Rozdział 5

2.8K 211 138
                                    

Kacey

Kocham niedzielę... To, że mogę ich mieć wszystkich przy sobie, napełnia mnie wielką dumną i radością. Zarząd sierocińca ma do mnie wielkie zaufanie i praktycznie co weekend pozwala Mayi zjeść ze mną i moimi przyjaciółmi kolację. Może to niesprawiedliwe wobec innych dzieci, które ten czas muszą spędzać same... Ale jeśli mogę uratować choć jedną spragnioną duszę, to będę tak dalej robić.

― Dean, beknij jeszcze raz! Proszę ― piszczy radośnie Maya.

― Dobra, mała. Ale to będzie mocne, uważaj ― ostrzega ją Dean.

Wydobywa z siebie ohydny dźwięk, który jest cholernie głośny. Normalnie już bym go wywaliła, ale wiem, że Mayi to imponuje i powoduje uśmiech na jej malutkiej buzi.

― Ale czad... Niczym Shrek! ― Dziewczynka bije mu brawo. ― Nauczysz mnie tak?

― No ba, tylko musisz zjeść te brokuły, umowa stoi?

― Oczywiście.

Głowa Keith opada na moje ramię. Chyba ma już załamkę przez dziećmi.

― Wszystko okay? ― pytam cicho.

― Tak, cieszę się, że jesteśmy tutaj wszyscy.

― Ja też. ― Ściskam jej dłoń.

― Dean, a ty masz rodzeństwo? ― Maya zadaje pytanie z pełną buzią.

Uwielbia go...

― Mam brata, ma jedenaście lat, a co, szukasz chłopaka?

Uśmiecham się i podejrzewam, że policzki pięciolatki stają się mocno rumiane.

― Nie szukam chłopaka. Ja tylko zbieram informacje. Poza tym Kacey mówi, że chłopcy są głupi.

Chichoczę i przeczesuję opadające kosmyki loków z czoła.

― Kacey nie zna żadnych innych chłopców niż ja, dlatego tak sądzi, mała.

Keith prawie się dusi śmiechem.

― A kosmita Tymon? ― Czuję, że Maya z podekscytowania macha nogami pod stołem.

― Kto? Co? ― Parska śmiechem Dean. ― Musiało ci się coś przewidzieć, Maya. Kacey nie ma znajomych.

A właśnie, że mam, gburze...

― Kacey! Wytłumacz Shrekowi Deanowi, że masz znajomych! I oni są przystojni!

Dłonie nienaturalnie zaczynają mi się pocić i wszystko jest jakieś takie nerwowe. Serio musimy gadać o tym dziwnym gościu przy kolacji?

― Może opowiedz lepiej, Mayu, co narysowałaś na liście do świętego Mikołaja ― sugeruję.

― Nie, nie, Kacey. ― Przerywa mi Dean. ― Mów co to za facet. Skąd go znasz? Od kiedy jest coś między wami?

Włączył się mu tryb tatusia...

― Daj spokój, Dean. To nikt ważny ― dukam, nabijając brokuł na widelec.

― Hmm... taaa. Keith, wiesz coś o nim?

Dziewczyna podnosi głowę z mojego ramienia i ziewa.

― Co? ― mówi zmęczonym głosem.

― Gó...

― Nie przeklinaj przy Mayi! ― upominam Deana.

― Nie ukrywaj tak wszystkiego ― fuka w moją stronę.

Utraceni | Tom 2Where stories live. Discover now