2. fete

1.1K 110 28
                                    

Chociaż parę godzin temu impreza wydawała się dla mnie najgorszą katorgą, to po rozmowie z Andreasem stwierdziłem, że jest czymś co mogę tolerować. Oczywiście wolałbym w tym momencie wyjąć z walizki jedną z moich książek i zacząć czytać, ale wiedziałem, że Wellinger mnie dzisiaj samego w pokoju nie zostawi. Nie chciałem mu psuć wieczoru, więc tak wylądowałem przy jednym z barów tuż obok basenu popijając drinka. Z głośników słychać było głośną muzykę, a wokół zbiornika wody znajdowało się mnóstwo tańczących ludzi. A wśród nich piątka moich przyjaciół i trener bawiących się w najlepsze.

— Powiedziałam Ci nie, frajerze. — słyszę podniesiony głos po swojej prawej stronie.

Kieruje swój wzrok w tamtą stronę i widzę niską brunetkę szarpiącą się z jakimś chłopakiem, który ewidentnie chce ją gdzieś zaciągnąć. Już chce wstać i zabawić się w jej księcia na białym koniu, ale wtedy dziewczyna robi coś czym sądząc po jej minie, zaskakuje najbardziej samą siebie. Chwyta drinka z baru i wylewa prosto na jego twarz. Mojego drinka. Chłopak patrzy na nią oburzony, mruczy coś pod nosem i najwyraźniej postanawia odpuścić. Wycofuje się, a ja parskam śmiechem.

— Boże, ja naprawdę wylałam obcemu gościowi drinka na twarz. — mówi do siebie i siada na jedno z krzesełek przy barze.

— I to mojego. — upominam się — Ale zasłużył sobie. Jeżeli dziewczyna mówi nie to nie.

Brunetka przez chwilę zamiera. Chyba dopiero teraz dochodzi do niej, że dokładnie obserwowałem całą sytuację z bliska. Po chwili uświadamia sobie także, że pozbawiła mnie mojego napoju.

— Przepraszam. — wzdycha — Mam nauczkę, żeby nie tańczyć już tu z żadnymi oblechami. - opiera brodę o rękę — Co piłeś? Odkupie Ci.

- Mojito. — odpowiadam — Ale nie ma takiej potrzeby. Picie go to i tak było tylko zajęcie się czymś na te kilka godzin, które muszę tu spędzić.

— Więc też nie chcesz tu być? — dziewczyna wydaje się nagle bardzo zainteresowana moją osobą.

Kręcę głową. 

— Ciebie też zaciągnęła tu siostra zapewniając, że będziesz się świetnie bawił? — pyta z nadzieją.

— Nie. Powiedzmy, że jestem tu dla przyjaciela. — oznajmiam i wyciągam do niej rękę. — Stephan jestem.

Brunetka najwidoczniej przez chwilę zastanawia się czy jestem warty wejścia na wyższy stopień znajomości, który wymaga podzielenia się ze mną swoim imieniem. W końcu stwierdza, że nie jestem niebezpieczny i ściska moją rękę.

— Corinna. — uśmiecha się do mnie przyjaźnie — Zanim powiesz, że to oryginalne imię i zapytasz skąd jestem to uświadomię Cię, że wiem i jestem z Niemiec.

Śmieje się, bo dokładnie o to chciałem zapytać. Kobieta zaskakuje mnie wiadomością o swoim pochodzeniu, bo nie wyczułem u niej charakterystycznego dla Niemców akcentu. Decyduje się zmienić język rozmowy z angielskiego na nasz ojczysty.

— Więc co robisz w Hiszpanii?

Zdaje sobie sprawę jak absurdalnie brzmi to pytanie. Bo co na jednej z gorących wysp może robić młoda dziewczyna? Raczej nie przyjechała zbierać grzybów. Corinna chce odpowiedzieć, ale coś co zauważa za mną sprawia, że rezygnuje i przeklina pod nosem.

— Świetnie, znalazła sobie przydupasa. I teraz muszę sama wracać do hotelu. — mruczy.

Spoglądam za swoje ramię. Akurat po tamtej stronie nie ma zbyt wielu ludzi, a jedyną parą jest jakaś dziewczyna z... Andreasem.

der lüge | s. leyheWhere stories live. Discover now