Rozdział 10

193 31 10
                                    

Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Jednak nie to było największym problemem...

Byłem w obcym pokoju, nagi, moje ciuchy były porozwalane po pokoju, a ja miałem ogromną pustkę w głowie.

Czy ja... Z kimś spałem? Jeśli tak, to czy ta osoba jest jeszcze w tym domu?

Emmy rodzina należy do bogatych, co dało się zauważyć już poprzedniego dnia. Jednak łazienki dołączone do każdego pokoju... Nie jest to przegięciem?

Znaczy... Nie żebym teraz narzekał. Przynajmniej mogę iść do łazienki, niezauważony i udawać, że wcale nie wyglądam jak ostatnie nieszczęście świata. Pozbierałem z podłogi swoje ciuchy i ruszyłem do łazienki, gdzie je zostawiłem. Wziąłem szybki prysznic, używając jakiegoś ręcznika znajdującego się w tej łazience. Coś w rodzaju łazienek hotelowych... Czyste ręczniki, małe szampony i płyny do kąpieli. Cóż... trzeba przyznać, że dziewczyna zadbała o swoich gości.

Założyłem na siebie jedynie bokserki. Obejrzałem się w lustrze z każdej możliwej strony. Nie miałem żadnych śladów pazurów, żadnych malinek, zadrapań, nic. O tyle dobrze.

Ubrałem na siebie swoją białą koszulkę, a spodnie postanowiłem założyć po śniadaniu. Zaczesałem jeszcze mokre włosy do tyłu i otworzyłem brązową szafkę, by zobaczyć, co jeszcze tu się kryje. W plastikowym pudełku, była nowa, szczelnie zapakowana szczoteczka.

Oho, już wiem u kogo imprezy będą moimi ulubionymi. Otworzyłem ją, umyłem zęby i poczułem się już całkowicie odświeżony. Opuściłem pokój i udałem się na schody, po których zszedłem. Sam nie wiem skąd, ale pamiętałem gdzie jest kuchnia i tam też się udałem. Jednak w całym domu było pusto, a w kuchni była tylko jedna osoba. Blondyn, w samych bokserkach.

Poczułem się jakbym miał deja vu.

O. Matko.

Even.

Wczoraj wszedłem do kuchni i zastałem go w ten sam sposób. Tyłem do mnie, w białej koszulce i zielonej opasce. Pomyślałem, jakie z nas przeciwieństwo, bo miałem czarny strój...

Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że mam na sobie białą koszulkę. A wiem, już pamiętam, że przyszedłem na imprezę w czarnej. 

Patrząc na nagie plecy Evena zacząłem sobie powoli wszystko przypominać... A raczej fragmenty. Przytulaliśmy się, powiedział, że jest wobec mnie szczery, a potem się całowaliśmy.

Czy to z nim byłem  w pokoju? Cóż... Mam na sobie jego T-shirt, który leżał na podłodze. To chyba wystarczający dowód, prawda?

Podszedłem do chłopaka nieśmiało, a on chyba mnie usłyszał, bo się odwrócił i uśmiechnął w moim kierunku.

- Dzień dobry, Isak - mruknął, całując mnie delikatnie w usta. Byłem w delikatnym szoku i nie bardzo wiedziałem jak mam się zachować.

W końcu uciekłem ze swojego mieszkania, by o nim zapomnieć. W końcu przyszedłem na tę imprezę by wrócić do swojego życia przed poznaniem Evena, by go ze swojego życia usunąć.

A tymczasem jest ranek, a on całuje mnie na dzień dobry.

A przede wszystkim... Spaliśmy w jednym łóżku.

Czy my...

- Zaspany Książę, hm? No, ale nie musiałeś kraść mi ciuchów - prychnął, wskazują palcem na mój tors. Zaśmiałem się tylko i zerknąłem za niego, na kuchenkę.

- Nie bądź wredny z samego rana - mruknąłem, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że towarzyszy mi poranna chrypka. Odchrząknąłem nieco speszony i zagryzłem dolną wargę. - Co gotujesz, kuchareczko? Dla mnie? - zagadnąłem z uśmiechem, a chłopak uśmiechnął się triumfalnie.

EVAK - Zwyczajna historia, nadzwyczajnej miłości.Where stories live. Discover now