Król uzdrowiciel [Thorgal]

413 8 5
                                    

Namiot dowodzenia rozświetlał ciepły blask świecy. Gruby materiał przepuszczał z zewnątrz przytłumione głosy wojowników. Jolan nie spał. Nie potrafił. Czuł się brudny i bezbronny. Świerza krew na rękach nie dawała mu spokoju. Pocierał pieczące dłonie. Bolało, ale zdąrzył przywyknąć. Objaw wykorzystania zbyt dużej ilości mocy towarzyszył mu po każdej bitwie i potyczce. Ocalił wielu, jeszcze więcej nie zdołał uratować. Oddawali za niego życie, a on nie potrafił znaleźć w sobie dość mocy, aby pomóc wszystkim. Gdy decydował się na wojnę wiedział, że nie uniknie ofiar, ale pełne ufności oczy gasnące na jego rękach spędzały sen z powiek na tyle skutecznie, by pod oczami wykwitły nieudolnie maskowane sińce. Nie chciał martwić towarzyszy i nie mógł wyjść na słabego. Każda śmierć była jak niezagojona, jądrząca się, nieuleczalna i ropiejąca rana na jego ciele. Uparcie odganiał złe myśli, lecz te napierały silniej i silniej. Co się stało z Kriss? Na ile jeszcze starczy broni i prowiantu? Animusz wikingów słabł rozniecony ponownie po wygranej bitwie, teraz sprowadzony gwałtownie do parteru przez rzeczywistość. Nie chciał więcej śmierci. Nie mógł pozwolić na porażkę. Ile czasu minie nim Magnus uderzy?

- Wasza wysokość?- do namiotu weszła Ingvild- Jolanie, już czas. Zaczyna się.- oświadczyła smutno.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pewnie większość osób nie wie o czym jest ten shot, ale dla tej grupy, która wie muszę powiedzieć, że uwielbiam Jolana. I Kriss. I Louve. I kocham niedopowiedzenia ;)

Kolorowy wiatr |ᴍᴜʟᴛɪғᴀɴᴅᴏᴍ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs| ✓Where stories live. Discover now