Złościsz się jak mały kociak [batfamily]

1.5K 43 3
                                    

Dla heroesMN. (Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać.)

Zaczęło się jak zwykle bardzo niewinnie. W piątkowy wieczór dziwnym trafem pozbawionym szaleńców obrabiających banki, jubilerów, domy czy nawet spożywczaki siedzieli w salonie na wielkiej, czerwonej kanapie przed telewizorem i oglądali stare, czarno-białe horrory. Gumowe maski "potworów", tandetne efekty specjalne i trochę zbyt wolno nagrany dźwięk w efekcie jedynie bawił brunetów. Dick pół siedział, pół leżał z nogami na ziemi, obok niego Tim chrupał solone orzeszki, krzyżując nogi, z głową opartą na ramieniu Jasona, który zgodził się odłożyć polerowany wcześniej pistolet i zajmował się wydziobywaniem z dna miski z prażoną kukurydzą nasionek, aby potem rzucać nimi we włosy ostatniego z czterech Robinów. Damian na początku starał się zignorować złośliwość, skupić się na filmie, zrobić cokolwiek, byleby nie dać starszemu satysfakcji i kolejnego powodu do mówienia "złościsz się, jak mały kociak" z tym wkurzającym, zadowolonym z siebie uśmieszkiem na krzywej gębie. Był ponadto. W dodatku wiedział, że Todd tylko czeka, aż straci opanowanie. To test. Chce sprawdzić, czy może ze mną wygrać. - powtarzał sobie, gdy kolejne ziarenka odbijały się od jego ramienia, zaplątywały we włosy lub w najgorszej wersji wpadały za kołnierz.

Kobieta z ekranu wydarła się wniebogłosy. Jej podkręcane, blond loki i mocno wymalowaną twarz spowił dym, a potem zniknęła jakże tajemniczo z wizji. Tim parsknął śmiechem. Jason, jakby czekał na sygnał, błyskawicznie sięgnął nad głowę Damiana i wysypał popcorn wprost na jego głowę. Tim i Dick wybuchnęli śmiechem. Jestem ponadto, straciło znaczenie. Damian zacisnął pięści i rzucił się do gardła starszego chłopaka. Skończyła się zabawa, a mimo to Red Hood nie tracił wesołości.

- Złościsz się, jak mały kociak.- powiedział, łapiąc Wayne'a za nadgarstki, oczywiście z nieodłącznym uśmieszkiem.

W Damianie się zagotowało. Wyrwał się z uścisku, ale nie uderzył ponownie. To nie miało sensu. Todd był silniejszy. Bez planu zemsty nie miałby, jak się na nim odegrać. W dodatku okazując bezsilny gniew, podrygiwał według melodii Jasona. Zmusił się do krzywego uśmiechu.

- Bardzo zabawne, Todd.- zajął z powrotem swoje miejsce na kanapie, jednak nie potrafił wrócić do oglądania.

Jego myśli zaprzątała sprawa o niebo ważniejsza. Jeszcze słono zapłacisz za wszystko, Todd. Gwarantuję, myślał z rosnącą perfidną radością. Powstrzymał się przed złowieszczym zatarciem rąk, przywołując na twarz znudzenie. Wytrwał w pozornym otępieniu do końca filmu. Później przyszedł Alfred i powiedział, że czas do łóżek. O ile przy zwykłym dwunastolatku polecenia miałoby jakiś sens, o tyle w jego wydawało mu się absurdalne. Nie mówiąc, że zarówno Dick, jak i Jason byli dawno pełnoletni, a Timowi niewiele brakowało. Darowali sobie marudzenie. Alfred potrafił być nieugięty. Poszli do swoich pokoi.

Sypialnia Damiana mieściła się na piętrze. Był to duży pokój o jasnych ścianach, wyposażony w naprawdę świetny sprzęt do zabijania nudy. Przynajmniej trzy konsole i czterdzieści gier video mieściło się w niskiej szafce pod telewizorem. Łóżko z kolumienkami stało dalej od drzwi, naprzeciw szafy. Nietrudząc się wieczorną toaletą właściciel pokoju i przyszły spadkobierca całej posiadłości (dobra, jednej czwartej, ale kto by się przejmował takimi drobnostkami) rzucił się z rozbiegu na miękki materac. Sprężyny zaprotestowały głośnym jękiem. Zamknął na chwilę oczy, rozkoszując się ciszą i spokojem. Zamrugał szybko i wstał. Nie było czasu na sen. Musiał zaplanować zemstę perfekcyjną. Czego by nie deklarował, zdawał sobie sprawę, że Red Hood nie jest durniem i idiotą. Byle czym go nie załatwi... Potrzebował planu, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Ponad godzinę siedział, produktywnie wlepiając wzrok w ścianę. Wstał, przespacerował się wzdłuż dywanu i z powrotem, usiadł. Podparł czoło dłońmi, intensywnie marszcząc czoło. Warknął z frustracji. Doszedł do wniosku, że potrzebuje przerwy.

Położył się tylko na momencik. Kilka sekund. Gdy otworzył oczy, dochodziła ósma. Nici z knucia misternego planu. Zrezygnowany, powłócząc nogami, wszedł do łazienki. Zdębiał.

Wanna tonęła w popcornie, a na samym środku, z czerwoną wstążeczką zawiązaną na puchatej szyi, wielkimi, zielonymi oczkami łypał pluszowy kot.

- Zabiję cię, Todd!- wrzasnął.

Kolorowy wiatr |ᴍᴜʟᴛɪғᴀɴᴅᴏᴍ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs| ✓Where stories live. Discover now