Rozdział 2

336 46 14
                                    

Dzisiejszy dzień niesamowicie mi się dłużył, co było naprawdę zadziwiające... Z racji, iż już od dwóch tygodni trwają wakacje, większość czasu spędzałem w domu. Moi przyjaciele początki wolnego postanowili poświęcić swojej rodzinie, ja natomiast... Zaszyłem się w pokoju i oglądałem seriale. Moje dni stały się monotonne - siedziałem przy laptopie do rana, następnie spałem do późnego popołudnia, zanim się ogarnąłem, posprzątałem, coś zjadłem, nastawał wieczór, później noc... Kolejna dawka seriali, snu... I tak w kółko. Dlatego też przez ten czas miałem wrażenie, jakby dni były takie krótkie... Jakby zabrali nam co najmniej kilka, a może i nawet kilkanaście godzin.

Dzisiaj natomiast było inaczej. Wstałem dosyć wcześnie, a po porannym spotkaniu z blondynem nie mogłem zapaść w sen, zbyt mocno nękały mnie moje myśli. Sam nie wiedziałem, co mogę robić, by ten dzień szybciej mi zleciał, by wyczekiwana godzina siedemnasta w końcu nastała...

Chwila...

Wyczekiwana godzina? Nie, nie, to po prostu pomyłka w moich myślach. Ja wcale nie cieszę się na to spotkanie, wcale nie chcę nigdzie iść!

Oh, Valtersen, kogo Ty chcesz oszukać? Czekanie na spotkanie z Evenem, było zupełnie innym wyczekiwaniem niż wtedy, kiedy czekam na swojego przyjaciela Jonasa, czy szykuję się na jakąś imprezę z moją paczką... Nie do końca jeszcze wiem, jak nazwać to uczucie, które wzbudza we mnie niebieskooki. Jest to pewnego rodzaju ciekawość, zainteresowanie... Również zestresowanie. Bałem się w pewien sposób, że nie znajdziemy wspólnych tematów, że chłopak mnie nie polubi, że palnę coś głupiego, co miałem w swoim zwyczaju...

Mam nadzieję, że przez moje obawy nie będzie jeszcze bardziej drętwo. Nie mogę pozwolić, by na spotkaniu z nim strach miał nade mną władzę - bo w takim wypadku, będę bał się cokolwiek powiedzieć, gdyż będę miał obawy, że się zbłaźnię i zapewne w efekcie nie odezwę się ani słowem.

Krzątałem się po pokoju, zbierając z podłogi i mebli ciuchy, sortując je na te, które powinny trafić do kosza na pranie oraz na te, które mogę schować ponownie do szafy... Wyniosłem wszystkie naczynia, które zdążyłem nagromadzić w pokoju, a nawet zaścieliłem łóżko i starłem kurze! Nie pamiętam kiedy ostatnio było tutaj tak czysto... Kiedy nie miałem już nic ciekawego do zrobienia w swojej oazie spokoju, usiadłem na krześle przy biurku i bezsensownie przeglądałem facebooka. Następnie postanowiłem włączyć Sherlocka - ten serial zawsze mnie rozluźniał, dodatkowo jest długi, to i czas szybciej zleci! Po kilku odcinkach zauważyłem, że jest już po szesnastej, toteż z lekkim uśmiechem wyłączyłem laptopa i wstałem, idąc wolnym krokiem do szafy, którą po chwili otworzyłem.

Co powinienem ubrać? Spojrzałem z osobna na każdy wieszak znajdujący się w mojej szafie i po krótkim westchnięciu opadłem na łóżko.

Gdyby był tutaj Eskild, doradziłby mi jak mam się ubrać na... Właśnie. To nie jest żadna randka, więc dlaczego ja aż tak się tym przejmuję? Pokręciłem głową, karcąc się w myślach za to, jak bardzo Even namieszał mi w głowie, po czym wstałem i ponownie, już nieco świeższym umysłem, spojrzałem na ciuchy. Wyciągnąłem czarny, nieco bardziej przylegający do ciała T-shirt oraz czarno-białą koszulę w kratę. Z półek obok wyciągnąłem czarne jeansy, delikatnie przylegające do ciała, oraz czystą bieliznę. Wszystko to ułożyłem na łóżku, po czym wyszedłem z pokoju i udałem się do łazienki, ciesząc się wewnętrznie, że nie minąłem niebieskookiego. Wziąłem szybki prysznic, myjąc również zęby oraz układając włosy tak, by delikatnie były skierowane ku górze, po czym z owiniętym ręcznikiem wokół bioder opuściłem toaletę.

Droga z łazienki do mojego pokoju jest krótka, więc na swoje szczęście, nikogo nie spotkałem. Najbardziej martwiłem się o Evena, naprawdę nie chciałbym oblać się czerwienią, gdyby znowu zlustrował mnie tak swoim wzrokiem.

EVAK - Zwyczajna historia, nadzwyczajnej miłości.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora