Rozdział 12

194 30 11
                                    

-Obaj dobrze wiemy, że na sekundzie to się nie skończy, leniu - zaśmiałem się, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Odsunąłem go pewnym ruchem od siebie, co spowodowało, iż jego ręce wysunęły się spod mojej koszulki, a Even wydął dolną wargę i patrzył na mnie smutnym wzrokiem. - Nie rób takich oczu. To na mnie nie działa - prychnąłem, powoli wstając z łóżka.

Może trochę, ale tylko trochę, kłamałem, mówiąc, że to na mnie nie działa. Chłopak wygląda cholernie uroczo z taką miną. Mam ogromną ochotę położyć się na łóżku i spędzić tak cały dzień. Jednak ogromny imprezowy bałagan sam się nie posprząta, a nie chcę zostawiać swoich przyjaciół z tym wszystkim. Czułbym się winny.

Ruszyłem do łazienki, w której zostawiłem swoje ciuchy i zacząłem ubierać na siebie spodnie. Na odchodnym zerknąłem jeszcze w lustro, zaczesałem włosy do tyłu i wróciłem do sypialni. W niej zastałem już ubranego blondyna. W mój T-shirt. Uśmiechnąłem się na ten widok i podszedłem do starszego.

- No, ale nie musiałeś kraść mi ciuchów - przedrzeźniałem go z wrednym uśmiechem. Jednak chłopak głośno się zaśmiał i zmierzył mnie wzrokiem.

- Wiesz... Mi taka wymiana pasuje. Przynajmniej Twoje ciuchy wczoraj nie były obrzygane - parsknął i opuścił pokój. Zostawił mnie w tej sypialni samego, z ogromnym znakiem zapytania zamiast twarzy.

Dlaczego jego koszulka miała na sobie czyjeś wymiociny?

Chwilę tak stałem próbując sobie cokolwiek przypomnieć i... Chyba jednak powinienem zostawić wspomnienia w spokoju. Naprawdę wolałbym nie pamiętać.

Obrzygałem jego ciuchy, a teraz mam tę koszulkę na sobie. Co prawda wyczyszczoną i wysuszoną, jednak sam fakt, że były na niej moje wymiociny jest odrzucający.

Nie musiał mi o tym przypominać, naprawdę. Przewróciłem oczami i wyszedłem z pokoju. Byłem pewny, że chłopak poszedł już do kuchni/salonu, w zależności od tego, gdzie wszyscy się zebrali. Myliłem się. Stał przed drzwiami sypialni i na mnie czekał. Taki prosty, nic nie zmieniający w życiu gest, a tak cholernie miły. Uśmiechnąłem się do niego i razem zeszliśmy na dół, od razu idąc do kuchni, gdyż stamtąd dochodziły rozmowy.

-No nareszcie! - oburzony głos Noory uderzył w nas jako pierwszy. Nic dziwnego, prawda? - Nasze gołąbeczki postanowiły w końcu się pokazać? - prychnęła, przecierając ścierką blat. W kuchni znajdowały się same dziewczyny. Eva wkładała do worka na śmieci puste butelki, Emma wyciągała jakieś składniki z lodówki, natomiast Sana stała przy stole i coś kroiła. Chris oraz Vilde stały przy kuchence i zapewne zaczynały coś gotować. Nie byłem głodny, dzięki pysznemu omletowi Evena, dlatego nie bardzo wnikałem w to, co dziewczyny tworzyły.

-Też się za Tobą stęskniłem - mruknąłem, podchodząc do blondynki. Ucałowałem delikatnie jej policzek, mając cichą nadzieję, że to nieco załagodzi fakt, iż zostawiliśmy ich tu ze wszystkim same. Przy okazji zerknąłem na patelnię trzymaną przez Chris. Hm... Wspomniałem coś, że nie jestem głodny? Kłamałem. - Naleśniki - zamruczałem zadowolony, wyciągając rękę po jednego. Jednak Noora uderzyła moją dłoń, a ja mruknąłem niezadowolony. To trochę bolało.

-Ty nie dostaniesz. Najedz się Evenem - warknęła, jednak złość w jej wykonaniu była urocza, dlatego jedynie cicho się zaśmiałem i od niej odsunąłem, wracając na miejsce obok Evena.

-Pomóc Wam coś? - niebieskooki rozejrzał się po kuchni i cierpliwie czekał na odpowiedź, która przyszła szybko. Cóż, nie było dla nas zaskoczeniem, że dziewczyny wygoniły nas z kuchni. Miały już posprzątane, dodatkowo kobiety takie są - nie lubią, kiedy ktoś wchodzi na ich teren. Zajęły kuchnię i broń Cię Boże, nie podchodź.

-Chodźmy stąd - szepnąłem do chłopaka i razem opuściliśmy kuchnię, kierując się korytarzem do salonu. Tam była męska część. William siedział na fotelu, jedząc popcorn, Jonas z Chrisem na podłodze, grali w karty. Kanapa była wolna, dlatego od razu zajęliśmy na niej miejsca. Even objął mnie ramieniem, co lekko mnie zaskoczyło, w ten pozytywny sposób.  William wyłączył telewizor i zaczął z nami rozmawiać o tym, jak mu się nudzi, bo Noora go olewa, a chłopaki grają w grę, w którą on nie umie. Biedak.

Było dosyć przyjemnie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, co chwilę się śmiejąc. Chris z Jonasem po chwili zakończyli rozgrywkę, zajęli miejsca obok mnie i Evena, jeden z jednej, drugi z drugiej strony i wszyscy razem rozmawialiśmy.

Do czasu.

Do czasu aż w salonie nie pojawiła się Emma z... Z Sonją.

Automatycznie się spiąłem, oczekując tego, jak zachowa się Even. Chłopak nie zabrał dłoni. Czyżby wczoraj poważnie porozmawiał z dziewczyną? Jednak ona nie wyglądała na złą. Widząc chłopaka, uśmiechnęła się promiennie.

- Even, kochany! - jej okrzyk radości wypełnił cały salon i uderzał raz za razem w moje bębenki.

Uniosłem wzrok i napotkałem przepraszające spojrzenie blondyna.

Even, do cholery, znowu w coś pogrywasz?

EVAK - Zwyczajna historia, nadzwyczajnej miłości.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz