Część 16

275 31 5
                                    


Agnes obudziła się wcześnie, jak zawsze, ale Adriana już przy niej nie było. Ostatnio nader często się to zdarzało i Agnes coraz bardziej martwiła się o swego Shinigami. Poleżała chwilkę, wpatrując się w kamienny sufit okrągłej sypialni, po czym wstała. Postanowiła być cierpliwa i wyrozumiała, ale mimo to bacznie obserwować ukochanego. Nie chciała, by odsuwał ją na bok w ciężkich chwilach, choć rozumiała powody jakie nim kierowały. Chyba. Nie chciał jej martwić. Tyle, że ona – pozbawiona tej wiedzy – martwiła się bardziej, niż jakby poznała przyczynę troski Crevana. Naprawdę musi z nim porozmawiać. Szczerze i w cztery oczy. Ale delikatnie i z wyczuciem. Tylko jak to zrobić, kiedy on odsuwał się od niej coraz bardziej? Agnes nie wiedziała. Ufała jednak miłości jaka ich połączyła. Ona zawsze sprowadzała wszystko na właściwą drogę. Dlatego zacznie jak zawsze, od przygotowania pysznego śniadania, a potem się zobaczy. Z tym postanowieniem wstała. Kiedy śniadanie było prawie gotowe z okna kuchni zobaczyła Alice z Mirą, jak szły ku wieży wąską ścieżką. Z racji swego pochodzenia, zarówno Alice jak i mała Mira mogły swobodnie wędrować pomiędzy światem ludzi i Bogów Śmierci. Widok córki i wnuczki bardzo ją ucieszył, ale i zmartwił. Alice nie odwiedzała często świata Shinigami, bo przecież Ronald mieszkał z nimi w domku na Alasce, a już na dniach będą się przenosić do NY. Wolała raczej by to rodzice przychodzili do nich. Agnes wytarła dłonie w kuchenną ściereczkę i pobiegła przywitać gości.

- Kochanie! Dzień dobry, jak miło was widzieć!

- Babi! – zakrzyknęła mała i od razu wyciągnęła dłonie ku Agnes.

- Dzień dobry mamo.

Alice pocałowała Agnes w policzek, a matka serdecznie ją uściskała, na tyle na ile mogła, bo trzymała już na rękach Mirę.

- Ale chodźcie do środka. Właśnie zrobiłam pyszne śniadanie.

- Już jadłyśmy, znaczy Miracle jadła.

- A ty? – zaniepokoiła się Agnes.

Alice się zmieszała.

- Wiesz jak jest. Nie ma czasu, karmiłam Mirę....

- To tym bardziej powinnaś coś zjeść. Chodźcie!

- Ojciec jest? – spytała Alice pnąc się po schodach wieży.

Kuchnia była na najniższym jej poziomie. Agnes posadziła wnuczkę w specjalnym krzesełku i dała jej maślaną bułeczkę. Oraz kubek mleka. A potem zabrała się za przyrządzanie kakao dla córki.

- Nie, nie ma go. Wyszedł rano, chyba do Instytutu. Jeszcze nie wrócił.

- Wyszedł bez śniadania?

- Tak! Spałam jeszcze. Kiedy się obudziłam jego już nie było!

Alice spojrzała na matkę, której dziwnej zadrżały dłonie przy nalewaniu mleka.

- Mamo! Co się dzieje? Ojciec znika rano, nic ci nie mówiąc! Ron nagle zostaje powołany do służby. Czy coś niedobrego stało się w świecie Mrocznych Żniwiarzy?

Agnes odwróciła się ku córce. Spojrzała na wnuczkę, która nieświadoma niczego, radośnie ciamkała swoją bułeczkę, mocząc ją w kubku z mlekiem i rozlewając je dookoła. Westchnęła.

- Nie mam pojęcia, córeczko! Ale od jakiegoś czasu twój ojciec zachowuje się nader dziwnie...- nagle przerwała – co ty powiedziałaś? Ron został przywrócony do obowiązków Shinigami?

