Rozdział 17 Urodziny

861 49 11
                                    


Zszorowanie tych kolorów z siebie było zaiste ciężkim zadanie. Jednak w końcu się udało i oto tym sposobem poszłam spać...

Ciel

Otworzyłem oczy ,gdyż na moje oczy, padły promienie słońca.
Przy oknie stał Sebastian z tacą ,na ktòrej była herbata Earl Grey i gazeta.
Podał mi filiżankę z jasno pomarańczowym płynem, a gazetę wziąłem sam.
Szczerze, nie było tam nic ciekawego.
Coś o jakimś właścicielu kawiarni, czy o dziewczynce, która ładnie śpiewa.
Popijałem świetnie smakującą ciecz, patrząc w okno.
Biały puch przykrył drzewa i ziemie.
No tak...Grudzień ,w dodatku 14.
Moje urodziny... Już 3 lata, długie lata cierpienia i samotności. Wiele miesięcy grania dorosłego, mimo że jestem dzieckiem. Jak długo będę musiał ciągnąć tą farse? Mógłbym co prawda wydać Sebastianowi rozkaz, aby wypęłnił mą zemstę. Dwa miesiące temu, chciałem to zrobić i byłem temu bliski, ale pojawiła się Vex. Nie chcę umrzeć, dla niej będę żyć. Choćby to były lata bólu, cierpienia ,to dopóki ona będzie przy mnie, nie będę przynajmniej samotny.
-Paniczu?
Popatrzyłem się na demona.
-Co?
-Nie nic, bo Panicz tak patrzył w to okno...- przerwałem mu.
-Myślałem, już nawet myśleć człowiekowi nie można!- oburzyłem się.
Sebastian popatrzył na mnie zdziwiony. Co za głupi demon!
-Ubierz mnie lepiej, a nie stoisz jak słup soli.-rozkazałem, odstawaiając filiżankę po herbacie.
Kamerdyner lekko się ukłonił, podszedł do szafy ,wybierając ciuchy.
Natomiast ja stanąłem nonszalancko obok łóżka i czakałem jak mnie demon-łaskawca ,przebierze.
Założył na mnie granatową marynarkę, spodnie oraz czarne skarpety i buty.
-Śniadanie będzie gotowe za pół godziny.- powiadomił ,a ja skinąłem głową.
Wyszedł ,a ja powędrowałem do pokoju Vex.
Oczywiście ,gdy weszłem, zobaczyłem ją rozwaloną na łóżku z kołdrą na podłodze. W najlepsze jeszcze spała. Niby wampir, a mogę się założyć ,że jakby mogła, spałaby dłużej niż śmiertelnik.
Mimo wszystko, po raz pierwszy widziałem ją śpiącą z białymi włosami i śnieżno białymi skrzydłami. A ponieważ spała z otwartymi ustami ,widziałem ròwnież jej lśniące zęby  koloru czystego śniegu.
Podszedłem do jej łóżka i się położyłem obok niej.
Opuszkiem palca wskazującego, tyknąłem jej policzek.
Jej powieki zadrgały i po chwili otworzyła oczy. Popatrzyła na mnie zmęczonym wzrokiem.
-Witaj Cielu- mruknęła, przecierając oczy piąstką.
-Witaj Vex- uśmiechnąłem się do niej.
Chyba po raz pierwszy od wypadku, uśmiechnąłem się do kogoś bez przymusu.
Ona odwzajemniła uśmiech i posmutniała.
-Nadal ślicznie pachniesz- westchnęła, trochę się zawstydzając.
Ona chyba niesamowicie się męczy z moim ,,ślicznym zapachem".
-Czy to dobrze ,czy źle?- zapytałem smutno.
-I to i to.- odpowiedziała i opuszkami palcòw przejechała po rysach mojej szczęki.
To było przyjemne uczucie, a jej dotyk. Niby jej skóra była zimna ,a za razem biło od niej przyjemne ciepło.
-Co jest dobre ,a co złe?- byłem śmiertelnie ciekaw odpowiedzi.
-Złe ,że mogę Cię ugryźć w każdej chwili ,a dobre że mi pięknie pachniesz i mogę się na cieszyć tym pięknym zapachem, nacieszyć tobą- jej uśmiech w tej chwili był niczym promienie słońca.
Warto było żyć i trwać dla tej chwili, dla niej.
Pocałowałem ją w czoło.
Ona się uśmiechnęła jeszcze szerzej i usiadła.
Nie mogę się nadziwić, że ona ma tylko 10 lat. Właśnie...
-Kiedy masz urodziny?- zapytałem jak najbardziej spokojnie jak umiałem.
