Rozdział 2

2K 135 3
                                    


Była noc, kiedy się obudziłam. Gwiazdy świeciły wysoko na niebie, a ja jako, że dopiero wstałam postanowiłam się przejść. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Była późna godzina, więc odpadało odwiedzenie przyjaciół. Minęło tyle czasu, a tu nic się nie zmieniło. Jak to mówią wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a tym to miejsce się dla mnie stało. Dobra starczy już tego świeżego powietrza. Postanowiłam sprawdzić, jak wygląda sytuacja z moim pokojem. Miałam nadzieję, że nic się w nim nie zmieniło.

Otworzyłam delikatnie drzwi. Na szczęście nie były zamknięte. Tak jak go zostawiłam, w takim samym był stanie. Książka leżała otwarta na tej stronie, na której ostatnio ją czytałam. Cóż nie pozostało mi nic innego, jak skupić się na lekturze. W końcu człowiek ma trochę czasu na to, aby się zagłębić się w wydarzenia bohaterów wykreowanych przez jakiegoś autora. 

Poczytałam trochę, lecz po jakimś czasie poczułam, jak  moje powieki robią się coraz cięższe. Dłużej się męczyć nie chciałam, więc zdecydowałam się położyć spać, żeby rano wyglądać jak człowiek, a nie zombi. Po kilku godzinach wstałam wypoczęta jak nigdy. Sprawdziłam godzinę, jak się okazało byłam delikatnie spóźniona na śniadanie, więc prawie biegnąć pokonałam odległość dzielącą mój pokój i stołówkę.

Uchyliłam drzwi, momentalnie lokalizując swój stolik i siedzącą przy nim markotną Sonię. Ona, jakby wyczuła jakiś cudem moją obecność odwróciła się, zrobiła wielkie oczy, po czym ze łzami w oczach rzuciła się w moim kierunku:

- Alex - krzyknęła po czym wzięła mnie w swoje ramiona. Tak za tobą tęskniłam.

- Spokojnie, bo mnie udusisz- powiedziałam ze śmiechem, no jak widać komuś mnie brakowało.

- Kiedy się obudziłaś?

- W nocy, ale była już późna godzina, to nie chciałam nikogo budzić.

- No wiesz tyle czekałam, więc bym się nie pogniewała za taką wspaniałą niespodziankę.

- My tu gadu gadu, ale chodźmy coś zjeść, bo umieram z głodu.

- Niema problemu pogadamy przy stoliku.

Jak ustaliłyśmy, tak zrobiłyśmy. W ciągu tak krótkiego czasu nie uda nam się nadrobić zaległości, ale mam nadzieję ze wkrótce nam się to uda. W końcu nikt nigdzie się nie wybiera. Właśnie zbierałam się do wyjścia, mając jeszcze kilka spraw do załatwienia, kiedy musiałam się z kimś zderzyć:

- Uważaj jak łazisz łamago!

Przypatrzyłam się uważnie. Czego jak czego, ale tego to się nie spodziewałam. A Sonia mogła mnie uprzedzić, jaką niektórzy przeszli ogromną transformację.

- No proszę, proszę Król Buraków i Prostaków jak zwykle na posterunku, jak widzę- popatrzyłam mu prosto w oczy, więc doskonale widziałam jak krew mu momentalnie odpływa z twarzy.

- Aaalex..- wykrztusił z trudem.

- Jak widać na dołączonym obrazku, a co może wzrok się popsuł?- odparowałam.

- Ale jak? Kiedy? 

- Wczoraj w nocy, ale patrząc na ciebie to żałuję, że w ogóle się obudziłam. Byłeś fajnym facetem, z naciskiem na to pierwsze słowo. Niektórzy zmieniają się tylko na gorsze- odparłam po czym nic więcej nie mówiąc, odeszłam w swoją stronę, nie marnując na niego więcej mojego cennego czasu.


Cztery żywioły - powrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz