you

1.3K 152 44
                                    

Dzień powoli dobiega końca, a mój honorowy gość nadal się nie pojawił. To trochę dziwne, bo wpada zawsze, bez wyjątku. Widziałam, jak przechadza się po okolicy. Może znudziły jej się ciasteczka? A może ma dość mojego towarzystwa? Chyba wolę się w to nie zagłębiać. Nie należę do osób, które zadręczają się negatywnymi myślami. 

- Możesz już iść, ja zamknę - zwracam się do blondynki, która i tak niewiele mi pomaga. 

- Skoro nalegasz. - Nim zdążę cokolwiek odpowiedzieć, dziewczyna znika za drzwiami. 

Do zamknięcia zostało kilka minut. Odpuszczam sobie wyczekiwanie na Winnie i zabieram się za sprzątanie. Większość zdążyłam zrobić już wcześniej, bo był wyjątkowo mały ruch. Pozostało jedynie pozamiatać i włączyć maszyny. Dla odmiany włączam jedną ze swoich playlist i tanecznym krokiem zaczynam ogarniać syf. 

Pochłonięta w tworach Ed'a nawet nie słyszę, gdy do środka ktoś wchodzi. Orientuję się dopiero, gdy moja zaprzyjaźniona maskotka staje przed moimi oczyma. 

- Winnie! - Uśmiecham się szeroko. Naprawdę cieszę się na jej widok. - Mam dla ciebie... - nie kończę, bo chwyta mnie za dłonie. 

Nie spodziewałam się takiego gestu, ale nie protestuje. Zaczynamy poruszać się w rytm muzyki, ale bardziej to przypomina jakiś taniec godowy, niż przyjazne dla oka ruchy taneczne. 

Co jakiś czas okręca mnie wokół mojej osi, przyciąga do siebie i odsuwa, a ja kompletnie daję się temu ponieść. W końcu obie padamy ze zmęczenia. 

- Jak ci minął dzień? - pytam, wracając do zamiatania podłogi. 

W odpowiedzi dostaję dwa kciuki skierowane w górę. 

- Masz jakieś plany na wieczór?

Kiwa przecząco głową. 

- Masz może ochotę na spacer? - Uśmiecham się z nadzieją, że to ją zachęci. 

Tym razem potakuje. 

Ucieszona jeszcze bardziej niż samym jej widokiem szybko kończę sprzątać. Przed wyjściem wyłączam jeszcze niektóre z maszyn, zabieram swoje rzeczy i gaszę światła. Opuszczamy razem kawiarnie i ruszamy w stronę plaży. 

Kroczymy z dala od brzegu. Nie mam ochoty na konfrontacje z wodą. Panuje cisza, ale nie jest niezręczna. To niezwykle przyjemne spędzać czas z kimś, kogo się tak naprawdę nie zna i czuć się przy nim swobodnie, chociaż nie ukrywam, że bardzo chcę ją znać, poznać tak naprawdę. W końcu człowiek to istota z natury ciekawska, a ja nie jestem wyjątkiem. 

- Jak masz na imię? - w końcu zadaję jedno z gryzących mnie pytań. 

Zatrzymuje się, a ja jestem w osiemdziesięciu procentach pewna, że pod tym wielkim pluszowym łbem się uśmiecha. Przez kilkanaście sekund nie uzyskuję żadnej odpowiedzi. Już zaczynam się martwić, że to pytanie było jednak błędem. W końcu jednak podnosi rękę i rysuje w powietrzu dwie kreski. Stoimy na przeciwko siebie, więc trochę mija, zanim orientuję się o jaką literę jej chodzi. 

- L?

Kiwa twierdząco głową. 

- Wiesz ile jest imion na L? - śmieję się. 

Ale ona nic sobie z tego nie robi. Jedynie wzrusza ramionami. 

- Lilli? - zgaduję. 

Zaprzecza. 

- Lara?

Też nie. 

- Lena?

Nope. 

- Lucinda?

Nie. 

- Lucy? Oby nie, moja matka nazwała tak kiedyś konia. Wredna kobyła. 

Chyba mam urojenia, ale jestem pewna, że parsknęła śmiechem. 

- A może Laurissa? 

Naaah. 

- Lindsay?

Źle. 

