Rozdział 3 Rutyna

1.3K 76 25
                                    


Vex

Dzień jak codzień.
Obudziły mnie promienie słońca.
Zapewne lokaj przyszedł mnie obudzić.
-Witaj Sebastianie- przywitałam się trząc oczy swoimi piąstkami. Skąd wiedziałam, że to on? Tylko on ma tak mroczną aurę.
-Witaj Panienko- przywitał się zapewne z tym swoim uśmieszkiem.
Eh...pobutka, dzienna rutyna.- Za 10 min. będzie śniadanie.- powiadomił ,a ja tylko skinęłam głową na potwierdzenie, że zrozumiałam.
Jestem tu już tydzień,a on zawsze budzi mnie o tej samej porze. Zawsze 10 min. przed śniadaniem. Więc po jaką cholerę mówi to poraz kolejny?
Wyszedł,a ja ubrałam się i uczesałam.
Poczym zeszłam na śniadanie.
-Witaj hrabio- przywitałam się. On mi tylko skinął głową. To było jego powitanie...przynajmniej tak myślę.
Zaczełam wybierać brokuły z sałatki i je jeść. Panowała napięta atmosfera.
Tak jakby Ciel chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Zażerałam się kolejnym brokułem gdy w końcu wydusił z siebie to co chciał powiedzieć.
- Po śniadaniu nie chciałabyś zagrać w szachy?- zapytał ,a ja się zdziwiłam.
Ostatni raz, a zarazem ostatni, graliśmy w szachy w mòj pierwszy dzień w posiadłości. Potem hrabia był zbyt zajęty papierami lub pracą w terenie.
- Jeżeli chcesz przegrać po raz koleiny!- odrzekłam z entuzjazmem.
- Nie myśl ,że jak wygrałaś jeden raz to zrobisz to po raz drugi!- uśmiechnął się złowieszczo.

Time Skip

-Cholera, znów przegrałem- westchnął gdy przegrał dziś po raz 16,
dla jasności tyle razy właśnie graliśmy.
-Przykro mi hrabio- uśmiechnęłam się słodko.
- Wcale Ci nie jest smutno- powiedział zimnym tonem z zaciętym wyrazem twarzy.
Na to ja wzruszyłam tylko ramionami.
-Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia- rzekłam ,a on popatrzył na mnie z mordem w oczach.
- Właśnie Paniczu, panienka Vex ma rację- odwròciłam się w stronę z której dochodził głos. Ujrzałam Sebastiana, który szedł w naszą stronę. Teraz Ciel wiercił wzrokiem po czarno włosym słudze.- Chciałem powiadomić ,że obiad gotowy.
Oboje z Cielem wstaliśmy i poszliśmy na lunch.
Było to jakieś śròdeuropejskie danie.
Purée z ziemniaków, Kotlet mielony i Mizerią( dla niewiedzących, pokrojony ogórek w śmietanie lub jogurcie naturalnym ,z solą).
Było zaskakująco dobre. Potem była zupa o nazwie Rosół. Na deser dostaliśmy Szarlotkę. Mniamuśne!!!
-Dziękuje za posiłek- zaćwierkałam     ( Aby na pewno się tak mówi? ) słodziutko.
Sebastian skłonił się lekko i uśmiechnął. Co nieuszło uwadze hrabi, który od razu prychnął.
Lokaj od razu się wyprostował i z udawanym niepokojem zapytał się.
- Zadławiłeś się Paniczu?- i uśmiechł się złowieszczo.
Przez ten czas zauważyłam ,że ta dwójka najzwyczajniej w świecie sobie dogryza.
Chłopiec tylko wywrócił oczami i wstał od stołu.
- Przynieś mi potem do gabinetu ciasto truskawkowe!- warkł i wyszedł.
Popatrzyłam się smutno na swój talerz.
- Czy moja obecność tu sprawia ,że hrabia jest zły?- zapytałam kamerdynera.
-Nie panienko, to już bardziej moja- i się uśmiechnął.
-Acha, pòjdę już sobie- ześlimaczyłam się z krzesła i poczłapałam do biblioteki poprzeglądać ,głównie książki.