- Noo! Wczesnym rankiem odwiedził nas William. Myślałam, że coś z Barbarą, ale nie. Kazał Ronaldowi iść z nim. A kiedy zapytałam dlaczego, powiedział, że to polecenie taty. Nie wiem co o tym myśleć, więc przyszłam z nim porozmawiać. A ojca nie ma!

- Kochanie...

Agnes postawiła przed córką kubek kakao i całą tacę maślanych bułeczek, jeszcze ciepłych.

- Tak mamo? Dzieje się coś niedobrego prawda?

Więc i ona to wyczuła? Może bardziej niż Agnes, bo przecież w żyłach Alice płynęła krew Shinigami.

- Tak sądzę – stwierdziła, siadając naprzeciwko córki. – Ojciec od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje... - i opowiedziała zdumionej Alice wszystko.

Ta zasmuciła się i zamilkła. Obie przez chwilę przyglądały się, jak Mira zajada z apetytem kolejną bułeczkę.

- Czyli poszłaś aż do Grella, by się dowiedzieć o co chodzi?

- Tak! Ale nie umiał mi pomóc. Sam nie wiele wie. Poza tym wiesz jaki jest! Jego pasja to praca. Nie angażuje się w sprawy Zarządu. Nie wiele go to obchodzi, dopóki może machać kosą śmierci na prawo i lewo!

- Kocaaaa! – zakrzyknęła mała nagle.

- Co takiego kochanie? – zapytała zdumiona Agnes.

- Ja będę mieć koce! Jak tatuś! I wujek Glllelu. Będę ksieznickom i Shinigami.

Agnes się roześmiała mimo wszystko, a Alice westchnęła.

- Ten Grell! I Ron także! Nawpychali małej do głowy różne bzdety i teraz nie sposób jej przekonać...

- A co to szkodzi? Mała jest. Radość dziecka jest bezcenna. Po co ją psuć?

Alice kiwnęła głową. Pamiętała, że matce nie dane było ją wychowywać. Dlatego rozumiała jej nadmierną miłość i troskę w stosunku do Miry.

- To jak myślisz – dodała – co się mogło stać?

Agnes wzruszyła ramionami i wzięła wnuczkę na ręce, wycierając jej przy okazji zapaćkaną mlekiem i okruszkami buzię.

- Pojęcia nie mam! To wie chyba tylko twój ojciec. Ale może najwyższy czas go o to zapytać?

- Chyba masz rację! Chcę być przy tej rozmowie mamo!

Agnes zasępiła się. Jeszcze chwilę temu myślała, że lepiej będzie pogadać z Adrianem w cztery oczy. Najlepiej kiedy już będą w łóżku. Ale pomysł Alice wydał jej się niezłym rozwiązaniem. Może przy córce Adrian nie będzie się migał? Poza tym Alice miała instynkt Shinigami jakiego jej brakowało, a to mogło pomóc.

- Dobrze kochanie! To całkiem niezły pomysł!

Alice uśmiechnęła się i zabrawszy małą, stwierdziła.

- To ja uśpię Mirę i razem poczekamy na ojca. Zjadła tyle, że zaraz powinna zasną.

- Dobrze kochanie.

Alice wyszła z małą do sypialni na górze, a Agnes zabrała się za zmywanie. Oby tylko Adrian wrócił jak najprędzej. Gdzie mógł pójść? Na pewno do Instytutu, bo gdzie by indziej? No i dlaczego kazał wracać Ronaldowi do pracy, pozbawiając małą opieki ojca? Tego Agnes nie rozumiała najbardziej. Może to i lepiej, że Alice będzie przy tej rozmowie? Wzięty w dwa ognie pytań, córki i ukochanej, Adrian już chyba się nie wywinie tanim wykrętem. Wspomniała te chwile na cmentarzu, kiedy odsunął się od niej i odszedł. Zabolało tak samo jak wtedy. Co się z tobą dzieje Adrianie?


cdn... 

MIŁOŚĆ SHINIGAMIWhere stories live. Discover now