Część 10

375 43 6
                                    



Ciemność. Miła, chłodna i nieprzenikniona. Niczym ocean głęboka i niezmierzona niczym wszechświat. Otaczająca go zewsząd. Zapada się w nią z uczuciem ulgi, że to już koniec. I gdzieś na jej krańcach widzi maluteńki błysk. Czy ma iść w tamtą stronę? Światło zdaje się raczej zanikać, a on nijak nie potrafi się do niego zbliżyć. Jakby niewidzialne więzy trzymały go jeszcze i nie pozwalały się ruszyć.

- Zaczekaj!

Czy to jego głos? Czy prosi światło by zaczekało, czy raczej ciemność, by go nie pochłaniała? Zimno powoli staje się dokuczliwe i coraz bardziej odczuwalne. Nikły promyczek mruga i zatraca się w czarnej otchłani.

- Zaczekaj!! - Krzyk coraz bardziej rozpaczliwy utyka mu w krtani.

- Ono nie zaczeka na ciebie...

Głos z ciemności jest jak zgrzyt po szkle. Wywołuje dreszcz strachu, który – mimo, że nie czuje swego ciała – przebiega go na wskroś.

- Dlaczego?

- Bo należysz już do ciemności! Należysz do mnie! Już na zawsze!

- Kim jesteś?

- Jedni zwą mnie Aniołem Ciemności, inni Ostatecznym gościem, jeszcze inni diabłem czy śmiercią. Jestem końcem wszystkiego i wszystkiego początkiem. Zwłaszcza dla takich ja ty!

- Nie rozumiem! Dla mnie już nie ma ratunku...

- Jeśli zgodzisz się pójść ze mną, ocalę cię i twoja duszę, ale musisz mi darować ją na wieczne posiadanie. I mi służyć.

- Jesteś demonem?

Śmiech razi uszy aż do bólu. Głos zgrzytający w ciemności przeraża.

- Jeśli tak chcesz mnie nazywać!

- Kim jesteś i kim ja mam być?

-Przez swój czyn, przez winę, jaką jest targnięcie się na swe życie, staniesz się od dziś Kosiarzem Dusz. Mrocznym i przerażającym Żniwiarzem, Shinigami. A ja cię poprowadzę! Będziesz moją prawą ręką. Mym następcą na ziemi! Tym, który będzie dla mnie przeprowadzał dusze poprzez mrok. Pierwszym z wielu, którzy przyjdą po tobie. Adrianie Crevan!

***

Adrian obudził się, zlany zimnym potem. Nigdy dotąd nie nawiedzało go to wspomnienie. Spotkanie samej śmierci i misja, do jakiej został wówczas powołany, za karę. Za to, że targnął się na swe życie. Czy tylko on wiedział jak było marne, hańbiące i nieszczęśliwe? Ile istnień ludzkich skrzywdził? Śmierć najwyraźniej też to wiedziała, czyniąc go tym, czym nigdy nie chciał by zostać, gdyby dano mu jakiś wybór. Nie dostał go. Światło znikło, a on pogrążył się na zawsze w otchłani, by móc z niej powrócić jako przerażający Bóg Śmierci. Kroczyć przez świat, by odsądzać ludzkie dusze. By odpokutować zło jakie czynił, będąc człowiekiem. Nawet teraz, po tak wielu, wielu dziesiątkach lat, po niemal kilku stuleciach, czuł strach i niechęć. Czuł obrzydzenie do samego siebie. Tylko Agnes potrafiła samą swą obecnością ukoić jego wszelkie troski. Miłość jaką go obdarzyła i jego miłość do niej, to było najlepsze lekarstwo tego świata. Nie tylko na Ciernie Śmierci. Adrian wstał po cichutku. Sny jakie go ostatnio nawiedzały, zwiastowały cos niedobrego, jak zawsze zresztą. Tylko co? Co począć z tymi jawnymi znakami i do kogo się udać, skoro to on sam był najstarszym i najdłużej żyjącym Shinigami w całym świecie Mrocznych Żniwiarzy. Nawet sam Lawrence Anderson nie był w stanie mu pomóc. Być może przyjdzie mu tylko czekać na rozwój wydarzeń. Być może wkrótce pojawią się i inne znaki. Coś się wszak wydarzyć musi! Agnes nie było w wieży. Nie wiedział gdzie się podziewa. Było mu strasznie przykro, ze względu na to jak się zachował tam na cmentarzu. Nigdy nie potraktował jej tak podle i nigdy sobie tego nie wybaczy. Jednak czy był gotów na rozmowę z nią? O przeszłości? A może to właśnie oznaczały ostanie sny? Że czas odkryć wszystkie karty, nim los sam to zrobi za niego? To go jednak przerażało! On, wielki Adrian Crevan, legenda Shinigami, wzór do naśladowania, się boi? Jednak tak było. Bał się, że Agnes odejdzie przerażona nie tylko jego czynami. Że odejdzie, zawiedziona tym, iż jej nie zaufał na tyle, by opowiedzieć o sobie. Że nie uwierzył w jej miłość i wyrozumiałość, dla tamtego życia, jakie wiódł , nim został Bogiem Śmierci. Jak zapobiec nieuniknionemu? Nie wiedział! Na razie postanowił przeprosić ją i prosić o dozę cierpliwości. Może jak wytłumaczy jej, że nie jest gotów na takie rozmowy, ona odpuści? Miła szczerą nadzieję, że tak właśnie będzie.

Kiedy Agnes wróciła do wieży, czekała na nią miła niespodzianka, w postaci kolacji przy świecach, skrzypcowej muzyki i ukochanego z uśmiechem na ustach i masą kremowych róż, odurzających zapachem.

- Martwiłem się o ciebie, kochanie! Gdzie byłaś? – zapytał, gdy tylko weszła.

Agnes spojrzała na swego Shinigami, bez słowa przyjmując, to co dla niej naszykował. Wreszcie usiadła i powiedziała spokojnie.

- Na pogaduszkach z Grellem Sutcliffem. 

cdn...

MIŁOŚĆ SHINIGAMIWhere stories live. Discover now