braver

1.3K 158 117
                                    

Camila's POV

- Nie wydaj na głupoty - śmieje się, wręczając mi kopertę z tygodniową pensją. 

- Czynsz się do nich zalicza, szefie? 

Mężczyzna nic nie odpowiada. Kręci pobłażliwie głową, kierując się do wyjścia. 

- Co zapodać? - żartuje Dinah, gdy zostajemy same. 

Pracujemy razem od kilku dni, a ona wciąż się ze mnie nabija. W sumie zdążyłam ją już polubić. Jednak jest całkiem w porządku pod otoczką wyglądu. Powinnam wiedzieć, że nie ocenia się książki po okładce. 

- Dlaczego zawsze zamykasz pół godziny po czasie? 

- Jeszcze się nie zorientowałaś? - dziwię się. - Oto powód. - Uśmiecham się, gdy do kawiarni wchodzi plażowa maskotka. 

- Twój chłopak? - szepcze mi do ucha. 

- Mój pluszowy przyjaciel - odpowiadam równie cicho. - Cześć, Winnie! Miło cię widzieć. 

W odpowiedzi dostaję narysowane w powietrzu serduszko. To naprawdę bardzo miłe. 

- Jak ci minął dzień? - pytam, wyciągając spod lady wcześniej przygotowane zamówienie. - Co się stało? - dopytuję, ujrzawszy dwa kciuki skierowane w dół. 

Maskotka odwraca się do mnie plecami, przez co zauważam przypalony ogonek kostiumu. 

- Kto ci to zrobił?

Jestem naprawdę oburzona. Jak można postępować w ten sposób? Przecież mogło dojść do jakiejś tragedii. A co, jeśli zapaliłaby się cała reszta? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. 

- Nie smuć się. Rogaliki poprawią ci humor? 

Kiwa głową twierdząco. 

Z uśmiechem podchodzę bliżej i wręczam mu papierową torebkę. 

- Na mój koszt. I nie przejmuj się. Na pewno da się to jakoś naprawić. 

Winnie odbiera ode mnie ciastka i kłania się nisko. Chwilę później wychodzi z lokalu. 

Czuję na sobie natarczywy wzrok nowej koleżanki. Tylko czekam, aż się odezwie, a to na pewno nastąpi szybciej, niż bym tego chciała. Ja natomiast nic nie mówię. Z uśmiechem wracam za ladę, aby zabrać swoje rzeczy. 

- Czyżbyś zakochała się maskotce? - Sugestywnie porusza brwiami. 

- Skąd ci to przyszło do głowy? - parskam śmiechem. - Nawet nie wiem, kto to jest. 

- Mam nadzieję, że jakiś seksowny, umięśniony surfer. - Ma minę, jakby właśnie gwałciła w myślach swój ideał. 

- Ja wręcz przeciwnie. 

- Wolisz zapuszczonego grubasa z trądzikiem?

- Wolę raczej seksowną brunetkę. - Wkładam do plecaka kopertę od szefa. 

- Camila! - Dziewczyna klaszcze w dłonie. - Tego się po tobie nie spodziewałam. 

- Idę stąd. Dzisiaj ty zamykasz - mruczę, odrobinę rozbawiona jej reakcją. 

- Nie wykpisz się od tej rozmowy, moja droga! - Słyszę jej krzyk, gdy już wychodzę z kawiarni. 

Wiem, że Ally ma inne plany na dzisiejszy wieczór, więc od razu kieruję się w stronę swojego mieszkania. Jest niedaleko, więc nie jeżdżę samochodem. W dzisiejszych czasach ludzie są zbyt wygodni i potrafią jechać autem nawet do sklepu po drugiej stronie ulicy. Ja stawiam na wieczorne spacery. 

Z daleka dostrzegam ciemną postać, zbliżającą się w moim kierunku. Ma na sobie czarny dres i kaptur zaciągnięty na głowę. Normanie, pewnie bym się przestraszyła, ale tutaj każdy biega po plaży, a zwłaszcza o tej porze. 

Idę dalej, nie zwracając szczególnej uwagi na mężczyznę, bo po jego sylwetce wnioskuję, że to właśnie facet. Odruchowo oglądam się w drugą stronę, skąd zawsze przychodzi Ally. Śmieję się pod nosem sama z siebie, przypominając sobie, że właśnie jest na randce. 

Nagle czuję mocne uderzenie w ramię. Niezgrabnie i dość boleśnie ląduję na piasku. Ten sam facet, którego zignorowałam, pochyla się nade mną, próbując wyrwać mi plecak. Jestem zdezorientowana, ale mimo wszystko mocno ściskam swoją własność. Nie mam zamiaru stracić pieniędzy przez własną nieuwagę. 

- Zostaw mnie! - krzyczę, ale odnoszę wrażenie, że to dla niego jak szept. Nic sobie z tego nie robi. 

Nim zdążę wrzasnąć kolejny raz, sprawca ataku ląduje na piasku tuż obok mnie. Jestem jeszcze bardziej zdezorientowana, niż wcześniej. Mężczyzna podnosi się szybko i ucieka, odpuszczając sobie mój plecak. 

Dopiero po upływie kilku sekund uświadamiam sobie, kto mi pomógł. Podaje mi rękę, abym mogła wstać. Nie wiem, co powiedzieć. Gdyby nie Winnie, nie miałabym z czego zapłacić czynszu. Straciłabym również dokumenty i klucze do mieszkania. 

- Dziękuję - mówię szybko. - Bardzo dziękuję. 

Targają mną emocje, więc nie dziwi mnie to, iż mocno obejmuję maskotkę, wtulając się w mięciutkie ubranie. Nadal jestem w szoku, ale zwracam uwagę na pewien szczegół. Pod kostiumem czuję drobne ciało i biust. Już jestem pewna, że mój wybawca jest kobietą.

Winnie | CAMREN |Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt