and

1.3K 164 24
                                    

Siedzę w barze już od pół godziny. Fakt, przyszłam trochę za wcześnie, ale ona i tak się spóźnia. To pierwszy minus. Nienawidzę spóźnialskich. Jednak jest tego też dobra strona, jeśli nie pojawi się w przeciągu kilku minut, mogę stąd śmiało uciec i nawet się nie dowie, że przyszłam. Chyba, że ta urocza barmanka się wygada, że siedziałam tu jak kretynka. 

- Tak bardzo cię przepraszam! - Słyszę za plecami. 

Kat podbiega zdyszana do stolika. Wygląda bardzo ładnie. Ma na sobie bordową koszulę, czarną bomberkę i spodnie w tym samym kolorze. Burza ciemnych loczków dodaje charakteru jej ubiorowi. 

- Specjalnie wyszłam wcześniej, żeby złapać taxi, ale była jakaś konferencja i... - urywa, żeby złapać oddech. 

- Spokojnie, nic się nie stało. 

- Czego się napijesz? - pyta, zawieszając kurtkę na siedzenie. 

- Sok bananowy wystarczy, jestem autem - kłamię. Wolę zachować trzeźwość umysłu. 

- Zaraz wracam. 

Dziewczyna odchodzi w kierunku baru, a ja mimowolnie lustruje jej świetnie podkreślony tyłek. Muszę przyznać, że jest naprawdę seksowna, a ja mam dobry gust, nawet po pijaku. 

Wraca kilka minut później z moim sokiem i butelką piwa. Och, żeby tylko nie było niezręcznie. 

- Dziękuję. - Uśmiecham się. - Opowiedz mi coś o sobie. Czym się zajmujesz?

- Social media. Jestem kierownikiem działu. 

- To musi być ciekawa praca. 

- Ma swoje zalety. Często bywam służbowo na dzianych imprezach, a na takich laski są niczego sobie. 

Serio? No serio? Kto to widział, żeby na pierwszej randce wspominać o laskach na imprezach...

Dziewczyna przysysa się do butelki i nastaje chwila tej przeklętej ciszy. Dość długa chwila, która ciągnie się w nieskończoność. Jednak jest niezręcznie. Spuszczam wzrok na swoją szklankę i czekam aż się odezwie, bo sama już nie mam pytań. Szczerze mówiąc, nie bardzo interesuje mnie jej osoba. 

- Pójdę po drugie - mówi w końcu, pokazując mi pustą butelkę. 

- Ja pójdę. - Szybko wstaję, żeby nie mogła zaprotestować. 

A może w drodze do baru przemknę niezauważona do wyjścia i ucieknę? Nie... Minęło dopiero jakieś dwadzieścia minut. Jeszcze trochę wytrzymam. 

- Poproszę piwo - zwracam się do prześlicznej barmanki. 

Uśmiecha się szeroko i kładzie na blacie otwartą butelkę. 

- Randka chyba nie idzie za dobrze, hm? 

- Skąd wiesz, że to randka? 

- Co tydzień przychodzi tu z inną dziewczyną. 

Cudownie... I po co ja się zgodziłam? Mogłam się domyślić, że tak to wygląda. Niepotrzebnie tu przychodziłam. 

- Dziękuję. - Kładę banknot na ladzie. 

Jak mogę się wykpić? Może dostanę pilny telefon ze szpitala? Albo przypomnę sobie o włączonym piekarniku! Nie, tak nie można. Jestem dorosłą kobietą i powinnam zachowywać się adekwatnie do wieku. 

- Kat... Myślę, że nic z tego nie będzie. Nie traćmy więcej czasu. 

- Możemy od razu przejść do rzeczy. - Posyła mi znaczące spojrzenie. 

To chyba jakiś żart. 

- Nie sądzę. 

- Masz mój numer. Daj znać, jak najdzie cię ochota. 

Dziewczyna szybko znika. I całe szczęście. Jak dobrze, że już mam to za sobą. Ale Ally sobie pogada... Na pewno usłyszę słynne 'a nie mówiłam?'. 

Sama wychodzę z baru. Nie mam ochoty tu siedzieć, ale spacerem nie pogardzę. W końcu zaczął się weekend, a pora jeszcze wczesna. Trzeba to dobrze wykorzystać. 

Powoli kroczę ulicami ukochanego miasta. Miami jest takie piękne. Nie ważne czy w ciągu dnia, wieczorem czy w nocy. Przeglądam swoją playlistę, aby wybrać najodpowiedniejszą piosenkę do mojego nastroju. Nagle czyje bolesne zderzenie z drugą osobą. Te chodniki dla zapatrzonych w telefon powinni wprowadzić w życie. 

- Bardzo przepraszam! Nie chciałam. - Ale ja jestem głupia! "Jeśli spadniesz na kogoś, nie wystarczy powiedzieć, że nie chciałeś. W końcu ten ktoś też wcale nie chciał, żebyś na niego spadał."

Podnoszę wzrok na trochę wyższą ode mnie dziewczynę. 

Czuję się jak zahipnotyzowana. Dosłownie wbija mnie w ziemię. Jeszcze nigdy nie miałam tak na widok żadnej osoby. Jest przepiękna, chociaż to i tak nie wyraża jej urody w stu procentach. Te usta, rysy twarzy i oczy. Te nieziemskie oczy. 

- Cami... - urywa, jakby poparzyła się w język, a ja wracam do rzeczywistości. 

Skąd zna moje imię? Nigdy wcześniej jej nie widziałam i niemożliwe, żebym tego nie pamiętała. Nie zapomniałabym tego oceanu w oczach. 

- Przepraszam, muszę już iść... 

Nim zdąży odejść, odruchowo łapię ją za rękę. Muszę wiedzieć, skąd mnie zna. 

I nagle dostaję olśnienia. Winnie. 

Patrzy na mnie przestraszona, jakby wiedziała, co chodzi mi po głowie. 

- Do zobaczenia - rzuca i szybko odchodzi, wyrwawszy się z mojego uścisku. 



Winnie | CAMREN |Where stories live. Discover now