"You

2K 151 44
                                    

Camila's POV 

Z uśmiechem podaję kolejnemu klientowi mrożoną kawę na wynos. Pracuję w niewielkiej kawiarni przy plaży. Tutaj zawsze jest spory ruch, ale podczas wakacji ludzi jest trzy razy więcej. Nic dziwnego, to w końcu Miami. 

Lokal świeci pustkami dopiero pod wieczór, gdy większość plażowiczów podziwia zachód słońca. Nie urywam, że sama chciałabym usiąść na ciepłym piasku i wpatrywać się w znikające za horyzontem słońce. Jednak nie narzekam. Zza lady też mam całkiem niezły widok. 

Mimowolnie unoszę kąciki ust, gdy do kawiarni wchodzi nasza plażowa maskotka. Bywa tu codziennie o tej samej porze. Chyba wtedy kończy pracę. 

- Cześć, Winnie - witam się radośnie. - Jak ci minął dzień? 

W odpowiedzi dostaję tylko dwa kciuki skierowane w górę. 

- To samo, co zawsze? - pytam, odruchowo sięgając po papierową torebkę. 

Porusza energicznie swoim wielkim, pluszowym łbem. 

- Przychodzisz tu czasem bez kostiumu? - pytam z ciekawości, pakując do torebki czekoladowego rogalika. 

Winnie tym razem kiwa przecząco. 

- Naprawdę? To znaczy, że nigdy cię nie widziałam?

Maskotka tylko wzrusza ramionami. 

Jestem naprawdę bardzo ciekawa, kto kryje się pod kostiumem. Przychodzi tu od dawna i zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Chciałabym wiedzieć, kogo to zasługa. 

- Proszę, twoje zamówienie. - Kładę na blacie zapakowane jedzenie. 

Winnie podochodzi niepewnie, a zanim chwyci torbę, rysuję w powietrzu serduszko. 

- Zaczynam się zastanawiać, czy to aby na pewno podziękowanie, czy może wyznanie miłości - śmieję się cicho. 

Tajemnicza maskotka macha mi na odchodne, po czym wychodzi z lokalu, zostawiając mnie całkiem samą. 

Uwielbiam tę pracę, ale po kilku godzinach ciągłego ruchu cieszę się, że mogę odsapnąć w samotności. Przychodzi tu ogrom świetnych ludzi i bardzo lubię z nimi rozmawiać, dlatego pod koniec każdego dnia i tak jestem radosna, bo wiem, że jutro znowu tu będę i oni również przyjdą. 

Zdejmuję z siebie czarny fartuch, po czym chowam go pod ladę. Odpuszczam sobie zamiatanie podłogi. Zawsze robię to rano. Chwytam swój zdewastowany już plecak i pęk kluczy. Na koniec wyłączam z prądu niektóre maszyny i gaszę wszystkie światła. Przed wyjściem ostatni raz sprawdzam, czy przypadkiem czegoś nie zapomniałam. Gdy jestem pewna, że moje rzeczy są na swoim miejscu, opuszczam kawiarnie, a następnie zamykam drzwi na klucz. 

Nie spieszy mi się do domu. Powoli przechadzam się ułożoną z desek ścieżką, uważnie obserwując, co dzieje się wokół mnie. Ludzie często nie zwracają uwagi na to, co ich otacza. Ze mną jest trochę inaczej. Dostrzegam szczegóły. Gdy mijam obcych ludzi na ulicy, często się zastanawiam, jakie są ich historie. Bo przecież każdy jakieś ma. 

- Camila! - Słyszę swoje imię w oddali. 

Zatrzymuję się i odruchowo oglądam w tył. Zauważam ciemną postać, biegnącą w moim kierunku. Normanie, bym się przestraszyła, ale doskonale wiem, któż to taki. 

- Cześć, Ally - witam się z przyjaciółką. 

- Biegnę... za tobą... od... kawiarni... - dyszy, próbując złapać oddech. 

- Popracuj nad kondycją. 

- Uczę dzieci pływać! Z moją kondycją jest wszystko w porządku! - broni się. - Umieram z głodu. Skoczymy razem coś zjeść?

- Burgery na rogu?

- Z przyjemnością. 

Ruszamy w kierunku naszej ulubionej knajpki. Jemy tam przynajmniej raz w tygodniu od ponad roku i jeszcze nam się nie znudziła. To dobry przykład na to, że w tym kraju jeszcze gdzieś serwują dobre fast-foody. 

Winnie | CAMREN |Where stories live. Discover now