Część 20- ,,Więzień Labiryntu"

1.4K 70 34
                                    

Wbiegliśmy do labiryntu. Minho prowadził.

Szaleńczemu biegu pośrod wysokich, przerażających ścian towarzyszył strach przed tym, co miało się jeszcze wydarzyć.

Moje serce łomotało jak oszalałe. Miałam wrażenie, że zaraz wyrwie się z klatki piersiowej. Starałam się uspokoić, ale w głowie miałam okropny bałagan. Wszystkie myśli mieszały się ze sobą, wprowadzając chaos i zmierzając do tego samego.

Cholernie się bałam. Naprawdę, nie miałam pojęcia co nas czeka. Martwiłam się o moich przyjaciół. Mogę już nigdy ich nie zobaczyć.

Po moim policzku spłynęła łza.

-Stać!-wrzask Minho wyrwał mnie z zamyśleń.

Gwałtownie się zatrzymałam. Zdyszana, pochyliłam się i oparłam dłonie na kolanach. Starałam się unormować oddech.

Popatrzyłam po innych. Wiedziałam, że też się boją. Mój wzrok zatrzymał się na Newcie. Jego twarz, wykrzywiona w grymasie bólu, ewidentnie wskazywała na doskwierającą nogę.

Automatycznie spojrzałam w dół, na swoją kostkę. Z nią też nie było najlepiej, ale jakoś wytrzymywałam.

-Słuchajcie...-zwrócił się do nas azjata.-Zaraz za tym rogiem, znajduje się siedziba buldożerców.-kiwnął głową w omawianym kierunku.-Ale jest to zarazem wyjście. Wyjście, którego szukaliśmy przez trzy lata.

Nastała chwilowa cisza. Uczucia były mieszane. Wiedzieliśmy, że czeka nas masakra. Większość nie przeżyje. Zostanie zaledwie kila, może kilkanaście osób. Lecz z drugiej strony, tyle na to czekaliśmy. Warto było się poświęcić.

Spojrzałam na Chucka. Chłopak ledwo dyszał. Uśmiechnęłam się do niego, chcąc dodać mu odwagi. W głebi, serce aż mi się krajało. Tak naprawdę, był to jeszcze dzieciak, który mógł, a nawet chciał mieć normalne życie. D.R.E.S.Z.C.Z niestety mu to odebrał.

-Wszyscy, broń w łapy i przygotować się.-rzucił Minho, po czym odwrócił się w stronę muru.

Wyjrzał dwa razy za róg.

Mocniej ścisnęłam sztylet.

-Teraz!-krzyknął, a wszyscy rzuciliśmy się, zaraz za nim, do ataku. Towarzyszyły temu nasze okrzyki, aby dodać sobie, nawzajem, otuchy.

Biegłam tuż za Chuckiem, przyżekając sobie, że ani na chwilę nie spuszczę tego szkraba z oczu. Czułam się za niego, w jakiś sposób, odpowiedzialna.

Wypadliśmy zza rogu, prosto na otwartą przestrzeń. To, co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Obrzydliwe, oślizgłe na wpół metalowe stworzenia z milionem ostrych narzędzi przy bokach.

Zamknęłam oczy. Nie chciałam na to patrzeć. Jednak dalej biegłam. Panikowałam, ale nie mogłam się poddać. Nie teraz.

Na ślepo wleciałam w jakieś osoby. Szybko otwarłam oczy.

Boże święty, co ja tu robię.

Przed sobą zobaczyłam dozorcę. Ruszył w moją stronę.

Moja mina musiała teraz wyglądac naprawdę żałośnie z daleka.

Z przerażeniem zaczełam się cofać, mając wzrok wbity w stworzenie, które z każdą chwilą było coraz bliżej mnie.

Wydało okropny, gardłowy dźwięk. Upadłam.

Ze strachu nie byłam w stanie się ruszyć.

Kilka metrów.

Nie mogłam otrząsnąć się z szoku.

I Know You..Where stories live. Discover now