Część 14

249 27 6
                                    


Przed wyprawą do Big Apple rudzielec musiał się nieźle nagimnastykować, by podołać powierzonym mu przez Willa obowiązkom i jeszcze wymusić na Spearsie by wysłał go właśnie do NY. Gdyby nie jego ogromny zapał do pracy i wielkie w niej doświadczenie, może plan by się nie powiódł. Ale teraz Grell szedł zadowolony ulicami Manhattanu, ignorując głupie spojrzenia śmiertelników. Mógł wprawdzie skorzystać z przywileju bycie dla nich niewidzialnym, ale – po pierwsze – było mu to teraz zupełnie obojętne, a po drugie, potrzebował pomocy, by odnaleźć cmentarz, na którym pochowana była Agnes, a raczej jej byłe już teraz szczątki. To tam, w jej grobie, głęboko ukryte zostało CR nie tylko Alice, ale także Adriana i Agnes. Zapadał wieczór, a chłód powoli osnuwał cienką warstwą mgły nieśpiące nigdy miasto. Zbliżała się jesień. Co normalnie rudzielcowi było raczej obojętne. Służbowy garnitur dość dobrze chronił go przed kaprysami pogody. Tęsknił jednak za swoim płaszczem. Agnes wprawdzie powiedziała mu, że robi co może, jednak nadzieje, że odzyska swe ukochane odzienie tej zimy były nikłe. Może czas pogodzić się z tym, że już go nie odzyska? Nie, takiej myśli Grell nie mógł zaakceptować. Poddenerwowany nieco, szedł jednak pewnym krokiem we wskazanym mu przez zdziwionego i wystraszonego przechodnia. Green Wood Cmentary znajdował się niedaleko. Tuż na obrzeżach Greenwood Heights Park na Brooklynie. Tam zmierzał rudy Bóg Śmierci. Jesienią cmentarze zamykano o zmierzchu, co bardzo mu pasowało. Usiadł sobie w pobliskim parku, by doczekać się charakterystycznego brzemienia dzwonka obwieszczającego przebywającym na terenie cmentarza śmiertelnikom, że czas wracać do świata żywych. Wyjął swoją kosę śmierci, by zając dłonie i czas czymś pożytecznym. Nie lubił wprawdzie jej czyścić, bo to ewidentnie przypominało mi stare dobre jeszcze czasy, kiedy William nie miał nad sobą karcącego spojrzenia tej głupiej baby i Grell do woli upajał się widokiem jego źle skrywanego poirytowania, zwłaszcza kiedy on sam był w pobliżu. Te ich wzajemne relacje, choć niezbyty miłe czasami, podszyte był przecież prawdziwą przyjaźnią i niemal braterskimi więzami jakie mogły łączyć tylko tak starych Shinigami jak oni dwaj. Teraz jednak te relacje nieco zanikały, a więzy poluźniły się. Z czego Sutcliff nie był specjalnie zadowolony. Może rozwiązanie zagadki jaką kryła przeszłość najstarszego z Mrocznych Żniwiarzy pomoże mu nieco inaczej spojrzeć na te ostatnie nietypowe wydarzenia i dziwne zachowania jego przyjaciół. Kiedy usłyszał upragniony dźwięk zamykanych bram cmentarza, wstał, otrzepał dłonie i schował kosę. Po  czym śmiało ruszył przed siebie. Pamiętał chyba w jakiej alejce znajduje się grób Agnes, zbyt zresztą charakterystyczny, z powodu przytwierdzonych do niego okularów samego Adriana. Znajdzie go bez problemu! I faktycznie tak było. Stanął przed marmurowym pomnikiem. Róże w wazonie nieco już przywiędłe podpowiedziały mu, że jego przyjaciele byli tutaj nie tak dawno zresztą. Nie miał jednak czasu się zastanawiać nad tym, co czuła biedna Agnes stojąc nad własnym grobem. Nawet myśl, że i jego grób istnieje gdzieś w świecie nie przeszła mu przez głowę. Odłożył na bok kosę i śmiało chwycił za płytę nagrobną. A potem przesunął ją z niemałym trudem. Marmur wydał dziwny zgrzyt, ale Grell napiął mięśnie i zaparł się nogami o sąsiedni pomnik. Po kilku ruchach płyta ustąpiła, ukazując ciemnie czeleście grobu Agnes French.


cdn... 

MIŁOŚĆ SHINIGAMIWhere stories live. Discover now