Rozdział 10 Jajko cz.2

935 57 5
                                    


Ja po prostu nie mogłem patrzeć na Vex w tym stanie...

Ciel

Poszedłem do jadalni, usiadłem na swoim miejscu. Wierciłem się i non stop zmieniałem pozycje.
-Za cholerę tu nie usiedzę- mruknąłem.
W tej chwili Sebastian wszedł przynosząc mi jedzenie.
Byłem głodny ,ale zapach jedzenia mimo ,że pachniało ślicznie ,mdlił mnie.
Popatrzyłem krzywo na jedzenie, ale zaczęłem je w siebie wciskać siłą.
Bo znając demona nie obyło by się od jego kąśliwych uwag.
W pewnym momencie wstałem i poszłem do gabinetu. Zamknąłem drzwi i zsunąłem się po nich plecami.
-Kim do cholery jest ta dziewczyna i co dla mnie znaczy?- szepłem, wypuszczając powietrze z ust i patrząc w sufit.
Gabinet to jedyne miejsce, w którym mogę przestać grać zimnego i zwyobojentniałego 13 latka i poprostu stać się tym kim jestem.
Zwykłym człowiekiem...
Wstałem ,usiadłem na fotelu i westchnąłem...

Ciel i Vex

...- Każdy skrywa mroczną przeszłość.

Vex

Po moim policzku spłynęła samotna łza.
-Mam nadzieje ,że jeżeli kiedyś umrę, będę znakiem pokoju dla wszystkich ras i ludzi. Moja historia naprawdę jest podobna do Kordelli- popatrzyłam na książkę ,ktòrą wcześniej czytałam, zanim zoriętowałam ,że Hrabia jest w moim pokoju. Jego pytanie mnie naprawdę zszokowało i zdziwiło. Jak bym nie chciała nie mogę mu powiedzieć mojej historii, ani prawdy o mnie.
Poczułam bòl w lewym ramieniu.
-Ale miał rację.Powinam odpoczywać jeszcze się nie uleczyłam do końca-
Książkę odłożyłam na szafkę nocną ,a sama się położyłam i już po chwili spałam.

Ciel

Podpisywałem papiery ,gdy naglę pośròd stosów kartek dostrzegłem list. Nie byle jaki był od królowej.
Od razu ją otworzyłem.

Drogi Hrabio Phantomhive!

Bardzo mnie niepokoją zniknięcia dzieci w ostatnim czasie w Anglii.
Wiem ,że za dwa miesiące Św. Bożego Narodzenia i masz dużo pracy w związku ze swoją firmą. Jednak chciałabym abyś zajął się tym.
Zaginięcia dzieci idealnie zbiegają się z trasą cyrku ,,Noah's Ark". Do listu dołączam 2 bilety na ich występ.

