#7

5.3K 251 925
                                    

- Louis! Louis, pomóż mi! - moja głowa natychmiast poderwała się z poduszki, całkowicie zmywając sen z powiek przez rozdzierający wrzask Harry'ego dochodzący z łazienki, o poranku.

Zmarszczyłem brwi, od razu podnosząc głowę w osłupieniu i lekkim szoku po tym jak okropnie zostałem wybudzony ze snu. Nie zważając na to, że moje stopy zderzyły się z zimną podłogą czego nienawidziłem tak strasznie jak to możliwe, wstałem i ruszyłem do Harry'ego.

- Co się dzieje? - zapytałem poruszonym lecz delikatnie zaspanym głosem, gdy zauważyłem jak Harry praktycznie stoi na ubikacji

- Pająk! To jakaś czarna wdowa! - wskazał spanikowany na mały dywanik przy brodziku.

– Pająk? – przetarłem dłońmi swoje oczy, wzdychając. - Rzeczywiście, okropieństwo. - delikatnie kucnąłem przy stworzeniu, unosząc pajączka w ręce. – Otwórz mi okno, nie będę go zabijać. – oznajmiłem spoglądając na maluszka, wielkości moich trzech palców.

- Ma prawo żyć, a-ale niech mnie nie straszy... - wymamrotał, drżącą ręką otwierając mi okno.

- Gwarantuję Ci, że on boi się ciebie bardziej. - przewróciłem oczami, odkładając stawonoga na ścianę budynku.

– Ja chciałem się tylko wykąpać, a prawie na niego nadepnąłem. Stanęło mi serce. – powiedział, zakrywając dłońmi swoją twarz. Odkąd znam Harry'ego panicznie boi się: wszelkich pajęczaków, stworzeń latających, ciemności, węży i... właściwie ma też lęk przed ciasnymi pomieszczeniami oraz lęk wysokości.

- Ja to nie wiem czemu te pająki tak do ciebie lgną. - zaśmiałem się. - Ja rzadko kiedy widzę ja sam, a jak tylko jestem z tobą, same przychodzą.

– Odechciało mi się czegokolwiek. – wzdrygnął się szybko, zasłaniając rolety.

- A mnie? - wydąłem dolną wargę, uśmiechając przy tym półgębkiem.

– Ah, no tak. – zachichotał podchodząc do mnie i ułożył dłoń na moim boku. – Dzień dobry, Loubear. – pocałował moje usta, uśmiechając się.

- Miałem dość gwałtowną pobudkę. - zmarszczyłem nos. - Byłem przekonany, że coś ci się stało.

– Stało się! – przytulił się do mnie. – To był odruch. Zagrażało mi niebezpieczeństwo i po prostu zawołałem cię. Możesz teraz wrócić do spania, albo zejść na dół na śniadanie. – zaproponował.

- No tak. Ten malutki pajączek mógłby cię przecież połknąć w całości. - wywróciłem oczami.

– Nie przypominaj mi o żadnych pająkach. – odsunął się ode mnie, wskazując na mnie palcem. Odwrócił się, stojąc przed lustrem i ściągnął z nadgarstka gumkę do włosów, następnie zbierając te z czubka głowy, by zrobić z nich mały koczek. – Louis czuję na sobie twój wzrok, czy masz zamiar patrzeć na mnie, bo chcę się rozebrać? – zaśmiał się, zwracając mi uwagę.

- Tak. - odparłem prosto, następnie siadając na zamkniętej desce klozetowej. - Rozbieraj się.

Chłopak zmarszczył brwi, patrząc na mnie jakby oczekiwał tego, że sobie żartuję, ale żadne "nie mówię poważnie, już sobie idę" nie nastąpiło, więc zaczął on rozwiązywać sznurek swoich dresów.

- Będę cię oglądać jak się myjesz. - powiedziałem mu, uśmiechając się też na widok jego miny.

– Jesteś po prostu... głupi. – skomentował, wzruszając ramionami i ściągnął spodnie, a następnie koszulkę rzucając te rzeczy na wiklinowy kosz na pranie. Dopiero teraz zauważyłem, że na umywalce leży jego telefon. Chwilę później włączył muzykę tak, jak miał to robić w zwyczaju, gdy brak prysznic. Kiedy pomieszczenie wypełniło się jedną z piosenek Ariany Grande, zaczął pozbywać się bokserek.

Sweet Creature | l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz