Część 16- Więzień Labiryntu

1.1K 70 6
                                    

W końcu nadeszła wyczekiwana przez wszystkich chwila. Za kilka minut miało się odbyć ognisko, czyli forma powitania świeżucha w strefie. Większość streferów zebrała się już w tradycyjnym miejsu i z podekscytowaniem wyczekiwali rozpoczęcia imprezy.

Z tego, co widziałam, njubi zdążył się już zakumplować z kilkoma chłopakami. Nie znałam ich prawie wogóle. Jak już to z widzenia. Zdałam sobie sprawę z tego, że z niektórymi osobami w strefie nie zamieniłam ani słowa, chociażby zwykłego ,,cześć". No ale cóż, byłam tu dopiero od miesiąca. Mnie wydawało się, że to dużo, ale w porównaniu z Minho lub Newtem, którzy byli tu od prawie 3 lat to wcale nie było dużo. Naprawdę podziwiałam tych ludzi. Ja nie wyobrażałam sobie życia tutaj dłużej niż kilka miesięcy. Niestety, jeżeli zwiadowcy do tego czasu nie znajdą wyjścia z tego popieprzonego miejsca, będę do tego zmuszona.

Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Alby'ego. Spojrzałam w stronę, z której dochodził odgłos. Chłopcy zaczynali ustawiać się wokół wielkiego stosu, trzymając w rękach pochodnie. A więc już czas. Wstałam z ziemi i podeszłam bliżej tego kręgu. Byłam podekscytowana tym, co za chwilę miało się stać.

Zaczęli odliczać.
3...2...1...
-Odpalamy!- wrzasnął Alby i w tamtym momencie wszystkie pochodnie zostały wrzucone w stos. Towarzyszył temu okrzyk radości, wydawany przez wszystkich streferów. Dawno nie czułam się tak, jak tamtego wieczoru. Czułam się wolno i beztrosko. Jeżeli miałam ochotę potańczyć mogłam to zrobić. Jeżeli miałam ochotę trochę za dużo wypić i następnego dnia obudzić się z kacem, mogłam to zrobić. Po prostu mogłam świetnie się bawić i następnego dnia nie ponosiłam za to żadnej kary.

W połowie naszej imprezki większość syreferów była już upita. Zataczali kółka i bełkotali coś zupełnie bez sensu. Patrząc na to, uśmiech sam wciskał mi się na twarz. Chłopcy byli szczęśliwi. Ja też.

Odstawiłam pusty kubek po soku na ławkę i skierowałam się pod jedno z drzew. Usiadłam pod nim i z daleka obserwowałam zabawę streferów. Byłam już zmęczona i nie miałam ochoty tańczyć ani nawet rozmawiać. Chciałam po prostu odpocząć i porozmyślać o moim dotychczasowym życiu, a bynajmniej o tym co z niego zostało. Czasami naprawdę chciałabym wiedzieć chociażby ile dokładnie mam lat, skąd pochodziłam i pamiętać swoich rodziców. Dziwnym uczuciem było nie znać bliskich. Czułam pustkę, której nie mogłam w żaden sposób wypełnić. Bynajmniej na razie. Może po przejściu przez labirynt odzyskamy wspomnienia. Fajnie by było odnaleźć własnych rodziców. Chciałam mieć pewność, że gdzieś tam w świecie, poza labiryntem, na mnie czekają i tęsknią za mną. Chciałam mieć pewniść, że ktoś mnie kocha...

W trakcie moich głębokich refleksji nie zauważyłam postaci zbliżającej się do mnie. Usłyszałam tylko lekko zachrypnięty głos, lecz od razu wiedziałam do kogo on należy.
-Hej...-spojrzałam w górę i tak, jak się tego spodziewałam, ujrzałam blondyna.
Bez słowa oparł się plecami o drzewo, pod którym siedziałam i zsunął się po nim. Opadł na ziemie tuż obok mnie. Siedzieliśmy tak w ciszy przez jakiś czas i wpatrywaliśmy się w płomienie ognia, rozmyślając o swoich sprawach.
-No hej.-mój głos przerwał tą przejmującą ciszę.
Blondyn popatrzył się na mnie jak na idiotkę, po czym stwierdził
-Boże Hannah, ale masz opóźniony zapłon.-następnie popukał się palcem w czoło.-To się leczy.-złośliwie się uśmiechnął i odwrócił twarz z powrotem w stronę ogniska.
Jedyne co zrobiłam, to wywróciłam oczami i westchnęłam. Nie miałam zamiaru kłócić się z książątkiem, jak małe dziecko. Zostawiłam to bez komentarza. Poza tym, byłam już zmęczona i nawet nie miałam siły na rozmowę. Znów zapanowała cisza.

