than

1.2K 149 16
                                    

Camila's POV

- Ile masz lat? - pytam podczas wieczornego spaceru z maskotką.

Bardzo chcę zobaczyć, kto kryje się pod kostiumem, ale szanuję, że na razie nie chce go zdjąć. Nie wiem, jakie są tego powody i nie naciskam. Za to usiłuję się czegoś dowiedzieć poprzez rozmowę. W sumie to monolog, bo tylko ja gadam. I to dużo, ale tak już mam. Winnie tylko gestykuluje, naprowadzając mnie na odpowiedzi. Czuję się, jak za młodego, gdy grałam z przyjaciółmi w kalambury. Zawsze byłam w tym świetna.

Wskazuje palcem na mnie.

- Dwadzieścia pięć? - zgaduję, na podstawie własnego wieku.

Kręci przecząco głową.

- Mniej czy więcej?

Wskazuje w górę.

- Dwadzieścia siedem?

Tym razem kieruje palec w dół.

- Dwadzieścia sześć!

Energicznie przytakuje.

Wiem już, ile ma lat. To spory postęp. Lepsze to, niż zastanawianie się, czy nie jest przypadkiem staruszką, dorabiającą do emerytury, zabawiając dzieci na plaży.

- Mieszkasz gdzieś niedaleko?

Kładzie mi rękę na ramieniu, więc się zatrzymuję. Następnie wskazuje na jeden w budynków, które widać w oddali. Okazuje się, że mieszka stosunkowo blisko mnie. Może ją mijam na ulicy i nawet o tym nie wiem.

Nagle czuję wibracje w kieszeni. Niechętnie wyciągam telefon. Trochę się dziwię, widząc zdjęcie Ally na wyświetlaczu.

- Wybacz, powinnam odebrać.

Odchodzę kilka kroków, bo tak wypada.

- Gdzie ty jesteś?! - Słyszę, odebrawszy połączenie. - Ja wiem, że spóźniasz się nałogowo, ale...

- Cholera! - Krzywię się na własną głupotę. - Kompletnie zapomniałam. Bardzo, bardzo przepraszam, Ally. Już do ciebie biegnę.

- Przynieś wino, to może ci wybaczę - mówi rozbawiona.

Zawsze rozczulało ją moje roztargnienie, czasem bawiło, a niekiedy denerwowało, ale bardzo rzadko. Zresztą, nie znam bardziej kochanej i wyrozumiałej osoby niż ona.

- Winnie - odzywam się, aby przyciągnąć jej uwagę. - Muszę lecieć. Zapomniałam, że byłam umówiona z przyjaciółką. Odrobimy następnym razem.

Pokazuje mi kciuk skierowany w górę. Mam nadzieję, że się nie gniewa. Zanim odejdę, rysuje jeszcze w powietrzu serduszko. Już do tego przywykłam. To naprawdę bardzo słodkie. Powtarzam ten gest, po czym z uśmiechem ruszam w kierunku ścieżki.

Zatrzymuję się jeszcze na moment, aby wyciągnąć słuchawki z plecaka. Pewnie wiele osób mnie rozumie. Często nie mam ochoty po prostu gdzieś iść, dopóki nie włączę muzyki. Gdy już to zrobię, nagle dostaję chęci. To dziwne, ale autentyczne.

Włączam pierwszą lepszą piosenkę ze swojej playlisty i idę dalej. Mijam grupkę młodych chłopaków, więc odruchowo zaciskam dłonie na ramionach plecaka. Od tamtego napadu stałam się bardzo przewrażliwiona.

Przechodzę obok osiedlowego sklepu. Przypominam sobie o winie dla Ally, więc wracam się do wejścia. W środku jest pusto. Trochę mnie to dziwi. Jest sobota, a w weekendy o tej porze ludzie dopiero zaczynają dzień.

Nie zastanawiam się nad tym dłużej. Podchodzę do odpowiedniej półki i wybieram ulubione wino przyjaciółki. W większości napojów i jedzenia mamy podobny gust. To spore ułatwienie, bo dość często wpadamy do siebie nawzajem na kolacje.

Staję przed kasą, kładę alkohol na blacie, po czym sięgam do plecaka po portfel.

- Mogę prosić dowód? - pyta młody mężczyzna.

- Schlebiasz mi. - Uśmiecham się ciepło. - Proszę. - Podaję mu dokument.

- To dobry sposób na zdobycie imienia ładnej dziewczyny... - Urywa na moment. - Karla.

- Zaliczyłeś podwójną porażkę, koleś - śmieję się pod nosem. - Ile płacę?

Chwilę później wychodzę ze sklepu z winem w papierowej torebce. 

Winnie | CAMREN |Where stories live. Discover now