Część 12

392 42 5
                                    



Pukanie do drzwi się nasiliło. Rudzielec otworzył jedno zaspane oko. Za oknem świeciło słonce. Która mogła być godzina? Nie miał pojęcia. Kto się tak dobija? Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczył w nich Williama.

- Jeszcze śpisz? Leniu! Pobudka! Praca czeka!

- Czemu bladym świtem mnie budzisz? Jakieś trzęsienie ziemi czy jak? Dałbyś się wyspać swemu najlepszemu Żniwiarzowi.

- Dobre sobie – prychnął Will – jest prawie południe! A ty nadal w łóżku! Nie było cię na porannym spotkaniu, to musiałem zobaczyć, co się dzieje. Gdzieś balował w nocy, że śpisz do tak później pory?

- Balowałem? No wiesz! Muszę się wysypiać, bo to dobrze wpływa na moją urodę. Nie będę się pokazywał ludziom z podkrążonymi oczyma! Co tak pilnego się kroi, że nie możesz tam wysłać innego Shinigami?

- Wszyscy już dawno pracują! Tylko ty leniuchujesz Sutcliff! Wstawał!

I Spears podszedł do łóżka, by zerwać kołdrę z wciąż leżącego w nim rudzielca.

- Zwariowałeś! Już wstaję!

Grell dźwignął się z niemałym trudem. Pierwszy raz tak przyspał i był zły nie tylko na Williama, ale i na siebie samego.

- Przez te stresy jakie mi fundujesz robią mi się worki po oczami.

Spojrzał niechętnie w ogromne lustro wiszące nad komodą przy łóżku.

- Ja ci funduje stresy? – zapytał rozbawionym tonem Will.

-A co nie?

Grell przysunął twarz do lustra.

- O! Zobacz! Robią mi się pierwsze zmarszczki!

- Bredzisz Sutcliff, Bogowie Śmierci nie mają zmarszczek, my się nie starzejmy, zapomniałeś?

- No zobacz! – rudy jakby go nie słyszał – tu koło oka!

- Lepiej zbieraj tyłek i do roboty!

- Zaraz! Muszę się doprowadzić do porządku, by wyglądać jak człowiek! – zdenerwował się Grell.

- Nie jesteś nim! – powiedział wkurzony teraz Will.

- Ale kiedyś byłem, prawda?

William spojrzał na przyjaciela. Co ten rudy? Teraz mu się przypomniało?!

- Jak każdy z nas, mój drogi.

Spoglądali na siebie chwilę w milczeniu, a potem Spears rzekł.

- Masz pół godziny! Ogarnij się i zjedz coś! Potem cię widzę u siebie w gabinecie!

I wyszedł trzasnąwszy drzwiami. Grell niechętnie odwrócił wzrok i znów spoglądał na swe odbicie w lustrze. Will nie ma racji. Shinigami może się nie starzeją, ale na pewno robią mu się zmarszczki! No i te cienie pod oczami! Ohyda! Spoglądał na swe odbicie o wiele za długo. Przystojniaczek no, no! Ciekawe czy jako człowiek był równie ładny? O dziwo, jeśli się zastanowić, nie pamiętał nic ze swego ludzkiego życia! Czy wszyscy Shinigami tak mają? Nie miał pojęcia. No i kogo by tu o to zapytać?

***

Grell siedział od kilku minut w opustoszałej jadalni Instytutu Shinigami. Jadł spóźnione śniadanie a może raczej wczesny obiad. Tak naprawdę był ogromnie zdzwiony i zły, że przyspał. Owszem lubił się wysypiać, ale tym razem to nie było to! Zawsze budził się sam, na czas, jadał spokojnie posiłki w towarzystwie kolegów i zawsze był obecny na porannym przydziale obowiązków na dany dzień. Apetyt też jakoś mu dziś nie dopisywał. Grzebał widelcem w ostygłej jajecznicy i spoglądał na pustą salę. Nagle drzwi skrzypnęły i stanął w nich nikt inny a Lawrence Anderson, czyli ich ukochany Ojciec. On też nie był na swoim stanowisku, przy okularach? Co się dziś dzieje w tym Instytucie?

- Grell! Tu się ukrywasz!

- Wcale się nie ukrywam! Śniadanie jem...- burknął.

- Tak, wiem! William mi powiedział, że cię tu znajdę.

- Szukałeś mnie? A coś się stało?

- Nie! Nic zupełnie! – uśmiechnął się Ojciec.

Grell uświadomił sobie, że któryś raz zadaje dziś to pytanie i nie otrzymuje odpowiedzi. Także od samego siebie.

- To o co chodzi?

- Martwię się mój kochany Grellu.

- Martwisz? O co?

- O wiele rzeczy!

Lawrence usiadł naprzeciwko rudego.

- O to, że coraz nas mniej! O Adriana, bo dziwnie się ostatnio zachowuje. O ciebie też, kochany!

- O mnie? Dlaczego?

- Bo marniutko wyglądasz. Przepracowujesz się ostatnio!

Grell jakby się ożywił.

- No, aby ty jeden to widzisz! Bo Wiliam ta oferma tak zapatrzony jest w tą swoja laleczkę barbie, że już nic go nie obchodzi. Tylko każe mi pracować i pracować...- skrążył się.

- Tak, wiem! Will się stara Grellu. Pracuje równie ciężko. Barbara również.

- Taaa jasne! Mnie to już nikt nie docenia...

Zamilkł przestraszony, bo przecież właśnie przed chwilą ojciec sam powiedział, ze Grell ciężko pracuje. Wpatrywał się skruszony w swoją jajecznice, jakby ją wiedział pierwszy raz w życiu. Ojciec wstał i położył mu dłoń na głowie.

- Jesteś naprawdę wyjątkowy Grellu Sutcliffie.

I z tymi słowy wyszedł, a Grell został sam z wyrzutami sumienia.

MIŁOŚĆ SHINIGAMIWhere stories live. Discover now