Oczywiście po jakichś pięciu minutach przerwał ją pijany Minho, który podbiegł do nas i zaczął coś bełkotać, a przy tym energicznie gestykulować rękami. Obaj wstaliśmy i próbowaliśmy zrozumieć, o co mu chodzi. W końcu zrobiło się takie zamieszanie, że trudno było cokolwiek zrozumieć. Nasz alkoholik wymachiwał rękami tak, że nie szło się do niego zbliżyć na dwa metry. Przy tym krzyczał i zataczał kółka. Newt również krzyczał, a ja próbowałam zrobić coś, aby ich obu uspokoić.
-Minho przestań wymachiwać tymi grabiami! I nie musisz się tak drzeć, bo nie jestem głucha!- niestety moje uwagi, na nic się zdały.
No cóż, chyba naprawdę będę musiała się wydrzeć.
-Stulcie pyski obaj! Jak Boga kocham, zaraz wam te łby poukręcam i zacznę wrzeszczeć tak głośno, że ogłuchniecie!- wydarłam się na całe gardło. Chyba podziałało.
Większość ludzi nie zwróciło na nas uwagi, ponieważ byli pijani, a ja osiągnęłam to, co chciałam osiągnąć- ciszę.
Chłopców zatkało, przy okazji w końcu się uspokoili. Jak ja się cieszę, że nie piłam tego gówna od Gally'ego.
-Lepiej jemu to powiedz!- zaczął Newt i z oburzonym wyrazem twarzy zaczął nawijać, jaki to Minho jest dla niego okropny.

No jak z dziećmi.

-Załaz si przyorze.- tym razem odezwał się azjata.- To szystko twoa wina.
-O co wam do cholery chodzi!? Moglibyście mnie oświecić!?- z tego wszystkiego rozumiałam dosłownie tyle, co nic.
-On wyla na mne zupe.- odpowiedział krótko czarnowłosy, przy tym prawie się wywracając.
-Stary! To było rok temu! Poza tym zrobiłem to dlatego, że kopłeś nóżke od krzesła, ona się złamała, a ja wylądowałem na podłodze!- w tym momencie strzeliłam sobie mentalnego facepalma.
Nie wierzyłam w to, co się właśnie stało. Te tępę dzidy kłóciły się o coś, co stało się rok temu. Za jakie grzechy muszę tu z nimi siedzieć.
-Czy was już do reszty pogrzało? Naprawdę teraz przypomnieliście sobie o tym zdarzeniu i akurat zachciało wam się spierać? Dorośnijcie, ile wy macie lat, żeby takie sceny odwalać!
-Pfff! Napewno więcej niż ty!- odgryzł się Newt.
- O jaka dobra riposta! Powinieneś zabawiać buldożerców, marnujesz się blondasku.- odpowiedziałam z uśmieszkiem i poszłam w stronę hamaków. Miałam dosyć ich obu.

============================================================================

Jak zwykle przepraszam za tak długą przerwę, ale miałam trochę rzeczy na głowie. Poza tym, moja wena spakowała walizy i na tydzień wyjechała. :)
A tak z innej beczki:
BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA CZYTANIE TEJ OPOWIEŚCI!
DZIĘKI WAM TA KSIĄŻKA ZDOBYŁA JUŻ PONAD 1000 ODSŁON!
NAPRAWDĘ WIELE TO DLA MNIE ZNACZY I BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE JESTEŚCIE!
KURDE KOCHAM WAS❤❤❤

 :)A tak z innej beczki:BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA CZYTANIE TEJ OPOWIEŚCI!DZIĘKI WAM TA KSIĄŻKA ZDOBYŁA JUŻ PONAD 1000 ODSŁON!NAPRAWDĘ WIELE TO DLA MNIE ZNACZY I BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE JESTEŚCIE!KURDE KOCHAM WAS❤❤❤

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Do zobaczenia smrodasy! <3











I Know You..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz