Rozdział 14 Baron Kelvin

820 53 14
                                    

Jechaliśmy już dobre 6 godz. gdy nagle...

Vex

...Zatrzymaliśmy się przed wielką rezydencją. Była spowita mrokiem.
Wiedziałam ,że za jej drzwiami ,kryje się coś co jest okropne,ochydne i na pewno tego nie po lubię. Wysiadłam z powozu z pewnym powątpieniem, lecz tego nie pokazałam. Gdyż byłam pewna ,iż nie obejdzie się bez kąśliwych uwag Hrabii.
Stanęłam przed posiadłością, a przez moje ciało przeszły dreszcze.
Jak okropne rzeczy może skrywać ,na pozòr normalny dom, szlachcica?
Nagle drzwi zaskrzypiały, a w nich ukazał się mężczyzna o rudych włosach i w cyrkowym wdzianku.
Jego prawa ręka była...z kości?
-Witam Hrabio Phantomhive, wyczekiwałem twego przybycia.
Proszę za mną.- powiedział cyrkowiec.
Ciel i Sebastian ruszyli za nim ,a ja za nimi.
Gdy weszłam do środka, nie przeraziłam się, a mocno zdziwiłam.
Na ścianach ,suficie i na podłodze były...kości. Nie byle jakie, były ludzkie. Co prawda lalki zamknięte w klatkach,miały kości prawdziwych ludzi ,ale głowy były plastikowe.
Czyłam odór zgnilizny oraz zapach stęchłej krwi. Byłam wampirem i uwielbiałam krew,ale tej nie wypiłby, nawet najgłodniejszy wampir świata.
Rudowłosy prowadził nas po ciemnym korytarzu nic nie mówiąc.
Nie powiem panował tu mój ukochany pół mrok, ale atmosfera była tak zgniła, niczym zapach ludzkich ciał roznoszący się tu.
Nie był wyczuwalny dla ludzkiego nosa ,dlategoż Ciel szedł w spokoju.
Jednak Sebastian, on zachowywał się tak jakby czuł to co ja. Rozglądał się, oczywiście skrycie i przyglądał najdrobniejszym rzeczą.
Nasz przewodnik się zatrzymał przed wielkimi drzwiami, których obramòwki były ślicznie zdobione.
-Baron Kelvin was oczekuje.- powiedziawszy to otworzył przed nami drzwi do jadalni.
Weszliśmy, na środku ogromnego pomieszczenia ,stał stòł i był bardzo duży. Jednak jego krzesła były tak postawione, że zwracały się ku zasłonie. Czy tam jest jakaś scena?
Na przeciwległym krańcu pokoju były kolejne drzwi, również z ozdobionymi obramòwkami.
Przy stole zasiadał jakiś obbandażowany staruszek, na wózku inwalidzkim.
Cyrkowiec stanął, obok kurtyny,
staruszek się odezwał.
-Witaj Hrabio Phantomhive- powiedział wesoło ,jakby mówił do dobrego znajomego. W tej chwili popatrzył na mnie.- Ach. Przepraszam za tą niegościnnoś, wszakże nie spodziewałem się ,że Hrabia będzie miał u boku młodą dame. Nakrycie proszę dla niej miejsce!- krzyknął ,a dwójka dzieciaczkòw wybiegła z drugich drzwi , niosąc talerze i szczućce. Położyły je koło miejsca gdzie miał zapewne usiąść Ciel.
-Usiądź, usiądź Hrabio- ciągnął dalej w najlepsze ,swój wesoły monolog.
Monolog ,gdyż mój przyjaciel nie powiedział, ani słowa odkąd tu przybyliśmy.
Ciel ruszył ku siedzeniu i usiadł, co mnie szczerze mòwiąc ,zdziwiło.
Nie przyjechał tu przypadkiem ,żeby go zabić?
Może chciał najpierw go wypytać o coś?
Usiadłam obok Ciela,a Sebastian za nami. Jednak byłam ciekawa jak nazywa się ten wcale nie przydki cyrkowiec. Więc zaktywając usta ,dłonią szepłam do niebieskookiego.
-Kim jest ten facet przed nami?
Ciel zerknął na mnie kątem oka ,potem popatrzył na rudego ,a potem z tą samą sztuczką odpowiedział
-Joker.
Uśmiechnęłam się w podzięce i dłoń położyłam na kolanach. Ciel natomiast wpatrywał się w kurtynę ,tak jakby chciał ją przeniknąć wzrokiem.
-Czas zachąć przedstawienie!- wydał rozkaz Kelvin.
-Ale...- nie było dane dokończyć Jokerowi.
-Już!- syknął Baron.
Joker się ukłonił.
-Dzisiejszego wieczoru doznacie Panie i Panowie ,oszałamiających zdarzeń.
Staruch się śmiał, zajadając krewetki i popijając czerwone wino.
Ciel natomiast wyczekiwał co nastąpi.
Kurtyna się rozsunęła, a na scenie stały dzieci.
-Na początek spacer po linie- wykrzyknął gromko rudy.- Jak widać, nie ma przypiętej linki ratowniczej.
