Część 8

340 46 9
                                    


Adrian nie był zadowolony ze swojego zachowania. Mało brakowało, a nerwy by mu puściły. Grell nie był wszak niczemu winien. A wręcz przeciwnie. Biedak. Nic nie pamiętał z tamtych wydarzeń, ale to raczej dobrze. Zwłaszcza dla Crevana. Może tylko Lawrence, który miał wgląd w Cinematic Record wszystkich Bogów Śmierci. No i William. Adrian był jednak pewny, że kto jak kto, ale Spears będzie trzymał język za zębami. Dla dobra nie tylko Sutcliffa. Dla dobra Miry przede wszystkim. Barbara też mogła już czegoś się domyślać, czy dociekać. Dlatego Crevan był podminowany. Tajemnica tyle wieków skrywana mogła się wydać przez przypadek, lub głupotę jednego z nich. A to by było tragiczne w skutkach. Dla Grella, dla niego i pewnie całej reszty. Tylko jak temu zapobiec? Adrian nie wiedział. Poszedł więc do jedynej osoby, która mogła coś na to poradzić.

Lawrence siedział w warsztacie i jak zawsze zajmował się swoją pracą. Adrian szczerze go podziwiał. Był idealny na to stanowisko. Wszyscy bardzo go szanowali. Był najwyższym rangą w Zarządzie Shinigami. Adrian sam ustąpił mu to stanowisko. Wiele razy mu proponowane. Istniała miedzy nimi nić porozumienia i czasami nie musieli nawet nic mówić, a doskonale się rozumieli. Tak było i tym razem. Gdy tylko Crevan wszedł do warsztatu w Departamencie Optycznym, gdzie zazwyczaj przesiadywał Anderson, od razu usłyszał.

- Jaki to problem sprowadza cię do mnie dziś, drogi Adrianie?

Crevan westchnął.

- Witaj mój drogi! Przed tobą jak zawsze nic się nie ukryje, prawda?

Lawrence odwrócił się w stronę przyjaciela.

- No nie bardzo! Co tym razem cię trapi? Nie często mnie odwiedzasz. A jak już jesteś, to wiem, że nie na ploteczki przy kawie, prawda?

- Prawda!

- Więc siadaj i mów! Nie lubię widzieć ciebie tak zmartwionego. A z twojej miny wnioskuje, że to coś ważnego i chyba osobistego? Inaczej by cię tu nie było!

Adrian usiadł koło Ojca, który odłożył okulary, nad którymi pracował i zasępił się. Lawrence chwilę mu się przygadał po czym powiedział spokojnie.

- Spójrz! To dopiero czwarte okulary, które dziś robię! A kiedyś wykonywałem kilkadziesiąt na dzień. To smutne, nieprawdaż? Coraz mniej nas.

Adrian milczał. Wiedział, że w ten sposób Lawrence daje mu czas, by się zebrał w sobie i ubrał w słowa, to co go gryzie i co chce mu powiedzieć. Crevan czasami się zastanawiał, czy – choć to on był najstarszym żyjącym Bogiem Śmierci – Anderson nie przewyższa go mądrością i doświadczeniem. Kiedyś liczyły się dla niego tylko dusze i praca. Kiedyś...był człowiekiem. Złym, okrutnym i zasłużył, na to co go spotkało wtedy. Jednak umiał też kochać! Znów przypomniał sobie ten Sen i Monarchini. Dlatego tu się znalazł! Przez nią i jej syna, którego skazał na okrutny los. Na wyrzuty sumienia było już chyba jednak za późno. O setki lat! Anderson kontynuował.

- Pamiętam dobrze każde okulary jakie zdobiłem. Te dla Williama, dla Rona i pozostałych, a także dla naszego kochanego Grella.

- Moje niestety nie wyszły spod twoich dłoni, a szkoda! – odezwał się wreszcie Crevan.

- Taa! Żałuję ogromnie. Jednak dziś to bez znaczenia, skoro świetnie radzisz sobie bez nich, co nie? Jako chyba jedyny z Mrocznych Żniwiarzy.

Lawrence spojrzał w cudne oczy swego towarzysza. Wiedział jaki wpływ na duszę ma to spojrzenie. Od wielu, zbyt wielu lat Adrian niezmiennie był najlepszym z nich. Poświęcał się i nigdy nie narzekał na swój los. Nie uważał tego jednak za powołanie. Raczej za karę, jak się pewnie Crevanowi zdawało – słuszną. Jednak Ojciec wiedział, że to nie była do końca prawda. Czytał CR Adriana, jako jeden z nielicznych Shinigami. Potem CR zostało oddane jego właścicielowi, głównie dla bezpieczeństwa jego bliskich. Za to też podziwiał Crevana. Za to co zrobił dla społeczności i sam dla siebie. Odkrył piękno i moc miłości. A to już rekompensowało całe jego ziemskie życie i zło jakie kiedyś czynił. Ale on tak pewnie tego nie widział. To było celem jego wizyty. To i Grell Sutcliff. Ojciec wiedział to, zanim Adrian jeszcze odezwał.

- No więc? – zachęcił go mimo to.

- Miałem sen.

- Sen?

- Tak! O niej! O Monarchini. Boję się mój drogi przyjacielu. I jeszcze te wyskoki Grella! Czy on może się czegoś domyślać? Czy mógłby mieć wgląd w swe CR? Bo jeśli tak...

- Zapewniam cię, że nie ma! I moja w tym głowa, by nigdy nie miał. Cinematic Record Sutcliffa jest pod moja pieczą, podobnie jak pozostałe CR innych Shinigami. Grell nigdy się tym nie interesował. Woli pracę w terenie, za co szczerze go podziwiam. W tym przypadku jest bardzo podobny, do dawnego ciebie, prawda?

- I to mnie niezwykle martwi!

- Martwi? A nie powinno być na opak? Opowiedz mi swój sen!

I Adrian opowiedział.

cdn...

MIŁOŚĆ SHINIGAMIWhere stories live. Discover now