Część 12- Więzień Labiryntu

1.2K 58 11
                                    

Kiedy było już po wszystkim, poszłam do szpitala, gdzie leżał już Alby. Chłopcy musieli przywiązać go do łóżka, ponieważ okropnie się szarpał i wrzeszczał. Przechodził przez tak zwaną ,,przemianę". Usiadłam na krześle obok niego. Było mi przykro. Miałam poczucie winy. Nie wiem dlaczego, ani z jakiego powodu. Zastanawiałam się, po co stwórcy nas tu zesłali. Chcieli nam sprawić ból? Cierpienie? Nikt tego nie wiedział.

Siedziałam przy ciemnoskórym kilka godzin. Nie miałam siły pracować. Nieprzespana noc, choroba Alby'ego, śniadania też nie jadłam. Byłam wyczerpana fizycznie i psychicznie. W końcu zasnęłam.

Pov. Newt

Po powrocie do strefy razem z Minho poszliśmy się umyć i odpocząć. Byliśmy szczęśliwi, że udało nam się wydostać z tego bagna. Nie miałem ochoty umierać za sprawą tych obrzydliwych potworów. Wystarczyło mi już to, że muszę przebywać z tymi smrodasami w strefie.

Kiedy skończyłem się myć zacząłem iść w kierunku mojego hamaku. Nogi same się pode mną uginały. A jedna z nich szczególnie dawała o sobie znać. Ból nasilał się z każdym krokiem. Nie wyglądało to dobrze. Chciałem jak najszybciej znaleźć się na moim posłaniu i iść spać. Tak też zrobiłem. Po dotarciu na miejsce położyłem się. Teraz to prowizoryczne łóżko było rajem na ziemi. Dawało tak długo wyczekiwane rozluźnienie i wypoczynek. Moje mięśnie przestały się napinać. Cały ból ustał. Czułem się jakbym leżał na stosie miękkich poduszek i koców. Naprawdę, bardzo przyjemne uczucie.

Po pewnym czasie, leżenia i rozkoszowania się mięciutkim materiałem, poczułem jak moje powieki robią się coraz cięższe. Powoli je zamykając dostrzegłem dwie postacie zmierzające w moim kierunku. Nie miałem kednak siły na rozmowy. A tymbardziej nie miałem siły wstawać. Stwierdziłem, że najlepsze, w tej sytuacji, będzie udawanie snu. Tak też zrobiłem. Kiedy dwie osoby podeszły do mnie, po ich głosach rozpoznałem Minho i Jeffa. Toczyli między sobą zawzięty dialog, polegający na kłóceniu się czy powinni mnie obudzić. Minho, który sam był okropnie zmęczony i pewnie chciał iść spać, a nie mnie budzić utrzymywał, że zaczekają aż sam się obudzę. Lecz Jeff nie ustępował. Musiało być to coś ważnego. W duchu błagałem, aby posłuchał mojego przyjaciela. Napewno może to zaczekać, a ja chce spać. Jeszcze chwilę trwało, zanim zdecydowali. Dziękowałem Bogu, że dali mi pospać. Po ich odejściu przewróciłem się na drugi bok i udałem się do krainy Morfeusza.

Obudził mnie okropny wrzask. Zerwałem się z posłania i oczami prawie wychodzącymi z orbit, wypatrywałem źródła dźwięku. Lecz nie mogłem ogarnąć kto i dlaczego krzyczał. Miałem mętlik w głowie. Kompletnie nie wiedziałem co robić. W końcu, nie codziennie budzisz się przez wrzaski gorsze od tych, które wydaje Minho. A wierzcie mi, nie chcelibyście tego usłyszeć... Nigdy w życiu...

Po jakimś czasie, wpatrywania się w strefę przerażonym wzrokiem, pozbierałem swoje myśli i cztery litery, po czym ruszyłem...sam nie wiem gdzie. Szłem szukając kogokolwiek kto wiedział, co się stało. Z tego co widziałem, większosć się tym nie przejmowała. Ale czemu? Ja nie rozumiałem tych ludzi. Ktoś drze morde na całą strefę, a ci nawet głów nie odwracają. Chyba przez labirynt serio stracili rozum. Po pewnym czasie chodzenia w kółko i rozglądania się napotkałem Minho. Wyglądał jakby ktoś mocno przywalił mu w łeb. Jego przyspieszony oddech świadczył o tym, że biegł.
-Wiesz może, co tu się do purwy dzieje?-zapytałem głosem pełnym irytacji. Nie odpowiedział mi od razu. Starał się uspokoić oddech. Widziałem, że jest trochę roztrzęsiony. Oznaczało to, że naprawdę coś poważnego musiało się wydarzyć Położył mi dłoń na ramieniu i spojrzał w oczy.
-Alby...-wysapał, a ja już wiedziałem o co chodzi.