Poczułam pot, Joker się stresował.
Przypatrywałam się dziewczynce ,ktòra już po jednym kroku spadła, roztrzaskując sobie głowę, o podłogę.
-Co...?- wyrwało się Cielowi.
Sebastian miał lekki zarys zbrzydzenia, a cyrkowiec zaciskał zęby. Był zmuszany do tych, okropnywydłòżają. Widziałam to, o jak ja mu wspòłczułam.
Lecz jak Baron Kelvin umrze on będzie wolny. To ja będę tą ,która go uwolni.
Moje przemyślenia stłumił donośny śmiech Kelvina. Jakbym mogła oderwałabym mu łep już teraz.
Poczułam jak ze złości ,kły mi się wydłòżają.
Opanuj się Vex ,albo wszyscy zobaczą twoją normalną formę.
-Następnie pogromca besti- zapowiedział rudy- Popatrzcie z jaką pewnością siebie ujarzmi tę dziką bestię.
W tej chwili lew pożarł chłopca.
Joker coraz bardziej pokazywał skruchę i niedowierzanie ,że to robi.
-A teraz...Miotacz sztyletami.
Chłopiec rzucił sztyletami w dziewczynkę. Tego dla Ciela było za dużo.
-Zatrzymaj to ,Sebastianie!-nóż zatrzymano milimetr od twarzy dziewczynki.
Lokaj szybkim ruchem zdjął maskę z dziecka i zaczął czytać z kartki.
-Ellery Nixon,zaginęła na terenie Cornwall. To bez wątpienia ona. Ma pan wprawne oko, Paniczu.- kamerdyner jak zwykle się uśmiechał.
Joker' owi kamień spadł z serca. Widziałam to.
-Kadesz porwanym dzieciom występować bez żadnego treningu.
Cyrk dla spragnionych wrażeń?- Ciel miał już chyba tego po wyżej uszu.
-Najmocniej przepraszam! Nie spodobało się? Joker ! Natychmiast to posprzątaj.- Kelvin najwyraźniej nie wiedział co zrobił źle.
-Mam tego dość.- powiedzieliśmy razem z Cielem, ale on kontynuował swą wypowiedz,a ja nie.- Nie mam zamiaru siedzieć przy stole z bestią, która nie dorównuje nawet zwierzętom.
-Co?Co?Co zrobiłem nie tak?!- dopytywał się Baron ,podczas gdy niebieskooki powoli do niego podchodził.
-Tyle wystarczy do raportu dla Jej Wysokości Królowej. Napisze, że ten ordynarny...obmierzły...zwyrodniały
...i wstrętny prymityw...zginął z mojej ręki!- w tym momencie Ciel przyłożył pistolet do głowy Barona, Joker do karku Ciela, a Sebastian nòż do szyi Jokera.
Ja wstałam po cichu ,zabierając dwa noże od zastawy ,stanęłam na stole.
Gdzie miałam świetny wgląd na głowę Barona, czyli tam gdzie były zwrócone ostrza szczućcòw.
-H -Hrabio?- zapytał Kelvin.
Spojrzenie młodego Hrabi nie wyrażało litości.-Joker!!! Natychmiast przestań celować w Hrabiego!!!
-Ale...!
-Słyszysz mnie?!- ryknął Baron.
Rudy posłusznie odsunął swe ostrze, ale nie Sebastian.
-Baronie Kelvin. Gdzie trzymasz porwane dzieci?- Hrabia był bezlitosny.
-Co takiego? Chcesz je zobaczyć? Są w piwnicy! Z przyjemnością Cię zaprowadzę!- jego głos był pełen szczęścia i ...nadziei?- Poza tym ,jest tam coś jeszcze, co chciałbym Ci zaprezentować!
Ciel miał pytający wyraz twarzy.
Jak nas tam prowadził, to ciągle nawijał jaki to on jest szczęśliwy.
Gdy dzieci otworzyły drzwi od piwnicy ,ukazało się naszym oczą wielkie pomieszczenie. Jakby sala do tortur z klatkami ,które mieściły w sobie dzieci.
- Przygotowywałem to miejsce przez całe trzy lata! Odtwòrzmy wydarzenia z tamtego dnia, sprzed trzech lat na nowi...Hrabio Phantomhive!
W tej chwili Hrabia odstrzelił głowę Baronowi.
Joker wyrwał się Sebastianowi i chciał zaszarżować na Hrabiego. Zauważyłam jak lokaj chce mu odciąć rękę, dlatego wyrwałam kamerdynerowi nóż i głownią lekko uderzyłam w tył czaszki Jokera. Nie zabiłam go tylko ogłuszyłam.
Sebastian popatrzył na mnie zdziwiony...

-------------------------------------------------------------

Ale mam wene. Od razu znaczne pisać następny rozdział.
Uhuhu strzeszcie się ludzie ,gdyż w 15 rozdziale .... ....... ... .... ... !
Do Zobaczenia,)

Ps. Możliwe, że nawet dziś ,ale nic nie obiecuję.

Kuroshitsuji.CielxReader,,Ni bóg, ni Szatan''Onde histórias criam vida. Descubra agora