Część 19- ,,Więzień Labiryntu"

1K 47 16
                                    

Znajdowałam się w ramionach blondasa, który z resztą zaczął znacznie utykać na nogę.

Mnie nie pytajcie, tym razem to nie moja sprawka. Słowo daję.

A więc, tak jak już mówiłam, skończyłam z opuchniętą kostką, siedząc naburmuszona na swoim hamaku. Zaraz po krótkiej wizycie w naszej, na wpół zniszczonej, przychodni, ten baran znowu wziął mnie na ręce i tu przyniósł. Bo podobno miałam nie nadwrężać nogi.

Głupie gadanie, jakbym chciała to bym nadwrężała ile wlezie i naprawdę mogłabym tu dojść, o własnych siłach. Nie potrzebowałam nikogo do pomocy, a już napewno nie tego dupka. Łaskę mi zrobił, że w ogóle mi pomógł. Teraz siedzi jakiś metr ode mnie, razem z Minho i puszy się jak paw.

Ale na szczęście temu łajdakowi też się dostało. Jego noga, z którą nie chciał mi powiedzieć co się stało, widocznie go bolała, przy każdym kroku.

Nawet nie zauważyłam, że bezwstydnie gapię się, na blondyna. Dopiero, gdy podniosł głowę i nasze spojrzenia się skrzyżowały, zdałam sobie z tego sprawę. Speszona, szybko odwróciłam głowę.

-Pójdę sprawdzić, co z resztą.-powiedział, niby od niechcenia, jednak znacząco popatrzył na mnie. Pewnie myślał, że nie zauważę. No to się chłopak przeliczył.

-Tylko nie zapodziej się, gdzieś po drodze.-zawołał za nim głupawo, jak zwykle z resztą, Minho.
-Bardzo śmieszne.-wymruczał tylko Newt, będąc już kilka metrów od nas.

Lekko się uśmiechnęłam i z rozbawieniem popatrzyłam na Azjatę. Przybiliśmy sobie piątkę, po czym oboje roześmialiśmy się.

Mieliśmy niezły ubaw, z irytowania blondaska.

Spojrzałam na Steva, siedzącego zaraz za mną.
-A ty co, taki ponury?-spytałam wesoło. Jednak napotkałam tylko, znudzony już, wzrok chłopaka.-No dobrze.-dałam za wygraną.-Już się nie odzywam. Tylko pozwól, że ci podziękuję. -dodałam. -Naprawdę, wiele to dla mnie znaczy.-popatrzyłam w oczy chłopaka i szczerze się uśmiechnęłam.

-Nie ma o czym mówić.-odpowiedział, jakby nigdy nic, masując obolałe ramię.-To za tamto, w pudle.-zmieszał się, nie wiedząc jak zareaguję, na to wspomnienie.

Mina nieco mi zrzedła, lecz zaraz potem znów się uśmiechnęłam. Nie miałam zamiaru rozpamiętywać tamtego dnia. Było, minęło. Nie naprawimy tego w żaden sposób, więc lepiej zapomnieć, wybaczyć.

-Zostawmy to już. Wiem, że to nie była twoja wina.

Chłopak odpowiedział mi lekkim wykrzywieniem ust w górę, co pewnie miało oznaczać uśmiech.

Siedzieliśmy tak chwilę, w ciszy. Ja przez ten czas zdołałam dobrze rozejrzeć się dookoła. Nasza strefa marnie wyglądała. Wiekszość rzeczy była spalona lub zrównana z ziemią. Widziałam też poobijanych streferów, których z resztą i tak już nie zostało wiele. Cicho westchnęłam i ze smutkiem wbiłam wzrok w ziemię.

-Dobra, idę poszukać tego smrodasa, bo ile można się szwendać po tej melinie.-powiedział Minho, wstając z jakiegoś drewnianego stołka. Przy okazji stołek nienaturalnie się wygiął.
-Hej, uważaj! Już wystarczająco szkód narobiły te szkaradztwa. Niepotrzebne nam nowe. -ironicznie popatrzyłam na chłopaka.
Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam też lekki śmiech Steva.
-Ha ha. Bardzo śmieszne.-odezwał się zażenowany Minho.

Odszedł, a ja i Steve popatrzyliśmy po sobie z uśmiechem. Chciałam zacząć rozmowę, ale usłyszałam jakieś krzyki od strony zniszczonych budynków. Wystraszona odwróciłam głowę.

Szczerze, nie miałam ochoty na kolejne kłótnie i przepychanki. Modliłam się tylko, aby to znów nie był ten palant, Gally. Bo tego, to już nie zniose.

I Know You..Where stories live. Discover now