-A który dziś?- zamyśliła sie- 14 grudzień... Wszystkiego Najlepszego Ciel- nagle krzyknęła uświadamiając sobie co dzisiaj jest.
-Nie odpowiedziałaś- uniosłem jedną brew.
-Za równy miesiąc, bo mam urodziny 14 stycznia- odparła, słodko się uśmiechając.
To niedługo, muszę jej kupić prezent!
( Czy tylko ja mam deja vu? )
Zresztą i tak muszę kupić jej prezenty, bo przecież niedługo Boże Narodzenie, a jestem pewny ,że ona mimo moich zakazów i tak nie posłucha. Więc nie mam nawet nadzieji, że owe święto się nie odbędzie.
-Co do twoich urodzin ,prezenty przyjmujesz teraz ,czy później?- zapytała trzepiąc pytająco rzęsami.
-Skoro masz dla mnie prezent to daj go teraz.- powiedziałem ,westchnowszy.
-Aaaa- zapiszczała i znikła. Wiedziałem ,że biega tak szybko ,że tego nawet nie widze. Po chwili znów była na łóżku z płótnem odwróconym tyłem do mnie.
-Proszę!- powiedziała podekscytowana. Wzięłem powoli płótno i je odwròciłem.
Po czym doznałem szoku. Przed moimi oczami widniała Vex ,ja i Sebastian. To wyglądało tak pięknie i realistycznie.
-To jest śliczne- domyśliłem się ,że sama to narysowała ,gdyż w pokoju znajdowała się sztaluga, pędzle i farby. Nie wiedziałem ,że potrafi malować.
W tej chwili Vex pocałowała mnie w kącik ust i szepła prosto w ucho.
-Wszystkiego Najlepszego Ciel- przeszły mnie ciarki. Ona to zobaczyła.
-Zimno Ci?- zapytała zdziwiona.
-Nie- odparłem ,patrząc na nią pewnie.
Znowu się uśmiechła.
-Pójdę ,żebyś mogła się ubrać- zaczęłem wstawać ,lecz mnie zatrzymał jej okrzyk.
-Niee- zniknęła, a szafa się otworzyła i w tej samej chwili Vex stała ubrana w sukienkę do kolan. A w ręce miała poskładaną koszule, którą mi kiedyś zwinęła. Położyła ciuch obok Poduszki i usiadła obok mnie.
-Dobrze mi się z tobą rozmawia sam na sam. No powiedzmy bo mam wrażenie ,że PEWIEN DEMON NAS PODSŁUCHUJE!- podniosła trochę głos patrząc, mniej więcej tam gdzie jest kuchnia. Słyszała jego ruchy nawet z pokoju?
Co on nas podsłuchuje?!!
-On to wszystko słyszy?- zapytałem i się zarumieniłem. Przy okazji siadając.
-Tak, demony mają dobry słuch- rzekła ze stroickim pokojem.
On słyszał to wszystko?!!! Zaraz umrę ze wstydu. On mi spokoju nie da. Będzie mi docinał, że się chyba zaraz powiesze.
-Chodźmy już lepiej na śniadanie- zaproponowałem, udając że się nie przejąłem.
Zacząłem iść do jadalni ,a Vex do mnie przytruchtała i wplotła swoje palce w palce mojej dłoni, uśmiechając się przy tym promiennie.
Nie przeszkadzało mi to ,że trzyma mnie za rękę. Szczerze to ten gest był mi miły. Zeszliśmy tak do jadalni i białowłosa puściła moją dłoń dopiero jak siadliśmy do stołu.
Co do śniadania było normalne. Jakieś mięso, coś z ciepłych plonów
( ziemniaki,kluski,ryż itp. ) i sałatka. Co do smaku ,już się przyzwyczaiłem do ich cudownego smaku.
-Właśnie, Vex skoro żywisz się krwią to po co jesz ludzkie jedzenie?- szczerze ciekawiła mnie odpowiedz.
-Hmm...Bo mogę, krew nie zapełnia mi żołądka tylko ugasza ogień palący moje gardło. ( Sorka za tą kopie Zmierzchu )
Ciekawe. Wapirza istota mnie zaczynała ciekawić, coraz bardziej.
-To co impreza? Sebastian zrobiłeś to o co Cię prosiłam?- zwróciła się do demona.
-Że co?- spytałem przerażony.
-Impreza!!!- krzyknęła Vex, a Sebastian ,służba i Lizzy jej wturowali.- Sto lat!!!

-------------------------------------------------------------

Napisałam dzisiaj ten rozdział jednak. Ciężko było ,ale jest!
Do zobaczenia,)

Kuroshitsuji.CielxReader,,Ni bóg, ni Szatan''Where stories live. Discover now