- Wiesz, nie ważne. Zostańmy przy Winnie. 

Idziemy dalej, powoli zawracając w kierunku kawiarni. 

- W sobotę mam randkę - znowu się odzywam. 

Może nie powinnam zwierzać się obcej osobie, ale zdążyłam obdarzyć ją pewnego rodzaju zaufaniem, nawet jeśli to nie do końca odpowiedzialne. Przecież może być jakąś psychopatką, która wykorzysta takie informacje, żeby mnie prześladować albo zabić. 

- Ładna jest, ale nie wiem czy to wypali. Nie nadaję się do takich rzeczy. Nie potrafię rozmawiać z dziewczynami, a to się właśnie robi na randkach. 

Moją żałosną wypowiedź przerywa dzwonek telefonu. Nie muszę nawet sprawdzać, kto dzwoni. Tylko jedna osoba w moich kontaktach ma ustawiony dźwięk chrumkania świni. 

- Przepraszam, to moja mama. Powinnam odebrać. 

Winnie kiwa głową, a ja wyciągam z kieszeni telefon i niechętnie naciskam zieloną słuchawkę. 

- Cześć, mamusiu. 

- Piłaś coś? - pyta z wyraźnym zaskoczeniem, a nawet wyrzutem. 

- Jadłaś coś?

- Nie kpij, Karla. Pytam poważnie. 

- Dobrze, mamo. W takim razie wypiłam dzisiaj ze trzy szklanki niegazowanej wody z lodem, espresso i butelkę soku bananowego. A powiedziałam do ciebie mamusiu, bo coś ci się od córki należy. 

- Nie ważne. Dzwonię, bo mam poważny problem. Inaczej nie niepokoiłabym cię o tej porze. 

Gdy to słyszę, odruchowo sprawdzam godzinę. Wcale nie jest tak późno. Ledwo wybiła dziesiąta. Cholera! Dziesiąta?! Szybko zleciał mi ten czas. No w końcu w doborowym towarzystwie. 

- Co się stało?

- Pamiętasz, jak mówiłam ci o urodzinach Doroty? Chciałam kupić jej bujany fotel. Wspominała, że potrzebuje taki, bo podobno babcie takie mają, a jej córka zrobiła jej przykrą niespodziankę. Przecież ona jest w moim wieku! No jak to będzie wyglądało?! Ktoś ją zobaczy z wózkiem i pomyśli, że ma kochanka, bo ten jej mąż to już na pewno nie domaga...

- Mamo, do rzeczy. 

- Tak, tak, już. No i zamówiłam ten fotel z takiej ciekawej strony internetowej. Swoją drogą mają tam ogromny wybór dodatków do domu i to w przestępnej cenie. Mogłabyś coś sobie kupić, bo to twoje mieszkanie wygląda jak...

- Mamo, proszę cię. 

Już mam jej serdecznie dość, a tak na dobrą sprawę to początek rozmowy. 

- No już, już. Zamówiłam ten fotel i właśnie przyszedł kurier. Dziwne, że o tej porze, ale nie wnikajmy w to. 

- Dzięki bogu - mruczę pod nosem. 

- Przyniósł mi taką małą paczkę. Myślałam, że to jakaś pomyłka. Nawet dzwoniłam do nich, ale wyobraź sobie, że nikt nie odebrał! 

- Przedziwne, że nikt nie odebrał o tej porze. 

- Znowu kpisz - prycha. - No nie ważne. Otworzyłam tę paczkę i co?! No przysłali fotel bujany, ale w rozmiarze jak dla lalki! I co ja mam teraz zrobić? Urodziny są jutro. Nie zdążę iść do spa, kosmetyczki, po sukienkę i...

- Mamo... Daj jej jakieś wino. Masz tego więcej niż w monopolowym. I błagam cię, nie dzwoń do mnie z takimi bzdurami. Ja i tak nie jestem w stanie ci pomóc. A teraz wybacz, ale nie jestem sama. Dobranoc. - Rozłączam się szybko, żeby nie zdążyła nic odpowiedzieć. 

Wzdycham ciężko, posyłając jednocześnie przepraszające spojrzenie mojej towarzyszce. Winnie jedynie uchyla głowy i gestem pokazuje, abyśmy kontynuowały spacer. 

Winnie | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz