XXII

1.5K 113 149
                                    

„Love is blindness
I don't want to see
Won't you wrap the night
Around me?"           

***

Detektywi jeszcze tego samego dnia powrócili na Baker Street. Po konfrontacji z A. Cavendish, nie pozostało im doprawdy nic innego, aniżeli zabrać swoje manatki i udać się na pierwszy lepszy pociąg. Zagadka, która z początku obiecała się być enigmatyczna, okazała się być kłamstwem.

Normalni ludzie po przeżyciu wybuchu, pożaru i zatrucia tlenkiem węgla, popadliby w nie lada rozpacz i depresję. Nie przezwyciężyliby zapewne swojej traumy bez wsparcia jakiegoś doświadczonego psychoterapeuty, obeznanego wielce w swoim fachu. W końcu, tamtego dnia mogli się pożegnać z życiem. W chwili, kiedy obok umiera setka (pozornie) niewinnych obywateli, o czym mogły myśleć osoby, które zdołały przeżyć?

Pieprzony cud!", albo: „Bóg mi dał szansę!".

Chyba, że ktoś był ateistą. Jak chociażby detektywi, którym nie uśmiechało się zostawać pod opieką psychologa, albowiem czuli się znakomicie. Z jednej strony, obiecująca zagadka okazała się być falsyfikatem, z drugiej zaś; czekało na nich znacznie bardziej wymagające wyzwanie. Moriarty przygotował im w końcu, przedstawienie doprawdy warte uznania i aprobaty.

           W pociągu, po raz kolejny usiłowali uniknąć jakiejkolwiek konfrontacji ze sobą. Było to dosyć tchórzliwe, lecz nie umieli w żaden inny sposób poradzić sobie z tym, na co się zdecydowali. Świadomość pocałunku, w oczach Holmesa była czymś przerażającym. Nieraz usiłował podobnych metod stosować, ażeby jedynie otrzymać to, czego pragnął, lecz nie odczuwał w tym niczego głębszego.

Za to, podczas chwili namiętności z blondynką, miał wrażenie, iż osunie się bezwładnie na podłogę z napływu skrajnych i niebezpiecznie pozbawiających myślenia emocji. Nie potrafił zrozumieć; dlaczegóż reakcje jego organizmu były aż tak ekstremalne? Dotychczas taki stan zwykł odczuwać jedynie po naprawdę mocnej kombinacji używek, a nie po czyjejkolwiek obecności.

Czy to właśnie była... miłość? Albo jej początek?

Holmes był do czegoś takiego zdolny?

           Na wieczór, znajdowali się już w swoim mieszkaniu. Poczuli wielkie skonsternowanie, kiedy wchodząc do salonu i licząc na chwilę odpoczynku po dosyć nużącej trzygodzinnej jeździe, powitała ich przykra niespodzianka. Pani Hudson, Lestrade, Anderson, John i nawet Mycroft, niczym trzęsące się osiki, wypatrywali i oczekiwali ich powrotu, z ciepłą herbatą i świeżo co upieczonym ciastem na blaszce.

— Harvey! Sherlocku! — wykrzyknęła Pani Hudson, załamując głos. — Tak nam przykro!

— Jak się czujecie? — zapytał Greg Lestrade, podchodząc do nich z wymalowaną na twarzy troską.

— Sherlock, wszystko w porządku? — Odezwał się Anderson.

— Jesteście doprawdy wartym siebie duetem — skwitował Mycroft Holmes sarkastycznie, posyłając bratu rozbawiony uśmieszek. — Ciekawi mnie już to szczerze, dlaczego z każdej wyprawy wracacie poturbowani?

           John zaś, jedynie milczał, utkwiwszy wzrok na blondynce. Ze względu na zamieszanie, jakie powstało, nikt nie zdawał się zwracać uwagi na jego smętne spojrzenie. Cóż on miał powiedzieć tej biednej Harvey Mephedrone? I czy w ogóle miał w powinności w to ingerować?

EXCLUSION. sherlock bbcWhere stories live. Discover now