than

1.4K 174 48
                                    

Zapraszam na nowe camren ff "versus", które wstawiam równo z tym rozdziałem. Miłych lektur :D


- Mam coś na twarzy? - pytam, zauważając, że się na mnie gapi. 

- Zawsze cię obserwuję, ale wcześniej nie mogłaś tego dostrzec. 

- I co takiego zaobserwowałaś? - Podpieram głowę na łokciu, aby mieć na nią lepszy widok. 

Leżymy na piasku od dobrych kilku godzin i ani mi się śni wracać do domu. Jest mi dobrze. Jej towarzystwo zawsze sprawiało mi przyjemność, a teraz, gdy rozmawiamy twarzą w twarz i obie używamy słów, ta przyjemność to prawie orgazm. 

- Dobry detektyw nie zdradza owoców swojej pracy. - Uśmiecha się uroczo. 

- Dlaczego zdecydowałaś się ujawnić przede mną? - To pytanie dręczy mnie odkąd przyszła po południu do kawiarni. 

- Przychodziłam do ciebie codziennie od kilku miesięcy. Poznawałam cię, ale to mi nie wystarczyło. Kiedy wpadłaś na mnie na ulicy... Nie mogłam dłużej chować się za kostiumem. 

- Wiele razy zastanawiałam się, kim jesteś, jak wyglądasz, jak brzmi twój głos - przyznaję. 

- Zawiodłaś się?

- Ani trochę. 

Opuszcza głowę na piasek i wbija wzrok w gwieździste niebo. Jej twarz jest taka spokojna, błoga. To cudowny widok. 

- Dlaczego akurat Winnie? Nie mieli innych kostiumów?

- Powiedzmy, że to mój bohater. Jak dla innych jest nim Superman czy Batman, dla mnie on jest bohaterem. 

- Ty jesteś moim. Już raz mnie uratowałaś przed kradzieżą. - Wzdrygam się na samą myśl o tym. Gdyby nie ona...

- A wiesz, jak damy uratowane z opresji dziękują swoim wybawcą? - Znowu spogląda na mnie. 

- Zazwyczaj bohater dostaje buziaka w policzek. 

- Podbijmy stawkę do całusa o to. - Pokazuje palcem na swoje zaczerwienione usta. 

- Skoro już chcesz się licytować, mogę dorzucić coś jeszcze w ramach gratisu. 

- Co takiego? 

- A co byś chciała? - Przyznam, że odrobinę się z nią droczę. 

- Drugą randkę - odpowiada pewnie. 

- Drugą? - dziwię się. 

- Gdybyś wiedziała, że to pierwsza, mogłoby się skończyć jak twoja poprzednia, a tego bym nie chciała. 

To randka! To naprawdę randka!

- Sprzedane! - Uderzam otwartą dłonią w piasek, parodiując uderzenie drewnianego młotka. 

- Mogę już odebrać jedną część? - Przybliża się do mnie nieznacznie, dając mi do zrozumienia, że liczy na tego buziaka. 

Nie powiem, bardzo chcę ją pocałować, ale aż tak mi się nie spieszy. Nie chcę się znów sparzyć. Przecież mamy mnóstwo czasu. Wątpię, żeby uciekła. Nie wydaje mi się, żeby miała to w planach, zwłaszcza teraz, gdy już znam jej tożsamość. Po co miałaby to robić?

- Najpierw randka. - Uśmiecham się szeroko, po czym muskam ustami jej policzek. 

- Ej! Nie trafiłaś! - śmieje się. 

Chwilę później ląduję na piasku, przygwożdżona jej seksownym ciałem. Ta bliskość sprawia, że czuję te przysłowiowe motylki w brzuchu. To bardzo przyjemne, ale też przerażające. Nie wiem, dlaczego. Tak po prostu jest. 

- Nie ładnie tak oszukiwać biednego misia. 

- Biednego? Czyżby miodek ci się skończył?

- Przeszłam na dietę. Teraz jedyną słodyczą, jaką mam ochotę spróbować, jesteś ty. 

Kurwa. To było takie urocze... I jak ja mam być stanowcza?! No nie da się!

- Dostaniesz słodkiego buziaka, jak odprowadzisz Maleństwo pod same drzwi. - Szczerzę się na własną błyskotliwość. 

- Ależ oczywiście. O Maleństwo trzeba się troszczyć. - Odpowiada uśmiechem. - Zbierajmy się, już późno. 

Podnosimy się z piasku, po czym strzepujemy go z ubrań. To był naprawdę miły wieczór i trochę szkoda, że już dobiega końca, ale Lauren ma rację. Już późno, a obie musimy rano iść do pracy. 

Ruszamy w kierunku ścieżki. Idziemy dość blisko siebie i ani trochę mi to nie przeszkadza. Gdybym miała w sobie choć odrobinę więcej odwagi, złapałabym ją za rękę. Ale jestem tchórzem. 

Czuję jak delikatnie muska palcami moją dłoń. Czyżby myślała o tym samym? Zdecydowanie. Zerka na mnie kątem oka i chwyta za rękę, splatając nasze palce. Dzięki Bogu, że mnie wyręczyła. 

Idziemy tak pod sam blok, w którym mieszkam. Chciałabym, żeby każdy na nas patrzył, żeby każdy widział, że to ja idę za rękę z tą piękną dziewczyną, a nie ktoś inny. 

- Jesteśmy - mówię, gdy docieramy do celu. - Dziękuję. 

- Przyjemność po mojej stornie. - Kłania się teatralnie. - Do jutra?

- Do jutra. - Uśmiecham się setny raz tego wieczoru. Nic nie poradzę, nie potrafię przy niej inaczej. - Dobranoc, Lauren. 

- Dobranoc, Camila. 

Już chce odejść, ale przecież coś jej obiecałam. Nie mogę znowu oszukać biednego misia. Łapię ją za rękaw bluzy i przyciągam do siebie. Składam na jej ustach delikatnego, skromnego buziaka. Tak na zachętę. 

- Teraz możesz iść - mówię, po czym sama wchodzę do budynku. 

Tej nocy chyba nie zasnę. 


Winnie | CAMREN |Where stories live. Discover now