Pędem pobiegłem w stronę szpitala. Wbiegłem do środka, przy okazji prawie wyrywając drzwi z zawiasów i zamarłem. Widok mojego przywódcy przywiązanego do łóżka i szarpiącego się we wszystkie możliwe kierunki przyprawiał mnie o dreszcze. Po chwili jednak zdziwienie przeobraziło się w smutek. Był to okropny widok. Dopiero wtedy zrozumiałem, że on może umrzeć. Jaki ja byłem głupi, że wolałem spać zamiast przy nim być.
-Szybko! Podaj mi środki uspokajające!-krzyczał Jeff do Clinta. Dopiero oni wyrwali mnie z osłupienia. Zauważyłem, że w pomieszczeniu zdążył pojawić się azjata i była tam jeszcze jedna osoba. Hannah. Przytrzymywali Alby'ego, aby ten nie zerwał sznurów. Postanowiłem nie stać bezczynnie i im pomóc.

Podbiegłem do grupki stojącej przy łóżku chorego. Zacząłem wykonywać tę samą czynność co oni, ze zniecierpliwieniem wyczekując, aż Clint znajdzie odpowoedznie lekarstwo.
-Pospiesz się, bo zaraz sam tam podejdę i zdam się na moją błyskotliwą intuicję!-zawołał Minho.
-Wolałabym tego uniknąć bo twoja błyskotliwa intuicja może nas zawieść!-odkrzyknęła Hannah z ironią w głosie.
-Wątpisz we mnie?-zapytał ją azjata, ale nie otrzymał odpowiedzi, ponieważ Clint właśnie znalazł odpowiednią substancję. Po chwili wbił strzykawkę ze środkiem w ramię ciemnoskórego. W końcu się udało. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, puszczając chłopaka. Ten natomiast przestał się wyrywać i zapadł w sen. Dopiero teraz zauważyłem, że jest cały mokry od potu i bardzo niespokojnie oddycha. Wiedziałem, że jeżeli w pudle, które miało przyjechać następnego dnia, nie będzie serum to nasz przywódca z pewnością umrze.

Jeszcze chwilę wpatrywałem się w Alby'ego, a następnie skierowałem swoje kroki ku wyjściu z pomieszczenia. Nadchodziła pora obiadowa. Minho, Jeff i Clint uczynili to samo. Tylko Hannah opadła z powrotem na krzesło i nic nie wskazywało na to, że miała zamiar iść zjeść obiad. Nic sobie z tego nie robiłem. Byłem wobec niej obojętny. Nie miałem zamiaru niańczyć jakiejś upartej dziewczyny, która w dodatku nie okazywała ani odrobiny szacunku w stosunku do mojej osoby. Chce to je, nie chce-nie je. Proste. Jednak Minho nie był zadowolony z faktu, że dziewczyna nie idzie czegoś zjeść.
-A ty co? Głodna nie jesteś, czy wolisz jak ja gotuję?-azjata zwrócił się do Hannah siedzącej dalej przy łóżku Alby'ego z zadziornym uśmieszkiem na ustach. Ona zaśmiała się na te słowa i szybko mu się odgryzła.
-Jakbyś ty gotował, to już dawno wszyscy poumieraliby z głodu.-czarnowłosemu wyraźnie zrzedła mina. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Wolał, gdy inni go wychwalali, a wniebowzięty był kiedy ktoś go komplementował. Lubiłem się z nim droczyć. Zawsze fajnie było go powkurzać.
-Ja już jadłam. Nie przejmujcie się mną.-dodała z uśmiechem. Minho najwyraźniej w to uwierzył, ponieważ odpowiedział jej tym samym, po czym wyszedł. Ja tylko pokręciłem głową i udałem się do Patelniaka.

============================================================================

POWRÓCIŁAAAAAAAM
Przepraszam za długą przerwę, ale teraz rozdziały będą pojawiać się już częściej.
Mam też dużo nowych pomysłów😏
I uwaga...
.
.
.
.
.
Zdecydowałam już, jak zakończy się książka!
Oczywiście wam tego nie powiem, bo jestem złym człowiekiem😎
Huehue
Tak więc, do zobaczenia niedługo!

Zdecydowałam już, jak zakończy się książka!Oczywiście wam tego nie powiem, bo jestem złym człowiekiem😎HuehueTak więc, do zobaczenia niedługo!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Macie tu standardowo traszke👌

I Know You..Where stories live. Discover now