Rozdział 14

1.4K 93 0
                                    


Następnego dnia, gdy już wstałam powitało mnie niecierpliwe pukanie do drzwi. Za nimi spotkałam Michaela, który powitał mnie z miną trudną do zinterpretowania. Nie miałam zielonego pojęcia czemu zawdzięczam tą grobową minę, dopóki się nie odezwał:

- Alex najwyższa pora. Ile można spać? A tak nawiasem mówiąc włączyłabyś telefon, w końcu do czegoś on służy.

- Spokojnie nie denerwuj się już, tylko może najpierw wejdź. Jak już zamknąłeś drzwi, to spokojnie mi wytłumacz o co chodzi, bo nie bardzo rozumiem.

- Jak to o co? Dziewczyno jest już po 12, a ty dopiero wyklułaś się z łóżka. Próbowałem sie do ciebie dodzwonić, ale włączyła się poczta głosowa.

- A no tak wyłączyłam go, żeby nikt mi nie zakłócał spokoju- zaśmiałam się. A chciałeś coś konkretnego?

- W sumie chciałem się tylko pożegnać. Zaraz będę się zbierał, bo długa droga przede mną. Co nie znaczy, że widzimy się ostatni raz. Jak już będzie coś wiadomo o terminie walki, to daj mi znać, to przyjedziemy z Beth i będziemy nad tobą czuwać.

- Kurcze nie wiedziałam, że tak szybko będziesz wyjeżdżał. Miałam nadzieję, że zostaniesz do walki. No, ale jak mus, to mus. Będę tęsknić.

- Ja też. I pamiętaj, jak będziesz wiedziała coś konkretnego, to daj znać. Nie zapomnij ok?

- Jasne. To do zobaczenia.

Nic więcej nie mówiąc przytuliłam go ostatni raz. Niedługo potem Michael wyszedł, a ja zostałam sama w pokoju. No, ale nic. Trzeba się zebrać do kupy. Po szybkim prysznicu i ubraniu się zdecydowałam się na krótki telefon, aby zorientować się jak wygląda sytuacja u moich przyjaciół. Wybrałam numer i czekałam cierpliwie, kiedy usłyszę głos przyjaciółki:

- Halo.

- Cześć Soniu, co tam u was?

- A w sumie po staremu, ale mów lepiej co tam ciebie w wielkim świecie. Coś ostatnio się nie odzywałaś.

- A wiesz na to będzie czas później. Mam dla was małą niespodziankę. Powiedz, co teraz robicie?

- Teraz właśnie idziemy na obiad.  A co to za niespodzianka?

- Dowiesz się niedługo. To ja kończę. Pa pa.

No. Wszystko, co chciałam wiedzieć, to się dowiedziałam. Odczekałam 10 minut, tak dla pewności i ruszyłam w kierunku stołówki. Dochodząc do miejsca docelowego usłyszałam panujący tam gwar. No tak pora obiadowa, uczniowie głodni, więc nic dziwnego. Próbowałam w tym tłumie wypatrzeć Sonie i jej chłopaka, a kiedy już mi się to udało chwilę stałam patrząc, jak zaciekle o czymś dyskutują. W pewnym momencie mój wzrok napotkał wzrok Nathaniela. Położyłam palec wskazujący na ustach, aby nic nie mówił swojej dziewczynie, a on delikatnie jakby niezauważalnie skinął głową. Podeszłam szybko do ich stolika, zakrywając oczy mojej przyjaciółce. Skinęłam głową przyjacielowi, a on jakby wyczuwając moje intencje zapytał:

- Zgadnij kto to?- po któtkiej chwili usłyszałam jej odpowiedź.

- Nate nie rób sobie ze mnie żartów, przeciesz wiesz, że tego nie lubię.

- Soniu przecież wiesz, że nie mogę być w dwóch miejscach jednocześnie. Więc nie odwracaj konia ogonem, tylko zgaduj. Ciekaw jestem, czy zgadniesz.

- Nie mam pojęcia, kto może się w takie podchody bawić. Więc skończmy tą zabawę i mi powiedźcie.

W tym momencie zdjęłam ręce z oczu dziewczyny, a ona odwróciła się do mnie. Jej oczy zrobiły się wielkie, jak pięciozłotówki. Zaśmiałam się. Nie ukrywam, że właśnie takiej reakcji się spodziewałam.

- Alex. No tak, mogłam się tego spodziewać po twoim dzisiejszym telefonie.

- Czekajcie chwilę. Idę sobie wziąć coś do jedzenia, bo dziś jeszcze nic w ustach nie miałam.

Szybko odeszłam od nich wzięłam sobie obiad i wróciłam do stolika. Tam, w końcu siadając czekałam na rozpoczęcie przesłuchania.

 No, to teraz opowiadaj, co tu tak właściwie robisz. Oczywiście cieszymy się z faktu, że jesteś z nami, ale jest to troszkę nieoczekiwane.

- Hm... Od czego by tu zacząć. Najlepiej chyba od początku. Jak zapewne Soniu zauważyłaś od jakiegoś czasu się nie odzywałam. Nie było to spowodowane tym, że nie chciałam. Co to, to nie. Po prostu tam, gdzie przebywałam najnormalniej w świecie nie było zasięgu.

I tak zaczęła się moja opowieść, która wyjaśniała ostatnie wydarzenia, mające miejsce w moim życiu. Nie pominęłam niczego, żeby nie było niedopowiedzeń. Po zakończeniu mojego monologu ciszę przerwała Sonia:

- O w mordę jeża. Dziewczyno ty to masz niezwykły talent, do pakowania się w kłopoty. Tak szczerze powiedziawszy miałam nadzieję, że skoro tu z nami jesteś, to jednak doszło do cudu i zdecydowałaś się wrócić do nas, ale niestety na nadziei się skończyło.

- Proszę cię wiesz, ze było mi trudno. Zresztą dalej jest, ale tego nie odwrócę. Teraz mam inne sprawy na głowie, które w wystarczającym stopniu nie dają mi spać po nocach. Tylko wasza obecność tutaj trzymała mnie przy tym, aby nie zwariować. 

- Innymi słowy nie pozostaje nam nic innego, jak tylko nacieszyć się tobą, puki z nami jesteś. A nuż tym razem od nas nie wyjedziesz. 

- Tak, tak. Nadzieja umiera ostatnia. I tego się trzymajcie.

Cieszyłam się, że mimo moich problemów mam ich przy sobie. Wśród osób, które są mi życzliwe wszystko łatwiej znieść. Łatwiej zmierzyć się z przeciwnościami losu, który rzuca mi pod nogi coraz cięższe kłody. Ale przeznaczenia się nie wybiera. To ono wybiera nas. Czy tego chcemy czy nie, to prędzej czy później przyjdzie się nam z nim zmierzyć...

Cztery żywioły - powrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz