Rozdział 4 Ròżowa Ròża

1.2K 78 31
                                    


Autorka

Jak miło ,że ktoś czyta moje bazgroły.
#420 miejsce w rankingu przygody ><
Dla tych którzy czytają ,kilka wyświetleń ile ja mam wydaje się mało,ale wiedźcie ,że dla mnie są ważne i naprawdę zachęcają do pisania dalej. Nie pogardziłabym też komentarzem od was, może być hejt albo co innego. Jak się coś nie podoba lub wręcz przeciwnie to proszę napiszcie. Nie przedłużając, Zaczynamy!!!

- Ja też mam pytanie...- ( Cud nad
Wisłą nr.-1 )to mnie zdziwiło moja mina też musiała być genialna bo ten zlodowaciały chłopiec się cicho zaśmiał. Co mnie zdziwiło jeszcze bardziej.- Mogę je zadać?- zapytał, a ja skinęłam na znak zgody...

Vex

-Jaki jest twój ulubiony kolor kwiatu i on sam?- zapytał, a ja trzasnęłabym se tera facepalm i zapytała ,,Seriously?".
Ale tego nie zrobię...
-Białe ròże- odpowiedziałam z westchnięciem.
-Czyżbyś spodziewała się czegoś innego?- zapytał lekko nachylając się ku mnie.
-Tak. Coś typu np. rodzice, historia rodziny, życie miłosne.- stwierdziłam
naczylając się ku niemu. ( Całuuuus... nie nieliczcie na niego tak szybko )
-Nie przepadam za ingerowaniem w życie prywatne innych ludzi. Chyba , że są to osoby, które zasiewają chwasty w ogródku Jej Wysokości.-powiedział ,a mnie przeszły ciarki przez jego mroczne spojrzenie.
Czy on podejrzewa mnie o grzechy wobec Mej Ukochanej Anglii !!?
-Zabrzmiało tak jakbyś mnie o to oskarżał!- oburzyłam się sztucznie.
Wzruszył niewinnie ramionami.
-Nic takiego nie robie.
Nagle Usłyszałam na całą posiadłość krzyk. Albo raczej brzmiało to jak okrzyk bojowy.
-Cieluuuuuuuuuuuuuuuuu- ( Po przeciągniętym ,,u" każdy już wie co to za postać )
Nagle do bawialni wparowała jakaś różowa róża i rzuciła się Cielowi na szyje. Jego mina była genialna. Jakby ktoś podsunął mu pod nos talerz pełen cytryn.
Zachichotałam cicho, ale wystarczająco wy blądynka usłyszała.
-Ciel kto to?- zapytała niewinnie wskazując palcem na mnie,ale patrząc ciągle na chłopaka.
- Po pierwsze Lizzy nie pokazuje się paluchami- po tych słowach dziewczyna wypchała policzki powietrzem, ale posłusznie opuściła palec.- A po dr...- nie dokończył bo się wepchłam.
-Przyjechałam zwiedzić Anglię z ŚrodkowejEuropy, a że nie miałam gdzie zamieszkać, a firma moich rodziców oraz firma Phantom współpracowały ze sobą za czasów poprzedniej głowy rodzinny Phantomhive to Hrabia pozwolił mi tu zamieszkać na czas mojego pobytu tu.
-W takim razie przyjemnego pobytu tu w naszej pięknej Anglii !- powiedziała uśmiechając się radośnie i energicznie- Jestem Elizabeth Midford, ale mów mi Lizzy.
- Vex O' Wolfin- odpowiedziałam na przedstawienie się jak i na uśmiech.
- Vex? - zdziwiła się dziewczyna.
- Moi rodzice chcieli być kreatywni- wytłumaczyłam, a ona pociągnęła mnie do siebie, zakręciła kilka razy wokół naszej osi i posadziła spowrotem.
Poniewasz we trójkę nie moglibyśmy siedzieć przy szachach, przesiadliśmy się na kanapę.
- Dlaczego chciałeś mnie widzieć Ciel?- zapytała wyraźnie zdziwiona.
-Na pewno szłyszałaś o porwaniach i zabójstwach młodych arystokratek- tutaj Lizzy kiwnęła głową by dać chłopakowi znak ,że wie o czym mòwi- Z moich informacji wynika ,że następna masz być ty!- dziewczyna się przeraziła ,a w jej oczach nazbierały się łzy.
Wstałam i ją przytuliłam. Mimo ,że byłam od niej mniejsza o przynajmniej 20 cm, dziewczyna wtuliła się we mnie.

