Rozdział 40

1.7K 131 87
                                    

Kacey

Uwielbiam czas, kiedy jesteśmy tylko naszą trójką – ja, Tymon i Maya. Przez ostatnie trzy miesiące wiele się zmieniło w naszym życiu. Maya rośnie jak na drożdżach, doświadczam tego za każdym razem, gdy biorę ją na ręce. W końcu za kilkanaście dni ma szóste urodziny, ale dziś obchodzimy urodziny kogoś innego... Aż trudno mi uwierzyć, że ten czas tak szybko biegnie. Tymon kończy dziś dwadzieścia dwa lata, to pierwsze jego urodziny, które mamy możliwość spędzić razem. To też ten dzień... Ten, na który tak bardzo czekałam – dwunasty maja.

― Tatku, a myślisz, że ten dzieciak i kot to oni tak na serio się nienawidzą? Bo ja myślę, że oni się kochają tak naprawdę, ale boją się to okazać, tak no wiesz... normalnie ― Maya robi dogłębną analizę bajki.

Siedzę obok nich na kanapie i z przyjemnością przysłuchuję się tej luźnej pogadance. To niezwykłe jaką jest mądrą dziewczynką. Czasem to chyba ona jest doroślejsza niż my. Cieszę się, że ją mam i mogę spędzać z nią te nasze "trójkowe" niedziele.

― To bardzo możliwe, ludzie często tak reagują, Kacey może być na to przykładem ― komentuje Fos

ter z pełną gębą makronu, który przed chwilą ugotowaliśmy, nieźle się przy tym paćkając.

― Co? ― wypalam.

― Oj już się nie chmurz, złotko. ― Głaszcze mnie po głowie, ale szybko strącam jego dłoń.

― Już tak się nie mil, zdrajco ― mówię, starając się brzmieć w miarę poważnie.

― Daj spokój, ty i te twoje fochy. Ja tylko stwierdzam prawdę, nie owijam dziecku w bawełnę ― broni się, przyciągając mnie do swojej klatki, która ostatnio zrobiła się twardsza, znów wrócił do siłowni, dokładniej do crossfitu.

Maya głaszcze moje kolano i chichocze cicho. Mówiła mi nie raz, że lubi oglądać, kiedy ja i Foster tulimy się albo całujemy, i sama wyobraża sobie, jak będzie kiedyś ona tak robiła z chłopakiem. Kiedy ona będzie miała jakiegoś kawalera, to będę pierwszą, którą przeprowadzi z nim niezwykle dokładną rozmowę. Wszystko dla jej dobra i szczęścia. 

Wsłuchuję się w spokojne bicie serca Tymona. To melodia na moje uszy, chwila, kiedy mogę odpocząć i odczuć, że naprawdę żyję. Czasem trzeba się tak zatrzymać, aby odczuć ukojenie i ulgę. Dziś mogę odetchnąć pełną piersią, cała niespodzianka się udała, choć trochę to trwało. Jestem ciekawa, czy jego serce mocniej zabije, gdy dostanie to cudo do rąk.

― E. T też miał problem z emocjami tu na ziemi, chyba tak po prostu już jest ― stwierdza Maya.

― Zgadzam się, słoneczko ― dodaję, uśmiechając się.

Tymon znika na kilka chwil do łazienki. Wtedy Maya ładuje się na moje kolana i rechocze złowieszczo, doskonale wiem, co ma na myśli. Taka mała a taka rozgarnięta.

― Kiedy mu to dasz? ― pyta cichutko.

― Myślisz, że już czas? ― waham się trochę.

― Nie ma na co czekać! Na bank się ucieszy. ― Zaczyna mnie spychać z kanapy. ― No rusz się, Kaceeey.

― No, już, już. Nie bądź taka agresywna, bo zmienię o tobie zdanie. ― Wymykam się sprawnie do swojej sypialni, przymykam drzwi, aby nie spróbował mnie podejrzeć.

Moje kryjówki na prezenty nie są może najwybitniejsze i najpiękniejsze, ale za to działają świetnie. Sięgam dłonią za obramowanie łóżka, mało co kolanem nie miażdżąc śpiącej Ugley. Kotka reaguje nerwowo, sykając i wbijając pazurki w moje jeansy.

Utraceni | Tom 2حيث تعيش القصص. اكتشف الآن