Część 1 - Więzień Labiryntu

4.7K 133 143
                                    

Ocknęłam się i zobaczyłam, że leżę na zimnej, metalowej podłodze. Zaczęłam kaszleć i wypluwać krew. Szybko podniosłam się, po czym zaczęłam rozglądać się po dziwnym pomieszczeniu. Otaczały mnie kraty, które tak jak podłoże, również były z metalu. Wokół mnie walało się mnóstwo pudeł, kartonów i klatek oraz jeszcze więcej rupieci. Po chwili ogarnęłam, że kompletnie nic nie pamiętam, jadę w jakiejś wielkiej klatce do góry i nawet nie wiem jak się tu znalazłam. Niby znałam nazwy wszystkich przedmiotów i w ogóle, ale jakoś imię mi wypadło. Co ja gadam, przecież wszystko mi chyba wypadło.

To coś, w czym jechałam, zaczęło Dygotac to przyspieszać. Oparłam się o ścianę i czekałam na to, co za chwilę nastąpi. Muszę przyznać, że zaczynałam się bać... Nie miałam pojęcia, co właściwie się ze mną dzieje, a jedyne co chciałam robić to krzyczeć i wydzierać się niczym wściekłe zwierzę. Lecz z mojego gardła wyrwało się tylko ciche

-Pomocy...

Spojrzałam w górę i zobaczyłam coś na wzór sufitu, do którego szybko się zbliżałam. Moje oczy ze strachu zrobiły się tak wielkie, że gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, zapewne pomyślałby, że zobaczyłam co najmniej ufo. Wyglądałam jakbym zamiast nich miała dwie, dość sporych rozmiarów piłeczki pingpongowe.

Ten wielki grat, którym jechałam, dalej nie zwalniał. Miałam wrażenie, że za chwilę rozbiję się, razem z moją przemieszczającą się składownią rupieci. Zamknęłam oczy, aby nie widzieć kiedy uderzę o coś w rodzaju sufitu. Czekałam w napięciu na tą chwilę i w końcu poczułam silne szarpnięcie. Uderzyłam głową o ścianę, a następnie spadłam na moją nieszczęsną, i tak już poobijaną, twarz. No lepiej być nie mogło.

Leciała mi krew z nosa, buzi... Chyba łatwiej byłoby mi wymienić, z czego mi krew nie leciała. Czemu ja zawsze muszę mieć takiego pecha!? Czy matka natura, choć raz nie mogłaby mi darować?

Z użalania się nad swym przeklętym losem, wyrwał mnie głośny szczęk metalu. Zaraz po tym ten cały ,,sufit", który nie był tak naprawdę sufitem, a raczej jakąś podnoszącą się z dwóch stron klapą, zaczął się otwierać. Oślepiło mnie przerażająco białe światło. Przez chwilę kompletnie nic nie widziałam. Kiedy to, na co kierowałam mój wzrok, nie było już niewyraźne, zamazane i nie posiadało wnerwiającego odcieniu bieli, moim oczom ukazała się grupa chłopców różnego wieku, gapiących się na mnie jakbym kogoś zabiła... Dosłownie... Po chwili, okropnie niezręcznej ciszy, do mojego jakże wygodnego lokum, wskoczył jeden z nich. Miał włosy krótko ostrzyżone, koloru rudego. Jego twarz wyglądem przypominała mi trochę morsa, a minę miał tak zrzędliwą, że gdy się na niego spojrzało, odechciewało ci się żyć.

Podszedł do mnie, chwilę się pogapił, a następnie wyciągnął do mnie rękę, chcąc zapewne abym ją chwyciła i wstała. Ale ja jedyne co zrobiłam to dalej siedziałam na ziemi i zaczęłam się powoli cofać w kierunku ściany, a raczej kraty. On ruszył w moją stronę i kręcąc głową na boki powiedział

-Serio musieli przysłać dziewczynę?

Normalna laska zapewne z w ogóle by na to nie zareagowała. Ale oczywiście, moje aroganckie ja musiało się odezwać. W jednym momencie mój cały strach i obawa zniknęły. Złość z powodu wypowiedzenia przez niego tego jednego, jedynego zdania wzięła nade mną górę. Czy on myślał, że jak dziewczyna to od razu gorsza!? Co za palant!

Wstałam z furią w oczach i nie zważając na
ból głowy warknęłam do niego

-Zamknął byś się w końcu.- no tak, brawo ja, co z tego, że było to jego pierwsze, wypowiedziane dotychczas zdanie.

Ominęłam go i jakby nigdy nic, wyszłam z klatki na trawę. Wszyscy zaczęli śmiać się z miny tego gościa, który dalej stał w moim uwczesnym miejscu pobytu i z osłupieniem się za mną oglądał.

Chyba go zaskoczyłam. Ale cóż. Nie moja wina, że myśli o dziewczynach jak o słabych, bezbronnych istotkach. Miałam ochotę dodatkowo przywalić mu w mordę, ale chyba jeszcze nie jest ze mną, aż tak źle. Chciałam mu po prostu pokazać, że się ostro myli i jeżeli nie zmieni swoich poglądów, nie zostaniemy dobrymi kumplami. A z resztą, nie miałam zamiaru z nikim tu się kumplować.

W końcu chłopak otrząsnął się i wybiegł z tego, czym przyjechałam. Od tyłu do mnie podbiegł i popchnął mnie.

No tego się nie spodziewałam.

Upadłam, a on zaczął się na mnie wydzierać i prawić mi jakieś kazania.

-Myślisz, że wszystko możesz dziewczynko!?
Dopiero co przyjechałaś, a już sprawiasz problemy!? Do innych możesz się tak odzywać ale nie do mnie!!!-chwycił mnie za koszulkę i podniósł do góry-zrozumiano!?!?

Patrzyłam na niego jak na wariata. On zauważył to i puścił mnie. Znowu spadłam na ziemię. Naprawdę, miałam już dosyć tych dzisiejszych spotkań z gruntem. Spróbowałam więc się podnieść, ale poczułam okropny ból głowy.

No i dupa, nici z dalszej dyskusji. A niech się dureń wypcha.

Zaczęła mi ponownie lecieć krew z nosa. Ból nasilał się. Resztkami sił, z powrotem upadłam na trawę. Podbiegł do mnie jakiś chłopak.

Wow teraz nagle zainteresowali się tym, że żyję. Wcześniej nikt mi nie raczył pomóc.

Miał azjatycką urodę i w sumie to było ostatnie, co widziałam. Potem już tylko ciemność i ciemność...

============================================================================

Hejo
Spodziewam się, że to opowiadanie nie będzie miało wielu wyświetleń bo dopiero co niedawno założyłam konto, ale miałam wielką ochotę coś napisać😝
Tak więc w końcu napisałam to ,,coś"
Wiem, że jakąś dobrą pisarką nie jestem, ale mam nadzieję, że jest w miarę okejjj😎
Myślę, że jutro albo pojutrze wstawię następną część bo naprawdę przyjemnie mi się to piszę hue hue
Tak więc
Do zobaczenia

I Know You..Where stories live. Discover now