~Siedziałam w jakimś pomieszczeniu za szybą. Tłukłam w nią z całych sił, jak idiotka, mając nadzieję, że jednak jakoś się wydostanę. Poza moim ,,więzieniem" stały trzy osoby, a białych kitlach.
Przopominały mi coś, w stylu tych wszystkich naukowców, z filmów science fiction.
Owe postacie, zawzięcie dyskutowały. Za cholerę nic nie słyszałam. Mogłam jedynie próbować domyślać się, z ruchu ich warg, nad czym tak polenizują. Ale, to też słabo mi wychodziło.
W końcu zwróciły na mnie uwagę. To dobry znak, bo już zaczynałam się martwić, że tak naprawdę mnie tam nie ma.
~
Nagle się obudziłam. Gwałtownie podniosłam się z ziemi i spostrzegłam, że znajduję się w zupełnie innym miejscu.
Zaraz, zaraz... gdzie ja kurna jestem!?
A, no tak...zapomniałam. Przecież to strefa, pełna cierpienia i pieprzonych facetów.
Rozejrzałam się wokół. Znajdowałam się na skraju lasu, a nade mną, jasno świeciło słoneczko. Wpadłam na pomysł, pójścia w głąb tego uroczego lasku.
Bo przecież, co mogłoby pójść, nie tak?
Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Wstałam i przepełniona pozytywnymi emocjami, a to dziwne, po tym, jak śniło mi się coś, o czym wolałabym zapomnieć, weszłam między drzewa.
Było tu naprawdę przepięknie. Wysokie drzewa porastał mech, a ich bujne, nasycone zielenią korony, tworzyły coś, w rodzaju żywego zadaszenia. To wszystko dopełniały przebijające się, przez gałęzie i listki, promienie słoneczne.
Czułam się, jak w jakiejś pięknej bajce. Wszystko wyglądało tak ładnie, że aż trudno było mi uwierzyć, że to naprawdę istnieje. I to w tak okropnym świecie.
To akurat, musiała być ironia, ze strony stwórców. Umieścić nas, w takim miejscu, po to, aby nas zabić. Całkiem niezłe.
Po kilku minutach wędrówki, doszłam do małego jeziorka. Gdy podeszłam bliżej, aż dech zaparło mi w piersiach.
Lazurowa, przejrzysta woda idealnie wkomponowała się, w panujący tu krajobraz. Kamienne, strome wybrzeża były, gdzieniegdzie, porośnięte kępami trawy, mchu i innymi chwastami.
No po prostu cudo. Inaczej tego nie idzie nazwać.
Do tego, było tam cicho, a delikatny szum wody działał uspokajająco.
Usiadłam, pod jednym z drzew, by rozkoszować się, mym nowym znaleziskiem.
Brakowało mi tylko śpiewu ptaków, ale za to słyszałam, gdzieś w oddali, beczenie kóz. Zawsze coś.
Moje szczęście, jednak nie trwało długo, ponieważ w pewnym momencie, oprócz beczenia kóz, zaczęłam słyszeć również czyjeś kroki. Otworzyłam oczy i przygotowałam się, na ewentualną potrzebę obrony. Kroki stawały się coraz głośniejsze, a postać, idąca w moją stronę, wyraźnie nie miała na celu, maskować faktu zmierzania w moją stronę.
Dobra, czyli na pięćdziesiąt procent, nikt nie idzie tu, by mnie zabić. Jest dobrze
W końcu, ujrzałam mego prześladowcę. A był nim niski, nie za chudy chłopiec w wieku, na oko, może trzynastu, czternastu lat. Miał kręcone, brązowe włosy i piegowatą twarzyczkę. Nie wydawał się, być wrogo do mnie nastawiony. Raczej wyglądał przyjaźnie.
Dobra, na dziewięćdziesiąt procent, nie przyszedł mnie tu zabić.
-Cześć.-przywitał się ze mną i posłał w moją stronę uśmiech.-Nazywam się Chuck, a ty jesteś pewnie tą nową, po którą miałem przyjść.-tu głupawo się wyszczerzyłam, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-To ty?-znów zapytał chłopak.
-Yyyyy... Nie wiem...-odpowiedziałam, nie zastanawiając się, nad tym, za długo. W myślach strzeliłam sobie facepalma.
DU LIEST GERADE
I Know You..
FanfictionStreferzy wiodą spokojne, monotonne życie. Jednak jeden dzień, jedna dziewczyna zmieni wszystko. Jest to opowieść na podstawie filmu ,,The maze runner" Nie wszystko będzie zgodne z wydarzeniami z filmu! Zapraszam do czytania ×××