Część 19

175 23 3
                                    


- Dlaczego jest tak ciemno?

Głos nasycony przerażeniem, odbija się echem w niemej pustce. Żadnej odpowiedzi. Ból, przerażenie, rozpacz, ciemność.

- Matko?

Cisza brzęcząca w uszach jak najsmutniejsza i najbardziej przerażająca z melodii. Śmierć wygrywa na kobzie ostatnie takty jego istnienia. Nie wygra z nią. Nawet nie próbuje. Nie walczy. Poddaje się przeznaczeniu, wyborom jakich dokonał sam i jakich dokonali za niego inni. Krew. We wspomnieniach tylko krew. Kim była ona? Ta kobieta na wielkim łożu? Kim był on sam? I nieznajomy w długim, czarnym płaszczu? Serce ściska żal tęsknoty, ale i ten mija, ustępując miejsca przerażeniu. Zimno i ciemno.

I nagle – nie czuje już nic. Nic nie pamięta. Otwiera oczy zdzwiony nagłą jasnością. Mruga kilka razy, by wzrok przywykł do światła.

- Witaj wśród nas, mój młody przyjacielu.

Siwowłosy mężczyzna uśmiecha się łagodnie.

- Gdzie jestem? I kim jestem?

- Raczej kim się stałeś? O to powinieneś zapytać. – Uśmiech na twarzy stojącego obok jest zniewalająco piękny, podobnie jak i mówiący to mężczyzna. Jasne, przejrzyste zielone spojrzenie zdaje się przenikać go na wskroś zza szkieł eleganckich, złotych okularów. Jakby go gdzieś widział już, czy spotkał. Jednak w głowie zieje ogromna pustka.

- Nie pamiętam nawet swego imienia! – poskarżył się.

- Nie szkodzi, dostaniesz nowe.

- Nowe imię?

- Grell Sutcliff. Pasuje jak ulał. Spójrz!

Obraca się w stronę ogromnego lustra. Skąd się tu wzięło? W odbiciu widzi ładnego młodzieńca o ognistoczerwonych włosach i zielonych oczach. Jego uroda jest delikatna i dziewczęca. Jednak nie potrafił dostrzec wyraźnie, bo z jego wzrokiem działo się coś dziwnego.

- Nie widzę! – nuta paniki zabrzmiała w tej skardze. – Co się ze mną dzieje?

- A, prawda! Musisz dostać swoje okulary. Słaby wzrok to skutek przejścia.

- Przejścia?

- Tak! Na drugą stronę. Pokonałeś ciemność. Twoje oczy wyblakły od światła jakie przywitało cię w naszym świecie i nabrały właściwego nam koloru. Jednak ucierpiały na tym. Zwą to astygmatyzmem. Każdy z nas to ma.

-Każdy z nas? A kim jesteście?

- Kim jesteśmy, chciałeś rzecz, bo jesteś teraz jednym z nas.

- Czyli kim?

- Mrocznym Żniwiarzem, mój drogi Grellu. Lub jak wolisz: Shinigami, Bogiem śmierci czy kosiarzem dusz. Różnie nas nazywają. A teraz chodź! Zaprowadzę cię do instytutu, gdzie dostaniesz swoje okulary. A tak przy okazji, jestem Adrian Crevan i ja cię tu przywiodłem.

Zdzwiony młodzieniec nic już nie powiedział, tylko posłusznie udał się za mężczyzną. Miał pustkę w głowie i niezbyt dobre przeczucia.

***

Grell odłożył kosę na porośnięty chwastami nagrobek. Cmentarz był opustoszały, zrujnowany i dawno zapomniany. Stojący nieopodal kościółek chylił się ku upadkowi nie pamiętał już czasów swojej świetności. Nad głową rudzielca wisiał ogromny krwawy księżyc. Dreszcz odrazy przeszedł go na wskroś. Coś się dziś stanie, coś złego. Takie miał przeczucie. A te, jako Shinigami, nie zawiodły go nigdy jeszcze. Ciekawe czy już go szukają?

A co mi tam! – pomyślał – jakieś wolne mi się chyba należy.

Westchnął. Nie tylko wolne mu się należało, ale też wyjaśnienia. I to od samego Adriana Crevana. A także Williama. Może wreszcie się dowie, gdzie się podziało jego CR? Ale najpierw niech się trochę o niego pomartwią. Nic tak dobrze nie poprawiało mu humoru, jak myśl, że Will się wścieka. A tego był pewien.


cdn... 

MIŁOŚĆ SHINIGAMIWhere stories live. Discover now