Rozdział 9

2.4K 195 102
                                    

W poprzednim rozdziale została dodana mała akcja, gdy Tymon robi coś telefonem Kacey. Zachęcam wrócić tam, dzieje się to pod koniec rozdziału. Przepraszam utrudnienia. 

Kacey 

Między mną a Deanem od dwóch dni panuje niezręczna cisza. Mijamy się w mieszkaniu jak wrogowie. Nawet jego mecze i gry przestały mnie już denerwować, bo ciągle go nie ma w domu i nie ma kto ich nawet oglądać. Jest mi przykro z tego powodu, że jest tak bardzo nadopiekuńczy wobec mnie.

Wrzucam na patelnię szpinak i mieszam z czosnkiem. To jedyna potrawa, jaką samodzielnie przy użyciu kuchenki potrafię przygotować – makaron z zasmażanym szpinakiem. Moja niania, gdy byłam mała, często ją przygotowywała. To dzięki temu, że w wieku czterech, może pięciu lat, bacznie ją obserwowałam, teraz potrafię wykonać podstawowe czynności.

— Auć! — syczę z bólu, kiedy trochę oleju pryska na moją dłoń.

Automatycznie zmniejszam ogień i cofam oparzoną dłoń. Jednak olej jest niepokonany, nadal pryska wokoło.

— Cholera! — przeklinam.

Robię krok do tyłu, odrzucając patelnię na dalszy palnik. Dłoń piecze i szczypie siarczyście. Ból gorącego oleju jest czymś, czego nienawidzę. To nie pierwszy raz w życiu mi się zdarzyło. Gramolę się pod zmywak, uruchamiając zimną wodę, to zazwyczaj pomaga przy oparzeniach. Strumień wypływa z za dużą siłą i powoduje jeszcze większy ból, mam wrażenie, jakby to się wżerało do moich mięśni i kości.

— Kacey, okay? — Głoś Deana mrozi nagle wszystkie moje komórki ciała.

Pierwsze dwa słowa od dwóch dni... 

 Nie odpowiadam, bo pieczenie paraliżuje mnie, nigdy wcześniej nie było tak okropne.

Dean majstruje przy kranie, a następnie umieszcza moją dłoń pod lekkim i chłodnym strumieniem wody. To dziwne uczucie, czuję, jakby to nie Dean mnie dotykał. Robi to precyzyjnie i bardzo delikatnie.

— Dziękuję — szepczę ledwo słyszalnie.

— Mówiłem, abyś uważała w kuchni.

Kolejna ojcowska uwaga padająca z jego ust wymusza na mnie zgryźliwą uwagę.

— Ty zawsze mówisz, a mało robisz — odgryzam się.

Poruszam palcami, aby z powrotem przywrócić prawidłowe krążenie. Opuszki delikatnie mrowią, dotykam nimi przyjaciela.

— A ty pierwsze robisz, a potem mówisz — mówi hardo.

— I tym się różnimy, Dean.

Pieczołowicie zajmuje się moimi dłońmi, owijając je w lnianą ściereczkę, delikatnie odsączając z wody. Boli nadal, ale jest minimalnie lepiej.  

Fajnie byłoby, gdybym miała chociaż wzrok w momencie, kiedy gotuję. 

— Trzeba to będzie zabandażować — oznajmia kumpel.

— To konieczne, Dean? Jest aż tak źle?

— Masz plamę na jakiś jeden cal*. Wolałbym to mieć pod pełną kontrolą.

— Jak całe moje życie — burczę pod nosem.

Chłopak skrupulatnie bandażuje moją dłoń w ciszy. Mam już serdecznie dość jego milczenia.

— Dean, dlaczego byłeś dla niego taki ostry? — pytam, szepcząc.

— Dla kogo? — Udaje, że nic nie wie.

Utraceni | Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz