Rozdział 11: Vulnerable

2.1K 116 2
                                    

Obudził mnie dźwięk szurania koło mojej głowy. Podniosłam się gwałtownie napotykając twarz Harrego.

-Boże. Przyprawiłeś mnie o atak serca, ty chuju- powiedziałam przeczesując palcami włosy.

-Dzień dobry tobie również- odpowiedział, a ja przewróciłam oczami i odchyliłam kołdrę.

Kołdra, która nas okrywała zeszłej nocy.

Nas, czyli jego i mnie. Jego i mnie razem. Pod kołdrą.

Wspomnienia z zeszłej nocy uderzyły mi do głowy

Pozwoliłam mu się obejmować. Pozwoliłam mu się uspokoić i wrócić do snu. Pozwoliłam sobie mu zaufać. Pozwoliłam sobie być znowu wrażliwym na niego. I kiedy byłam wrażliwa, mógł zrobić wszystko. Mógł trzymać mnie w transie tak jak on kilka nocy temu. I te myśli po prostu mnie przerażały.

Spojrzałam na niego, a mimika jego twarzy mówiła mi, że był zdezorientowany.

-Wszystko w porządku?

Wstałam i zaczęłam iść w kierunku drzwi.

-Gdzie idziesz?- zawołał po mnie.

-Do domu?- spytałam oskarżycielskim tonem.

-Musimy iść do szkoły- powiedział.

-Nie no ale na serio?

Mogłam zobaczyć irytację w jego spojrzeniu.

-Nie zachowuj się tak.

-Nie mów mi co mam robić- odpowiedziałam ostro. Szybko, ale nie za szybko. Potarł twarz w frustracji i ciszy.

-Idę- powiedziałam i otwarłam drzwi wychodząc. Ku mojemu zdziwieniu, nie zatrzymał mnie.

Szłam korytarzem do windy. Nacisnęłam przycisk z pierwszym piętrem i czekałam aż drzwi powoli się zamkną. Tylko, że zanim to zrobiły, wsunęła się w nie ręka i odciągnęła je.

Byłam w tak wielkim szoku, że nie mogłam się ruszyć, ponieważ.

To był Charlie.

-Zrobię ci krzywdę, jeśli zrobisz krok do przodu- powiedziałam szorstko próbując ustać na ziemi. Ale mój głos trzęsł się kiedy mówiłam.

-Nie można tak po prostu przejechać się windą bez żadnych zagrożeń?- zapytał zarozumiale, gdy się przybliżył.

Szum jego butów o podłogę był bardzo znajomy.

I nagle myśl uderzyła mi do głowy.

-To ty mnie wczoraj śledziłeś- powiedziałam, a uśmiech pojawił się na jego twarzy.

-Rozwiązałeś zagadkę, Scooby- odpowiedział, gdy winda się zatrzymała. Zrobiłam krok i wyszłam na hol.

-Więc Scooby mnie zostawia?- zapytał z tym samym głupawym uśmieszkiem. Przyśpieszyłam kroku na ulicy.

-Tak, właśnie na to wygląda- powiedziałam wchodząc do metra.

Charlie stał, kiedy chwyciłam się metalowej poręczy. Pojazd ruszył, a uśmiech Charliego pozostał na jego ustach dopóki nie znikł mi z przed oczu.

Zamknęłam powieki w uldze. Musiałam przyznać, że Charlie przerażał mnie jak cholera. Wszystko co o nim wiedziałam to, to że był nieprzyjazny. Jego cienkie, popękane wargi, frapujące, szare oczy i wyraźna linia szczęki sprawiały, że był jednocześnie oszałamiający i obrzydliwy. On był jak z tego jednego bractwa na uczelni w którym byli ci popularni. Ale nie dla sportu, dla zabawy albo jako wzór społeczny. Ale dla jego wyglądu, obok jego wyglądu nie wiedziałam kim był. Mogłeś wypowiedzieć jego imię i nikt nie wiedziałby o co chodzi, ale kiedy opiszesz go każdemu, dokładnie będziesz wiedział kim on był. Był groźnym nauczycielem z którym nie chciałbyś zostawać sam, albo dziecko, które poszło do gimnazjum, a nie uprawia sportu, nie uczestniczy w żadnym klubie, albo z nikim nie rozmawia.

On był zwyczajnie straszny i dawał mi sprzeczne sygnały.

Wróciłam do rzeczywistości i przebrnęłam przez tłum ludzi docierając na przystanek. Stałam pomiędzy prawdziwą hipsterką ze Starbucks'kim frappe w jej ręce, a biznesmenem, który na mnie dziwnie patrzył. Oparłam się biodrem o metalową poręcz i rozejrzałam się dookoła. Ujrzałam grupkę chłopaków i dziewczyn, którzy rozmawiali i spoglądali na mnie. Szeptali między sobą. I nic na to nie mogłam poradzić, ale wydawało mi się, że mówią o mnie.

Jeden z nich odszedł od reszty. Jego opalona skóra wydawała się płonąć, a jego czarna czapka lekko opinała włosy. Wpatrując się we mnie podszedł.

-Jesteś Charlotte?- zapytał, a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Pomyślałam, że będę się na niego patrzeć tak jakbym nie mówiła po angielsku.

To znaczy, że mogłabym być włoszką albo kimś innym.

-To zależy- odpowiedziałam. Chaos panował w mojej głowie. Stłumił śmiech, więc założyłam, że przyjął 'to zależy' jako tak.

-Ty jesteś Charlotte Harrego?- spytał bardziej serio.

-Nie. Mam na myśli. W pewnym sensie. Cóż. Byłam- zacinałam się. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone, kiedy metro się zatrzymało. To było dla mnie niezręczne, więc się odezwałam:

-Muszę już iść- i wyszłam stamtąd całkowicie.

Poczułam jak zimny wiaterek uderza w moją twarz i to wydawało się być ochłodą dla moich policzków. Dlaczego zachowałam się jak idiotka przy tak atrakcyjnym chłopaku? Dlaczego ja myślę o tym jak się zachowywałam na litość boską? Chłopak zadał mi pytanie, czy moje imię to Charlotte i czy byłam Charlotte Harrego! On nie wyglądał jakby był zaangożawany w jakimś gangu. On nie wyglądał jakby się zadawał z takim kimś jak Harry, albo Aiden. Tak czy inaczej, to nie ma znaczenia. W tym momencie, potrzebowałam być czujna i świadoma Charliego.

Charlie wydawał się być bardziej szkodliwy niż Aiden.

A Aiden groził mi, że mnie zabije.

_____________________________________________________________________________

niestety ale od jutra rozdziały będą pojawiać się co kilka dni więc jutro raczej się nie pojawi :)

lust 2 // h.s. (tłumaczenie) ~ ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now