załamany i niechętnie podniosłem się do siadu. Zgarnąłem płynnym ruchem ręki, wszystkie swoje włosy, które opadały mi na twarz, do tyłu, po czym przetarłem oczy, zbierając z ich kącików zgromadzone tam śpiochy. Wolnym ruchem wystawiłem jedną nogę za łóżko, po chwili kładąc stopę na podłodze. Brrr.... Zimno. Co za udręka... Nie chciało mi się kłopotać ubieraniem, w końcu Linn zapewne znowu śpi na kanapie, bądź ogląda seriale z miską popcornu i nie zwraca uwagi na otaczający ją świat, a Eskild... Nie wiadomo nawet, czy jeszcze jest w domu. Poza tym, jest przyzwyczajony do widoku mężczyzn w bokserkach, prawda? Spojrzałem na swoją białą bieliznę i pokręciłem z niedowierzaniem głową. Czemu ja się usprawiedliwiam, przed samym sobą, z tego, że wychodzę z pokoju w bieliźnie? Pomimo mieszkania tu już od dwóch miesięcy, wciąż czuję się obco, mimo, iż z Eskildem i Linn znam się o wiele dłużej i mamy przyjacielskie kontakty. Cóż... To nie jest mój prawdziwy dom, dlatego tak się czuję. Tak naprawdę, to nigdzie już nie ma "mojego domu". Nie ma miejsca na tym świecie, które uważałbym za swoje. Za takie, które byłoby bliskie memu sercu, w którym czułbym się naprawdę bezpiecznie, całkowicie sobą... Pokręciłem szybko głową, chcąc usunąć z niej te myśli. To nie czas na użalanie się nad sobą, Isak. Tego nigdy nie powinieneś robić. Szybko wstałem z łóżka, jednak wciąż byłem zaspany, toteż pokój opuściłem dosyć leniwym tempem. Tak jak się spodziewałem, Linn leżała w salonie, ze stertą chusteczek i popcornem - pewnie znowu płakała nad jakimś dennym romansem. To nie tak, że uważam romantyczne filmy za denne - po prostu te, co ogląda Linn są naprawdę kiczowate. Muszę w końcu pójść do wypożyczalni i dać jej coś normalnego, bo aż żal serce ściska, kiedy widzę po raz milionowy Titanica.  Jednak w sprawie Eskilda się myliłem... Będąc już w salonie i mijając zapłakaną Linn, usłyszałem śmiech swojego przyjaciela i... I kogoś jeszcze. Nie byłem w stanie rozpoznać czyj to głos, dlatego nieco się zawahałem, zanim wszedłem do kuchni. Nie chcę im przeszkadzać.... Stop Isak. Ty również tu mieszkasz, więc nikomu nie przeszkadzasz, to też teraz Twój dom - skarciłem się w myślach i wszedłem do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Przecierając jeszcze zmęczone powieki, idąc wolnym krokiem, spojrzałem na  dwójkę chłopaków, którzy od razu zamilkli, kiedy tylko mnie ujrzeli. Czyli jednak w czymś przeszkodziłem... Wzrok najpierw ulokowałem na swoim przyjacielu, jednak po chwili go przeniosłem na jego towarzysza i... Tam pozostał na dłużej. Wysoki blondyn, o niebieskich oczach, wpatrywał się prosto w moje tęczówki, uśmiechając się delikatnie. Zapewne ów uśmiech był pozostałością po szczerzeniu się do Eskilda, mimo wszystko był to miły widok. Grzechem byłoby nie przyznać, iż chłopak stojący na przeciwko mnie, należy zdecydowanie do tej części przystojnych przedstawicieli płci męskiej.

- Oh, Isak, Śpiąca Królewno, co się stało, że jesteś tak wcześnie na nogach? - zagadnął mnie Eskild, podchodząc i klepiąc mnie lekko w ramię. Ja natomiast nie umiałem oderwać wzroku od jego towarzysza, a widząc, że nieznajomy lustruje mnie wzrokiem, zdałem sobie sprawę, w jakim "stroju" do nich przyszedłem. Spuściłem wzrok nieco zawstydzony i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, iż nie odpowiedziałem chłopakowi.

EVAK - Zwyczajna historia, nadzwyczajnej miłości.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz