Rozdział 13

1.5K 90 0
                                    


Po ostatnich newsach dotyczących najnowszej misji czym prędzej zabrałam się za ćwiczenia z żywiołami. Już trochę czasu minęło, odkąd ostatni raz się nimi posługiwałam. Musiałam sobie co nieco przypomnieć, aby później podczas walki niczego nie pominąć. Wtedy każdy ruch może decydować o życiu i śmierci, tym bardziej, że człowiek nie wiedział, co może go spotkać. 

Zeszłam do sali treningowej, aby w ciszy i spokoju wszystkiego popróbować. Kiedyś usłyszałam do mojego widmowego nauczyciela, że żywioły są elastyczne, dlatego też chciałam wypróbować nowe rzeczy. Miałam już na to kilka pomysłów, których nie zaszkodzi wypróbować. Każdy żywioł jest inny, więc kto mi zabroni każdym z nich z osobna się pobawić. Razem też mogą tworzyć mieszankę wybuchową. To może być interesujące.

Moje kombinacje trawy kilka godzin. Tak się w nie wciągnęłam, że nie odczułam nawet kiedy sekundy zmieniły się w minuty, a one z kolei w godziny. Nie zdradzę wam wyniku moich prób, na to przyjdzie pora w swoim czasie. Na razie jednak pozostaną one moją słodką tajemnicą.

Mijał dzień za dniem, coraz bardziej zbliżając mnie do wyjazdu z wyspy. Niepokój rósł z każdą chwilą. Niestety na to nic poradzić nie mogłam. Coraz częściej zadawałam sobie pytanie. Czy dam radę? Jedynym mogłabym powiedzieć światełkiem w tunelu była możliwość zobaczenia się na żywo z przyjaciółką i jej chłopakiem. Już sporo czas minęło odkąd opuściłam Akademię, więc przynajmniej taki był plus z zaistniałej sytuacji.

W końcu nadszedł ten dzień. Dzień mojego wyjazdu. Jak wcześniej było uzgodnione znów była pobudka z samego rana. Jak ja to uwielbiam. Najpierw powrót na stały ląd i znowu kilkugodzinna podróż. Jednak tym razem nie jechałam do domu, lecz do Akademii. Nic nikomu nie mówiąc wracałam na stare śmieci.

Po kilku godzinach jazdy samochodem byliśmy na miejscu. Szybko zapadający zmrok był tym razem mogłabym rzecz okolicznością sprzyjającą. Nie chciałam się na razie tłumaczyć ze swej obecności tutaj. W pierwszej kolejności czekała mnie rozmowa z dyrektorem. Mimo wszystko lubiłam tego faceta. Ruszyliśmy więc z Michaelem w kierunku jego gabinetu. O dziwo korytarze świeciły pustką, ku mojemu szczęściu. Zapukaliśmy do drzwi, a kiedy usłyszeliśmy ciche "Proszę" weszliśmy do środka.

- Dzień dobry panie dyrektorze.

- O już jesteście. Witajcie. Michael dziękuje za bezpieczne odstawienie jej do nas.

- Niema za co. Chodź na początku były miedzy nami małe spięcia, to jednak z czasem się polubiliśmy. Wiesz będzie mi trochę brakowało tej małej złośnicy.

- Na pewno. Jako, że trochę drogi za wami pewnie chcecie się trochę odświeżyć. Zaprowadzę was do waszych pokoi, a później zapraszam do mnie na kolację, wtedy omówimy plan na następne dni.

Już więcej nic nie mówiąc udaliśmy się razem z dyrektorem do pokoi. No cóż ja wiedziałam, że troszkę tu zabawię, dlatego też rozpakowałam swoje rzeczy na półkach i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po wyjściu z łazienki odświeżona od razu inaczej się czułam. Tak teraz byłam gotowa rozmawiać o tym, co ma się wydarzyć. Pukanie do drzwi uzmysłowiło mi, że pewnie już pora kolacji. Bez zbędnej zwłoki wyszłam z pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i razem z Michaelem udaliśmy się do mieszkania dyrektora. Tak swoja drogą to niezły zaszczyt nas spotkał, że mieliśmy zjeść razem z nim kolację. No, ale okoliczności są temu sprzyjające. 

Po dotarciu na miejsce rozglądnęłam się ciekawie po wnętrzu. Ku mojemu zaskoczeniu wnętrze było całkiem inne, niż się tego spodziewałam. Spodziewałam się raczej czegoś, gdzie człowiek czułby się jak w muzeum. Zastało nas natomiast całkiem coś innego. Czuło się tutaj, jak w domu. Po zobaczeniu całego mieszkania zostaliśmy zaproszeni do stołu.

- No dobrze, to teraz powiedzcie mi, czego mam się spodziewać- zaczął rozmowę dyrektor.

- Jak już zostałeś poinformowany tym razem mamy do czynienia z demonem, który zwie się Mormo.  Przybiera on kobiecą postać, mającą za zadanie zwabianie mężczyzn. Wypija ona ich krew, zwiększając w ten sposób swoją siłę. - zaczął Michael.

- Miałam już z nią jedno starcie i powiem szczerze, ze nie mam z niego dobrych wspomnień. Jest ona bardzo silna, a z każdą ofiarą więcej jej moc rośnie. Nie wiemy jak silna może być teraz. Zdaniem Fire jedynym sposobem na walkę z nią jest walka w postaci bytu astralnego. Dlatego właśnie przed przyjazdem tutaj odbyłam z Mikiem trening, na którym musiałam się  nauczyć, jak wyjść ze swego ciała.

- Alex naprawdę mam już swoje lata. Dopiero jednak spotkanie z tobą coraz dosadniej uświadamia mi, że mam szczęście, że mam moc panowania nad jednym żywiołem.

- Nawet pan nie wie jak mu zazdroszczę. Sama chciałabym mieć proste życie, bez żadnych potworów i walk. Ale co poradzić każdy ma swoje misje do wykonania jedni muszą ryzykować życiem, inni nie.

- Dokładnie. Ale powiedzcie mi jeszcze jedno. Kiedy dokładnie ma mieć miejsce to starcie?

- Tego jeszcze nie wiem. Jak tylko będziemy mieć informacje dotyczące czasu, to damy znać.

- Będę wdzięczny, bo w końcu musimy jeszcze ustalić wtedy, jak to wszystko będzie wyglądało z miejsca biernego widza. 

- Tak oczywiście. Jeżeli nie ma pan nic przeciwko pójdziemy już do siebie. Długa droga za nami, więc człowiek też odczuwa już zmęczenie.

- Ależ oczywiście. Dobranoc.

To mówiąc wyszliśmy, kierując się swoich pokoi. To był długi dzień. Miejmy nadzieję, że następny będzie troszkę lżejszy. Nie czekając ani chwili dłużej położyłam się do łóżka, wpatrując się w ściany, jakże znanego mi pokoju i nawet nie wiedząc kiedy zmorzył mnie sen...

Cztery żywioły - powrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz