Część 6- Więzień Labiryntu

1.6K 72 28
                                    

Dalej Njubi wyłaź!-głos Newta stawał się coraz głośniejszy. Dobra...Muszę do niego iść.

Wstałam, wzięłam tacę z pustym talerzem oraz kubkiem i wyłoniłam się zza drzewa. Od razu na coś wpadłam. Przewróciłam się do tyłu i upadłam ma tyłek. Przy okazji taca spadła mi na głowę...Nie pytajcie... Blondwłosa księżniczka parsknęła śmiechem. Ja mu dam. Jeszcze raz się ze mnie będzie wyśmiewać, to dostanie tą tacą w ryj. Spojrzałam na niego. On dalej nie przestawał się śmiać. Zrobiłam minę urażonej dziewczynki, której właśnie zabrano zabawkę i...wybuchłam śmiechem. W sumie, jakby tak pomyśleć, to naprawdę, zabawnie musiało to wyglądać.

Gdy już udało się nam opanować, Newt podał mi rękę, abym mogła wstać. Popatrzyłam na niego przenikliwym wzrokiem. Pamiętam, jak to się ostatnio skończyło.
-No co się tak gapisz? Już nawet ci ręki, podać nie mogę?-wypalił.
-Dobra, już dobra. Tylko się nie popłacz.-rzuciłam z sarkazmem w głosie. Blondyn spojrzał na mnie, wzrokiem, który mówił-,,Jak się nie zamkniesz, to sama sobie będziesz musiała pomagać"
Uhuhu. Czuję, że za chwilę przesadzę i blondasek się obrazi. Okej, czas przestać zachowywać się jak złośliwy bachor i się ogarnąć. Chwyciłam rękę ciemnookiego, który dość sprawnie podniósł mnie z ziemi. Tym razem się nie przewróciłam.

-No to, o co chodziło?-zapytałam.
-Chodź.-odburknął tylko Newt, z już typowym dla siebie, zirytowanym tonem. Odwrócił się do mnie plecami i ruszył w stronę, gdzie oracze zajmują się uprawami. Szliśmy w milczeniu. Normalnie, gdybym szła z Albym lub z Minho, pewnie zadawałabym miliony pytań, ale wiedziałam, że blondyna irytuję samym istnieniem i obecnością. Bałam się pomyśleć, co by zrobił, jakbym zaczęła to zasypywać tymi pytaniami. To by go nieźle wkurzyło. Oj, naprawdę nieźle.

Doszliśmy na miejsce. Zastanawiałam się, po co tu przyszliśmy. W pewnym momencie ciemnooki odwrócił się do mnie i powiedział
-Jak już wiesz, będziesz musiała gdzieś pracować. Od dzisiaj, codziennie będziesz pracowała, w jednym z miejsc. Na końcu, gdy już wszędzie spróbujesz swoich sił, wspólnie z opiekunami, wybierzemy dla ciebie stałą robotę. Dzisiaj będziesz pod opieką Zarta. Zobaczymy, jak ci pójdzie.-normalny człowiek dodałby, na końcu-,,powodzenia"-czy coś w tym stylu, ale nie zapominajmy. To Newt. Odszedł, zostawiają mnie samą. Ale nie na długo.

Po około kilku minutach, podszedł do mnie jakiś chłopak.
-Hej, nazywam się Zart. Wiesz, jestem opiekunem oraczy. Mam się dzisiaj tobą zająć. Za chwilę przydzielę ci zadanie.-ręką dał mi znak, że mam pójść za nim. Oczywiście poszłam, bo co miałam zrobić?

Za chwilę znajdowaliśmy się już, przy jednym z pól uprawnych. Zasadzone były na nim, yyyyy...jakieś małe...krzaczki? Dobra, przyznaję się...Za cholerę nie miałam pojęcia, co to może być. Pewnie, przed trafieniem tu, doskonale wiedziałam, co to. No ale cóż...

-Tutaj znajdują się truskawki.-powiedział Zart i wskazał na te ,,krzaczki". Hmmm...Truskawki? Dalej, nic mi to nie mówiło.-Twoim zadaniem, będzie zbieranie owoców i wkładanie ich do tej skrzynki.-mówiąc to podał mi, dość dużą skrzyneczkę.-Powodzenia!-dokończył i odszedł do swoich obowiązków. No, przynajmniej on życzy mi powodzenia. Nie to co Newt.

Zabrałam się do pracy. Nie było to trudne zajęcie, ale trochę nudne. W sumie, czego się spodziewałaś Hannah!? Myślałaś, że klęczenie na małym polu, zrywanie truskawek z krzaczków i wkładanie ich do skrzynki będzie interesujące!? Czasami naprawdę, załamuję samą siebię...

Po skończeniu tego, jakże ciekawego zajęcia, wzięłam pełną skrzynkę i wzrokiem odszukałam Zarta.
-Ej! Zart!-chłopak odwrócił głowę, w moją stronę i spojrzał na mnie z uśmiechem. Pewnie widok dziewczyny, o dość niskim wzroście, trzymającą trochę ciężką skrzynię i garbiącą się, próbując ją utrzymać, musiał być dość zabawny. Starałam się odwzajemnić uśmiech, ale po wcieleniu mojego pomysłu w życie, chyba wyglądałam jak ogr. Widziałam, że mój tymczasowy opiekun, z trudem powstrzymuje śmiech. Zignorowałam to. Jego szczęście.-Gdzie ja mam to zanieść?-zapytałam, wskazując ruchem głowy na skrzynkę.
-Teraz idź z tym, do Patelniaka!-odkrzyknął i zajął się tym, co mu przerwałam.
Udałam się więc do królestwa naszego kucharzyka.

I Know You..Where stories live. Discover now