                                  Królowa Wiktoria

-Sebastianie- ryknąłem ,a on zjawił się w ułamek sekundy
-Tak Paniczu?
-Co do jasnej cholery list od Królowej robi w stosie papierów ,zamiast osobno?- wykrzyczałem, a lokaj się zdziwił.
-Najmocniej przepraszam ,ale ja nie odbierałem listy od Jej Wysokości.-tym razem to ja się zdziwiłem,ale nie dałem tego po sobie poznać.
-Listy się nie teleportują Sebastianie, jakbyś nie wiedział- powiedziałem spokojnie- Idź mi stąd i zajmij się tym czym się zajmowałeś.
Wziąłem pióro i zacząłem podpisywać papiery.
-Właśnie szedłem sprawdzić co z Panienką O' Wolfin- wzdrygnąłem się na jej nazwisko.
-To idź i mi nie przeszkadzaj!- ostatnio strasznie często krzyczę.
Wyszedł ,a mnie pochłonęła rutyna podpisywania papierów.
-Skończyłem- westchnęłem i wstałem ,żeby się przejść po korytarzach.
Zwiedzałem korytarze posiadłości ,nawet te które były nie oświetlone.
Rozkoszowałem się ciemnością ,która mnie otaczała. Jak dawno mnie nie było w tych częściach posiadłości. Chyba nigdy mnie nie było w Tej posiadłości, tylko w tej ,o której pamięć już dawno spłonęła.
Westchnąłem i zawròciłem, gdy przechodziłem obok pokoju miedzianowłosej usłyszałem jej krzyk. Więc tam wszedłem.
Siedziała na łóżku z rękami na piersiach tak jakby łapała się za serce, a po jej policzkach spływały łzy.
-Co się stało?- zapytałem ,a ona się wystraszyła. Podeszłem do niej i usiadłem na brzegu łóżka.
-Nic tylko koszmar- uśmiechnęła się przez łzy.
Dotknałem jej dłoni ,która teraz spoczywała na pościeli koło mnie.
Sykła z bòlu.
-Jak z jajkiem- szepłem i zabrałem ręke.
-Sam jesteś jajo- oburzyła się ,a po chwili zaśmiała. To zaraźliwe ,ja po chwili też się śmiałem ,razem z nią.
Nagle przestała.
-Nadal nie odpowiedziałam na twe pytanie- jej poważna mina trochę mnie zbiła z tropu.
-Słucham więc.
-I historia ,ktòrą tobie opowiedziałam i ta Lizzy mają w sobie trochę prawdy.- zdziwiłem się,ale miałem racje. Skłamała ze swoją historią.
-W takim razie co jest prawdziwe w obu historiach?- zapytałem naprawdę zaciekawiony.
-W twojej ,że uciekłam z domu.
-Powód?
-Skłamałam.
-W takim razie co jest prawdziwym powodem?
Spòściła głowę.
-Nie mogę powiedzieć. Dla dobra swojego i waszego.
Tu się zdziwiłem, ale zaczęła rozmawiać więc nie zmarnuje takiej szansy.
-A w Lizzy?
Podniosła głowę i popatrzyła mi prosto w oczy.
-To ,że nie mam gdzie mieszkać i że nasze rodziny kiedyś wspòłpracowały.
Otworzyłem szeżej oczy.
,,Że Co?"- pomyślałem i mało brakowało abym powiedział to na głos.
-A teraz mówisz prawdę?
Zamyśliła się na chwile ,lecz potem dodała krótkie
-Tak.
-W takim razie mogę zapytać o twoich rodziców?
-Hmm...powiem tylko tyle ,że ich nie ma ze mną.
-Że umarli?
Podniosła jedną brew do góry, a po chwili wzruszyła ramionami.
-Czy mógłbym zapytać o ciebie?
-Tu mogę rzec tyle ,że jestem inną osobą niż mnie widzisz.- powiedziała-
W obu znaczeniach- dodała szeptem ,ale usłyszałem, lecz nie pytałem.
-W takim razie ja opowiem Ci swoją historie.

Vex

Zdziwiłam się na te słowa.
-Jak byłem mały w moje urodziny mama i tata pozwolili mi spać u siebie. Lubiłem spać z nimi bo czułem wtedy bezpieczeństwo. Lecz jak tylko zapadł zmierzch. Posiadłość spowił ogień i niestety pochłonął mych rodziców. Ktoś zrobił to specjalnie. Mimo obietnic ,że nigdy mnie nie opuszczą zrobili to, tamtego wieczoru.- przytuliłam go, opierając się kolanami o kołdre. Ręce miałam splecione na jego szyi.
-Ja cię nie opuszcze- szepłam,a w moje nozdża uderzył słodki zapach. Przytulanie go to był błąd, byłam tak blisko ,że poczułam zapach jego krwi. Był...śliczny. W tym momencie przypomniałam sobie jak dawno nie piłam krwi. To dlatego moje ciało tak wolno się regenerowało. Moje pragnienie zaćmiewało mi umysł.

Ciel

Gdy skończyłem opowiadać, Vex mnie przytuliła. Zaskoczyła mnie, lecz o dziwo było to przyjemne uczucie.
Nagle odskoczyła jak opażona, zakrywała ręką usta. Wstała szybko i wybiegła rzucając krótkie ,,przepraszam".
Siedziałem tam jak wryty i mrugałem oczami ze zdziwienia.
,,Co tu do jasnej cholery się przed chwilą stało?!"- zapytałem w myślach. Mòzg ,to był mój jedyny narząd ,który funkcjonował w danej chwili.

Vex

Wybiegłam najpierw z pokoju ,a potem z rezydencji.
Jestem żałosna, naprawdę tak szybko złamałam obietnice. Opuściłam go, przez moje głupie wampirze pragnienie.
-Nie myśl o tym teraz- skarciłam się na głos ,wbiegając do lasu. Musisz zaspokoić swe pragnienie Vex. Na tym się skup.

Time Skip

Oderwałam kły od szyi nieszczęsnego grzybiaża. Czyje się pełna. Popatrzyłam na truchło przede mną.
-Przepraszam- szepłam. Normalnie nie zabijałam posilając się, lecz teraz potrzebowałam więcej krwi.
To nie był pierwszy raz gdy zabiłam człowieka dla siebie samej. Ale za każdym razem gdy tak się działo przepraszałam przed i po.
A teraz ,czy powinnam wrócić do posiadłości?

-------------------------------------------------------------

Mam nadzieje ,że rozdział się podoba.
Nie pogardziłabym komentarzem.
Do Zobaczenia ,)

Kuroshitsuji.CielxReader,,Ni bóg, ni Szatan''Where stories live. Discover now