Ciel

Powtórka z pierwszego dnia pobytu tutaj tej dziewczyny, znów pizgnąłem drzwiami.
Ale dlaczego? Nie wiem.
Walnąłem się na fotel żałując ,że nie mam papierów do wypełniania westchnęłem głośno. Podszedłem do regału z książkami i wziąłem pierwszą lepszą i wròciłem na siedzisko. Chciałem zacząć właśnie czytać ,,Makbeta" Shekspira, którego miałem w ręce, lecz nie było mi to dane bo ktoś zapukał. Oby to nie była ona.
- Wejść- powiedziałem z wachaniem.
Na szczęście lub nieszczęście był to Sebastian- Czego chcesz?
- Chciałem przypomnieć Paniczowi o manierach- podniosłem jedną brew w zdziwieniu.- Panienka O'Wolfin jest gościem w posiadłości Panicza, a przed chwilą wyszła z jadalni smutna pytając czy to przez jej obecność jest Panicz taki- tu się zatrzymał i zastanowił- taki ,,zły".
Zaskakująco ciekawe.
-A co jej odpowiedziałeś?
- Że to bardziej przeze mnie. Mimo wszystko obaj razem z Paniczem wiemy ,że to nieprawda. Ale jakiej by panicz nie miał urazy do panienki Vex to i tak wypada zachować się jak na gospodarza przystało... jak przystało na głowę rodziny Phantomhive.
Cholera teraz już nie ma odwrotu.
Jak ja nienawidzę tego wszystko-wiedzącego, - szłyszącego, -pamietającego, demona.
Odłożyłem na biurko ,,Makbeta" i spiorunowałem wzrokiem lokaja.
-No to gdzie jest?- zapytałem zniecierpliwiony.
-W bibliotece- odparł szybko i otworzył mi drzawi.
Od razu się tam skierowałem,a Sebastian sobie gdzieś polazł.
Weszłem cicho do biblioteki popatrzyłem na fotele na jednym z nich siedziała po turecku zgarbiona dziewczyna. Jej falowane włosy zakrywały praktycznie całą ją.
Westchnąłem w duchu.
- Przepraszam za moje zachowanie podczas twojego pobytu tutaj- podniosła głowę i obróciła ją w moją stronę. Dopiero teraz jak jej twarz skierowana była w moją stronę a ja ujrzałem łzy spływające po jej policzkach. Zdziwiłem się, moje zachowanie, aż tak ją zraniło?
Otarła szybko łzy i się słabo uśmiechła.
- To ja powinnam przeprosić, że cię nieumyślnie wkurzam. Będę się starać jak najmniej pokazywać Ci się na oczy.-powiedziała ,a mnie to odziwo zabolało. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, lecz mnie wyprzedziła- Wiem ,że te przeprosiny są wymuszone na tobie przez Sebastiana, żebym nie czuła się smutna, ale ja czuje ,że zamną nie przepadasz. Powiedz jedno słowo,a ja opuszcze twoją posiadłość.
Nie,nie chce żebyś opuszczała posiadłość- chciałem krzyknąć na głos. Na szczęście się powstrzymałem.
-Pozwoliłem Ci tu zostać, to tu siedź!-podniosłem swój lodowaty i surowy ton głosu- pamiętasz pozwoliłem Ci tu mieszkać jak będziesz się mnie słuchać,a więc chodź muszę Cię w końcu ograć w szachy- jak ja nienawidzę być miły, ale ona się przynajmniej choć trochę rozpromieniła.
-Już tylko odłoże książke- zrobiła tak jak powiedziała. Popatrzyłem kątem oka na grzbiet książki, moim oczą ukazał się tytuł ,,Makbet" Shekspira.
No ja nie wierzę!!!
( Ja też ,gościu ma w chałpie dwie takie same książki XD )

Vex

Ucieszyła mnie propozycja Ciela i grzecznie zanim poszłam do bawialni,gdzie zaczęliśmy rozgrywkę w szachy.
-Hrabio, mogę zapytać ile masz lat?- byłam tego ciekawa od początku.
Podniósł wzrok znad szachownicy i spojrzał na mnie zdziwiony.
-12,ale 14 grudnia będę miał urodziny. Więc można powiedzieć ,że mam 13,a co?- zapytał zaciekawiony moim pytaniem.
Ma za pół miesiąca urodziny!!!
( Datka: 27 października 188coś)
- A tak z ciekawości- wzruszyłam ramionami.
- Ja też mam pytanie...- ( Cud nad
Wisłą nr.-1 )to mnie zdziwiło moja mina też musiała być genialna bo ten zlodowaciały chłopiec się cicho zaśmiał. Co mnie zdziwiło jeszcze bardziej.- Mogę je zadać?- zapytał, a ja skinęłam na znak zgody...

Kuroshitsuji.CielxReader,,Ni bóg, ni Szatan''Where stories live. Discover now