Ciel

Vex wstała i przytuliła płaczącą Lizzy, a ona tylko wtuliła się w nią.
- Nie bój się- odezwał się miedzianowłosa. Jej głos był tak łagodny i ciepły. Jakbym słyszał moją mamę.- Mam pomysł dzięki ,któremu będziesz bezpieczna.
- Jaki?- wychyliła się Lizzy zza niej cicho pochlipując.
-Choć!- powiedziała wesoło Vex.
Wzięła Lizzy zza rękę i pociągnęła w stronę drzwi wyjściowych z bawialni
i tylko do mnie krzykła:
- Zostań tu hrabio!!!
A potem minęła się z Sebastianem w drzwiach i pobiegła dalej, ciągnąć za sobą Elizabeth.
Sebastian popatrzył się na mnie zdezorientowany. Ja tylko wzruszyłem ramionami, kolejny raz w dzisiejszym dniu.
A lokaj podał mi herbatę.

Time Skip

W końcu usłyszałem upragnione otwieranie drzwi.
Już 20 min. ileż można czekać!!!
Do pokoju weszły one takie same tylko ,że stały odwrotnie do miejsc ,w których stały wychodząc.
- Co to za genialny plan?- patrzyłem na jedną to na drugą.
- Jam jest Lady Elizabeth Ethel Cordelia Midford. Córka Franscis i Alexa Midford, żoną Psa Jej Wysokości!!!- powiedziała na jednym wdechu.A ja się zdziwiłem po jaką cholerę ona to teraz Mówi?- I jak nieźle mi poszło Beth?- zapytała
Beth o co tu chodzi? Czemu Elizabeth pyta się czy nieźle się przedstawiła?
Ale po przeanalizowaniu swoich myśli zrozumiałem, że jakimś magicznym cudem zamieniły się rolami.
- Nieźle- powiedziałem razem z prawdziwą Lizzy. Ona cicho się zaśmiała, ale w taki sposób jak Vex.
Ogłupieje zaraz!!! Ale dobrze wiedzieć ,że nie tylko ja, Sebastian też wyglądał jakby mu mózg parował.
P.Vex( P= prawdziwa, przynajmniej w tej części ) się na mnie popatrzyła.
- Nooo Cieluu uśmiechnijjj się!!!- policzki napełniła jak P. Lizzy.
Wymusiłem uśmiech lecz wyszedł grymas bo P. Lizzy wybuchła ze śmiechu. A po P.Vex widziałem ,że się powstrzymuje i dobrze jej to szło.
Ogólnie udawanie się siebie nawzajem szło im zaskakująco dobrze.
- Jest taka piękna pogoda, idźcie se zrobić piknik- słodko uśmiechnęła się Sz.Vex( Sz=sztuczna ).
Jak chciała tak zrobiłem, nie pytałem o plan. Ten jeden jedyny raz zdałem się na innych.
Usiedliśmy przy stole we dwójkę. Ja i P.Vex, a Lizzy siedziała bezpieczna w posiadłości.
Stòł, krzesła jak i wszystko wokół było różowe.
Filiżanki ,w których piliśmy herbatę też!!! Oczopląsu idzie dostać!!!
Ale Sz. Lizzy świetnie wdała sie w słodziutką, głupiutką blondyneczkę.
- Cieluuuuu chcesz jeszcze herbarki?- zapytała podsuwając mi dzbanek pod noc.
- P-poprosze- mimo wszystko było to żenujące. A żeby wyglądało na prawdziwe Sz.Lizzy mnie związała.
Jak ja się mogłem na to zgodzić?!!!
Uśmiechnęła się do mnie promienie.
Słyszałem jak Sebastian za mną próbował zdusić wybuch śmiechu.
Przeklęty demon niech go diabli wezmą!!!
Nagle usłyszałem kilka wystrzałów. Dźwięk był dość ,,zduszony" więc łatwo się domyślić ,że to snajperka.
Popatrzyłem w bok na P. Vex patrzyła się w stronę lasu,a kilka cm. przed jej twarzą leciał pocisk. Było ich kilka w serce, udo, łydke,brzuch, ramię,ręke.
Pierwszy przeleciał jej po zewnętrznym naskórku policzka,a z niego momentalnie wyciekła krew.
Pocisk w łydkę i rękę trafił najbliżej z nich wszystkich, celów ,ale i tak nie zadał jej tak poważnych ran. Reszta przeleciała muskając jej prawą pierś,udo i ramię. A w brzuch chybił.
-Sebastianie!- krzyknąłem,a lokaj rzucił sztućcami. I tak z drzew spadły 3 trupy.- Nic Ci nie jest Vex?- zapytałem razem z Lizzy, która biegła w naszą stronę.
- Do wesela się zagoi- odpowiedziała z uśmiechem.
-Mam u ciebie dług życia wdzięczności. Jeżeli kiedyś będziesz potrzebowała ode mnie czegoś.
Wiedzy spełnie to z radością.
-Dziękuje- to słowo opowiedziały razem...

-------------------------------------------------------------

Przepraszam jeżeli ten rozdział jest gorszy, ale tak się kończy pisanie po nocy ,)

Kuroshitsuji.CielxReader,,Ni bóg, ni Szatan''Where stories live. Discover now